Karolina Głogowska i Katarzyna Troszczyńska
debiutowały pod koniec ubiegłego roku książką Dwanaście Życzeń. 30 stycznia 2019 roku do sprzedaży
trafiła ich druga wspólna powieść Inna
kobieta.
Karolina Głogowska – bardzo napracowała się w życiu, żeby nie zajmować się tym, co
najbardziej lubi, czyli pisaniem. Sprzedawała reklamy, organizowała
konferencje, zarządzała wielomilionowymi budżetami. W końcu rzuciła wszystko i
została dziennikarką. Była redaktorką serwisów WP Kobieta dzieci.pl, felietonistką WP
Opinie. Jej reportaże ukazywały się w magazynach Wirtualnej Polski i Onetu. W
pracy najbardziej interesują ją zwykli ludzie i historie, z których są
zbudowani. Prywatnie jest mamą, chórzystką i kompulsywną podróżniczką.
Katarzyna Troszczyńska – redaktorka, przez wiele lat była związana z takimi kobiecymi
czasopismami jak „Pani” czy “Twój Styl”. Współpracowała także z grupą
NaTemat i Wirtualną Polską. Pisanie tekstów rzuciła dla pisania książek.
Paula Sieczko: Zawsze zastanawiałam się, jak to jest pracować nad książką w
duecie. Szczególnie, że książka jest fabularna. Jak podzieliłyście się pracą?
Kasia Troszczyńska: Podzieliłyśmy się bohaterkami. Każda z nas miała być jedną osobą od
początku do końca. Nie umiałabym chyba przeskakiwać od Joanny do Ady. Pisałam
żonę i chciałam przez chwilę być nią w 100 procentach. Zrozumieć jej życie,
dzieciństwo, małżeństwo. A potem przelać to na papier.
Karolina Głogowska: Kasia od razu wiedziała, że chce napisać wersję żony. Od razu powiem, że
na początku nie zachwycił mnie pomysł opisania romansu. Wydawało mi się to
banalne i oklepane. W dodatku pisanie o miłości i seksie to niezłe wyzwanie.
Chodzi o to, żeby nie popaść w ckliwość, której nie znoszę w książkach. No i
jeszcze ta kochanka… jak ją przedstawić, żeby czytelnicy od razu nie powiesili
na niej psów? Zaczęłam o niej myśleć: co mogło nią motywować, dlaczego wdała się
w romans? W miarę budowania jej historii, coraz bardziej mi się to podobało i
myślę, że wiele kobiet byłoby jednak w stanie zrozumieć Adę i jej pobudki.
Znałyście się wcześniej, jeszcze przed opublikowaniem Waszej pierwszej
wspólnej książki - Dwanaście Życzeń? Czy we wspólnej pracy nad książką
ważne są relacje na gruncie prywatnym?
Karolina: Poznałyśmy się w Wirtualnej Polsce. Chyba od razu między nami zaiskrzyło,
ceniłyśmy i lubiłyśmy czytać swoje teksty, okazało się, że mamy dość podobny
styl i podejście do różnych tematów. Okazało się też, że obie mamy nieco inne
marzenie niż dziennikarstwo, a mianowicie pisanie książek. Pomysł Innej
kobiety wyszedł od Kasi, ale właściwie tak do końca nie wiem, dlaczego akurat
ze mną chciała opisać tę historię. Mimo wszystko bardzo się cieszę, bo choć
sama od dawna myślałam o książce, to nie wiem, ile czasu jeszcze zbierałabym
się do pisania, gdyby nie Kasia :) Nie wiem, czy zdecydowałabym się pisać
książkę z kimś, kogo nie znam prywatnie. I przede wszystkim po co? Założeniem Innej kobiety jest podwójna narracja i taki był pomysł: żeby prowadziły ją
dwie różne kobiety, więc jest to po prostu ciekawe.
