W wielkim skrócie o tym, co w ostatnim miesiącu
działo się na blogu.
Na początku mojej działalności blogerskiej chętnie
korzystałam z wszelkich form zapychających główny panel, żeby wydawało się, że
na blogu faktycznie coś się dzieje częściej niż czasem. To były te czasy, kiedy
czytałam zaledwie trzy do pięciu książek w ciągu miesiąca, a pomysłów - nie
oszukujmy się, chęci też – brakowało do tworzenia innych postów. Jak widać,
wszystko przychodzi z wiekiem, bo teraz wracam do podsumowań jedynie przez to,
że od początku tego roku na blogu dzieje się dużo i nie sposób na wszystko na
bieżąco się załapać. Liczę na to, że osoby, którym coś umknęło, dzięki tej
formie będą mogły raz w miesiącu nadrobić zaległości na moim blogu i przeczytać
teksty, które faktycznie je interesują.
W styczniu na blogu pojawiło się osiem recenzji, w
tym trzy były tekstami przedpremierowymi.
Mowa tu o książkach:
Wiara, miłość, śmierć (tutaj), czyli niemieckim kryminale, który zrobił na mnie
całkiem niezłe wrażenie, a na szczególną uwagę zasługuje główny bohater. Mimo
że nie byłam aż tak zachwycona tą książką, to czekam jednak na jej kontynuację;
W czepku urodzone (tutaj), czyli
pierwsza książka o pielęgniarkach, którą przeczytałam w tym roku pisana w
formie krótkich rozmów z osobami, które na co dzień pracują w tym zawodzie.
Wszystko ugryzione z ciekawej perspektywy, bo autorka też jest pielęgniarką;
Inna kobieta (tutaj), czyli
powieść obyczajowa, która mimo że nie leży w gatunku, po który często i chętnie
sięgam, jednak zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Pozytywne oczywiście. A
autorki przekonały mnie do siebie samym tematem i rozprawieniem się ze zdradą
na trzy fronty. W styczniu miałam okazję przeprowadzić też z nimi rozmowę – rozmowa
z Karoliną Głogowską i Katarzyną Troszczyńską (tutaj).
To bardzo sympatyczne kobiety, które wspólnie potrafią stworzyć poruszającą
powieść.
Pozostałe pięć tekstów z opiniami dotyczyło książek,
które wyczytywałam z własnej, domowej kolekcji i muszę przyznać, że ten wynik
jest dla mnie bardzo zadowalający – oznacza to, że w ostatnim czasie czytam
jednak więcej książek z własnych zapasów, niż tych recenzenckich. Styczeń na
blogu okazał się mocno medyczny, zresztą mam wrażenie, że w lutym nadal ciągnę
ten temat.
Pojawiły się recenzje książek:
Twoje życie w moich rękach (tutaj), która
okazała się strasznie słaba i nudna. Prowadzona podobnie jak W czepku urodzone,
jednak wałkowano cały czas te same pytania, odpowiedzi – mimo że udzielały je
różne osoby, o różnych specjalizacjach – specjalnie się od siebie nie różniły.
Dużo narzekania na wszystko, mało treści, które warto przekazać czytelnikowi
zupełnie niezwiązanemu ze światem medycznym.
Bez strachu. Jak umiera człowiek (tutaj), czyli
jedna z lepszych książek, na które natknęłam się w tym roku, a warto
wspomnieć, że sięgnęłam po nią totalnie w ciemno. Zakupu nie żałuję, przyznam
nawet, że po przeczytaniu tej rozmowy zaczęłam mocniej wchodzić w temat ludzkiej
śmiertelności i tego, co dzieje się z ludzkim ciałem między momentem śmierci a
samym pochówkiem. Temat wydaje się być kontrowersyjny, ale warto na tę książkę
zwrócić uwagę przy okazji zakupów!
