10 kwietnia

Szept | Weronika Mathia

 

Tym razem nie będę obiektywna.


Zachwyciłam się historią, którą Weronika Mathia wykreowała w Szepcie. Wniknęłam w jej tajemniczość, zaintrygowała mnie ta emocjonalność i sekrety, które ciągnęły się za bohaterami latami. A później poznałam osobiście Weronikę, która zabrała mnie ze sobą prosto do świata jej postaci. Pokazała miejsca, pozwoliła wejść w ich klimat, a ostatecznie też przedstawiła pierwowzory swoich bohaterów, dokładając do tego swoje myśli i odczucia. Nie ma opcji, żebym teraz zupełnie obojętnie była w stanie opowiedzieć Wam o tej książce. Zresztą to historia, obok której nie da się przejść obojętnie. Dawka emocji i przeżyć jest tak piorunująca, że mimo świadomości, że to fikcja, to i tak się gnieździ gdzieś tam pod żebrami na długo po przeczytaniu i uwiera, jak malutki kamyczek w bucie.

 

Szept to wielowątkowy thriller kryminalny.

Przez długi czas miałam spory problem z tym, żeby przypisać tę książkę do konkretnego gatunku, ale moim zdaniem właśnie tutaj jej najbliżej. Mamy co prawda kryminalną zagadkę, która pobudza ciekawość już od samego początku, jest mocno rozbudowany wątek związany ze śledztwem, które prowadzi młodsza inspektor Dominika Sajna. Nie brakuje też napięcia, chociaż brawurowych akcji raczej tutaj nie znajdziemy. Mamy też podejrzanych, chociaż trochę w tym wszystkim rozmywają się motywy, a do tego dochodzą pewne wątpliwości, czy oby na pewno skazano odpowiednią osobę i kto właściwie jest winny. Brzmi to jak rasowy kryminał, ale jak zaczyna się wchodzić w tę historię, to nic już nie jest tak oczywiste i jednoznaczne. To atmosfera, napięcie emocjonalne i intrygi moim zdaniem górują w tej opowieści. Jest w niej jakaś taka nutka oniryzmu, a skoki w czasie i przestrzeni nadają jej charakter chaotycznego snu. Chociaż patrząc na wydarzenia, to może bardziej koszmaru. Ta opowieść wydaje się tak rzeczywista, a w tym samym czasie tak bardzo surrealistyczna.

 

Na rzeczywistość tej historii ogromny wpływ ma umiejscowienie jej wydarzeń w istniejącej miejscowości i zahaczanie o ciekawostki z okolicy. Moją uwagę najbardziej zwróciła Wielka Żuława, która do teraz zadziwia mnie swoją niedostępnością, tajemniczością, a jednocześnie mitycznością. I aż chciałoby się pojechać do Iławy, zorganizować łódkę, popłynąć na tę wyspę i sprawdzić, czy może faktycznie jest tam coś jeszcze, co mogłoby mieć najmniejszy związek z bohaterami Szeptu. Marzy mi się spotkanie tam sowy.

 

Weronika Mathia zdecydowanie umie w pisanie intrygujących i piekielnie angażujących, ale też momentami niewygodnych powieści. Jej debiut – Żar – był naprawdę bardzo dobry, ale Szept przeskoczył wszystkie moje oczekiwania z ogromnymi zapasami. I tak sobie myślę, ile ta autorka skrywa w sobie jeszcze nieukazanego potencjału. Z niecierpliwością wyczekuję jej kolejnych opowieści. 


Wydawnictwo: Czwarta Strona Kryminału

 Data wydania: 10 kwietnia 2024

Moja ocena: 9/10





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.