29 stycznia

#379. Kryptonim "Frankenstein" - Przemysław Semczuk


Morderca kobiet ze śląska.

Semczuk napisał kilka książek, które wpadły mi w oko ze względu na tematykę, jednak zawsze brakuje mi na nie czasu. Kryptonim Frankenstein to pierwsza jego książka, na którą się zdecydowałam i która mocno zmotywowała mnie do sięgnięcia po kolejne jego publikacje.
Joachim Knychała to seryjny morderca, którego celem padały jedynie kobiety. Pięć kobiet zamordował, za co sam został ostatecznie skazany na karę śmierci, a wyrok wykonano w 1985 roku. Działał od połowy lat 70-tych, do początku 80-tych na śląsku, a inspiracją do morderczych działań stał się dla niego inny śląski morderca – Zdzisław Marchwicki, którego rozprawę Knychała miał okazję oglądać.
Od dzieciństwa sporo czytał. Uciekał do książek, gdy było mu źle, a czytając, zapominał o wszystkim, o podwórku, o dzieciakach, które mu dokuczały z powodu braku ojca. Albo z powodu siniaków, gdy dostawał w domu lanie. Inni też obrywali, też mieli siniaki i to zawsze był powód do śmiechu. Ale jego te przytyki bolały bardziej niż cięgi od babki.
Semczuk stworzył fabularyzowaną powieść opartą na faktach, a takie przeważnie mi nie do końca odpowiadają. Książki dokumentalne są trudne w odbiorze, ze względu na tę typowo informacyjną formę i przez to też ciężko jest je czasami w miarę czytania przyswoić. Jednak w takich sytuacjach nie skupiam się na analizowaniu wydarzeń i próbie oddzielenia rzeczywistości od wyobraźni autora. Mimo że całkowicie rozumiem zamysł i fakt, że jednak większa część czytelników preferuje czytanie o mordercach właśnie jako powieści, to ja jednak wolę suche fakty, sam destylat z życia morderców. Sądziłam więc, że już od początku będę się trochę męczyć z tą książką ze względu na sposób przedstawienia historii Knychały, ale bardzo się pomyliłam.
(...) psychopatów nie przeraża widok zwłok, przeciwnie, zmasakrowane ciało motywuje ich do działania. Nie boją się, że wpadną, ryzyko nakrycia przez przypadkowego przechodnia podnieca ich jeszcze bardziej.

Semczuk stworzył historię, która poza tym, że ma ręce i nogi, to niesamowicie dobrze się czyta. Dwie, niewielkie wady, które wyłapałam w tej książce to brak formy dokumentalnej, na którą tak mocno się uparłam, i chaos czasowy wkradający się miedzy niektórymi rozdziałami, bo te prowadzone są z trzech perspektyw. Wydarzenia opisywane są z punktu widzenia mordercy, milicji i samego autora. 

Knychała, we fragmentach, które są całkowicie poświęcone jego osobie, daje się poznać jako mężczyzna o dwóch zupełnie różnych twarzach – kochający mąż i ojciec oraz bezwzględny morderca. Autor zadbał, aby te rozdziały przedstawiały poza samymi morderstwami motywy, które doprowadziły Achima do tego miejsca w życiu oraz próbował tłumaczyć, skąd wziął się ten pierwiastek zła ukierunkowany bezpośrednio w stronę kobiet. Do wszystkiego czytelnik dochodzi z czasem, a więc w tym wypadku pojawił się również czynnik dawkujący napięcie i angażujący jeszcze bardziej w historię tego śląskiego mordercy.

Mam wrażenie, że fragmenty, które pisane były z perspektywy milicjantów najbardziej budowały klimat tej powieści. Jednocześnie to one oddawały aurę kojarzoną z czasami PRL-u, gdzie nawał pracy, niedokładność i wszelkie inne problemy związane ze śledztwami kumulowały się do tego stopnia, że sprawy nie dało się rozwiązać. Albo też, że nikomu nie chciało się jej rozwiązać do końca. Pokazane zostało też śląskie społeczeństwo jako to naiwne i proste, któremu zabrakło pierwiastka uważności, które łatwo było zmanipulować i wykorzystać.

Rozdziały prezentujące aktualne wydarzenia z perspektywy autora poszukującego informacji o Knychale były na pewno ciekawym dodatkiem do całej historii, chociaż to właśnie te fragmenty wprawiły mnie w największe zakłopotanie. Myślę, że znacznie lepiej i wygodniej czytałoby się je zebrane jako wstęp albo zwieńczenie opowieści o mordercy, a wplecione w między czasie jednak sprawiały, że tempo wydarzeń zwalniało, a sama czułam się lekko wybita z historii. 

Semczuk spisał się bardzo dobrze w stworzeniu powieści z życia Joachima Knychały i przedstawieniu czytelnikowi Achima jako seryjnego zabójcy. Mimo że początkowo nie byłam przekonana do takiej formy książki, to szybko wkręciłam się w historię mordercy kobiet, obrobioną przez autora na rasowy i mroczny kryminał. Tę historię polecam osobom poszukującym brutalnych kryminałów oraz tym, interesującym się kryminalistyką. Postaci z życia wzięte dodają tej pozycji pikanterii i sprawiają, że wspomnienia o lekturze po lekturze są dosyć niepokojące. Myślę, że nawet jeżeli ktoś początkowo nie zorientuje się, że historia opisana została na faktach, to jednak będzie miał satysfakcję z lektury.


Tytuł: Kryptonim "Frankenstein"
Autor: Przemysław Semczuk
Wydawnictwo: W.A.B.
Liczba stron: 352
Data wydania: 13 września 2017
Cena katalogowa: 39,99 zł
Moja ocena: 8/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.