Polskie Archiwum X (tutaj), to
książka, do której długo się zbierałam, a z braku czasu przekładałam ją jak
zwykle na potem. Wreszcie przyszedł jej czas i przyznam, że mimo tego, że
miałam wobec niej całkiem wysokie oczekiwania, to jednak im sprostała. Jeżeli
interesujecie się tajemniczymi sprawami kryminalnymi, to ta książka jest zdecydowanie
dla was.
Kryptonim Frankenstein (tutaj), jako
pierwsza książka Przemysława Semczuka, na którą się zdecydowałam. Żałuję, że
tak późno się za nią wzięłam, ale lepiej późno niż wcale. Patrząc na pozostałe
książki tego autora widzę, że lubi kombinować z formą pozostając jednak przy
tej mrocznej i kryminalnej treści. Mnie zdecydowanie kupił tą historią, chociaż
sposób jej opowiedzenia dla mnie mógłby być jednak nieco inny, bardziej
reportażowy. W każdym razie ja jestem na tak!
Ślepnąc od świateł (tutaj),
czyli Żulczyk, po którego sięgnęłam po obejrzeniu serialu o tym samym tytule.
Raczej odradzam najpierw oglądać a później czytać, bo treści z obu form
momentami mocno się pokrywają, a przy czytaniu łatwo w takim momencie o wybicie
się z klimatu. To powieść, która nie wszystkim przypadnie do gustu, a przyznam,
że dość ciężko jest mi określić konkretne grono odbiorców. Mimo wszystko warto
wiedzieć, że sporo tu monologów, pozornie bezsensownego gderania charakterystycznego dla
narkotykowych uniesień, wulgaryzmów i opisów scen przemocy. Ja jestem
zachwycona książką, a serial wydawał mi się równie dobry, chociaż jednak w nim
wyłapałam więcej wad.
W styczniu na blogu wprowadziłam też nowy panel z
fragmentami książek, które w najbliższym czasie miałam zamiar dokładniej rozpracowywać
na blogu. Lubię przez zakupem książki zerknąć do środka i na własnej skórze
przekonać się, czy jest szansa, żeby mi się spodobała. Problem polega na tym,
że nie wszędzie można takie fragmenty znaleźć i tutaj z pomocą przychodzę ja.
Warto dodać, że to są FRAGMENTY, to znaczy, że w pliku znajdziecie maksymalnie
20 stron tekstu z książki i jest on udostępniony przez wydawcę na cele promocyjne. Nie jest to cała książka, jak niektórzy myśleli.
Wiadomości dziękczynne zdarzyło mi się otrzymać, bo „na chomiku jeszcze nie ma”.
Nie popieram piracenia, chociaż jestem w stanie zrozumieć osoby, które
publikują książki na tym portalu oraz te, które z niego książki ściągają.
W każdym razie w styczniu na blogu pojawiły się fragmenty
dwóch książek
Inna kobieta (tutaj)
oraz Wiara, miłość, śmierć (tutaj).
Myślę, że z obydwoma warto się zapoznać, szczególnie jeżeli planujecie zakup
którejś z tych książek albo nadal się nad nim zastanawiacie.
Styczeń rozpoczęłam zapowiedziami na ten miesiąc – zapowiedzi
na styczeń (tutaj)
i zamknęłam zapowiedziami na miesiąc kolejny – zapowiedzi na luty (tutaj). Sama
bardzo lubię ten format i często wracam do swoich postów, kiedy przy okazji
zakupów brakuje mi pomysłu na to, co powinno znaleźć się w moim koszyku.
Podsumowując: w styczniu na blogu pojawiło się
trzynaście wpisów co jest całkiem niezłym wynikiem. Mnie osobiście bardzo
cieszy, bo wreszcie wypracowałam sobie schemat dnia i jestem w stanie zapanować
nad wszystkimi zadaniami, które sobie planuje.
Będzie mi miło, jeżeli zdecydujecie się zostawić
komentarz z informacją, czy taka forma podsumowań miesięcznych was interesuje,
czy może chcielibyście, żeby znalazło się w nich coś jeszcze. Czekam na wasze
propozycje.
Świetna sprawa z tym podsumowaniem :)
OdpowiedzUsuń