Kasia: Nie chciałam sama pisać
książki o romansie widzianym oczami dwóch kobiet, bo zwyczajnie bałam się, że
dwie bohaterki będą za podobne. Chociaż teraz też znajduję punkty wspólne - obie
pochodzą z domów, gdzie doświadczały różnych form przemocy i to wpłynęło na ich
życie. Obie wierzą w miłość i są tą miłością rozczarowane. Obie też bardzo
kochają swoje dzieci, choć przyznają, że ta miłość bywa trudna. Tak sobie myślę,
że są podobne do wielu kobiet po 35 roku życia.
Nie kusi Was zatem samodzielna próba stworzenia
powieści od początku do końca?
Kasia: Pewnie, że kusi. I obie
mamy ją w planach. Ale też chyba odnalazłyśmy się w tym duecie, bo w tym roku
powstanie jeszcze jedna nasza książka. Fabułę tym razem wymyśliła Karolina.
Inna kobieta to był mój pomysł i to był pierwszy pomysł, przed Dwunastoma Życzeniami.
Wierzę w intuicję, w chemię między ludźmi. Po prostu któregoś dnia szłam
na spotkanie z Karolą i wiedziałam, że to jest nasz czas. Koniec z planami,
gadaniem. Już wspominałam gdzieś, że ona
nie chciała pisać romansu. „Oj, nie wiem….” marudziła. Ale, gdy czegoś bardzo
chcę, jestem w stanie poruszyć niebo i ziemię. Przekonałam ją, że to nie będzie
zwykły romans, tylko wiwisekcja małżeństwa, kobiety. Karola westchnęła: „I ja
mam pisać kochankę?”. Nie miałam planu kim będzie kochanka – to Karola tchnęła w
nią życie, imię. Natomiast obie chciałyśmy, żeby nasza książka nie była czarno –
biała. Koniec z jakimś przekonaniem, że to kochanka jest ta zła, żona święta.
Oczywiście, gdybym była zdradzoną żoną, w nosie miałabym emocje kochanki.
Ale jako autorki chciałyśmy odczarować pewne stereotypy, dlatego
wybrałyśmy pokazanie dwóch wersji zdarzeń. I dziś przeczytałam recenzję jakiejś
dziewczyny, że Ada da się polubić, a Joanna jest wkurzająca. To chyba cudowne,
że ktoś rozumie kochankę, a irytuje go tzw. „dobra żona”.
Karolina: Mam w głowie mnóstwo historii, które od dawna chcę opowiedzieć
sama od początku do końca i tak się na pewno w końcu stanie, ale jak
wspomniałam, Kasia dała mi impuls do tego, żebym w ogóle zaczęła pisać, bo
inaczej pewnie nadal pielęgnowałabym marzenia zamiast je realizować.
Dlaczego w takim razie książka Dwanaście Życzeń została wydana jako
pierwsza?
Kasia: Odezwała się do nas
Agnieszka, nasza redaktorka z WAB i obiecała, że wyda Inną Kobietę, ale w
styczniu 2019, a teraz, na szybko ma dla nas pomysł napisania książki
świątecznej i czy jesteśmy tym zainteresowane. Oczywiście byłyśmy.
Spontaniczne pisanie książek jest trudniejsze czy łatwiejsze od tych jako
tako zaplanowanych?
Kasia: Dla mnie o tyle łatwiejsze, że jest krótszy termin i trzeba
się sprężyć.
Karolina: Taką „spontaniczną” książkę też trzeba zaplanować, rozpisać,
ułożyć, więc jeśli o to chodzi, to nie ma różnicy. A dla mnie krótszy termin to
niestety minus takiej opcji.
Skąd w ogóle pomysł na książkę, w której głównym tematem jest zdrada? Jaki Wy macie
do niej stosunek?
Kasia: Mój stosunek do zdrady
bardzo się zmienił. Gdy wychodziłam za mąż, byłam przekonana, że zdrada kończy
związek. Bardzo się zmieniałam pod wpływem życiowych wydarzeń, by dziś dojść do
punktu, w którym wiem, że nie możemy być pewni siebie i drugiego człowieka. Ale
czy zdradę można wybaczyć? Czy nie jest złem? Nie wiem. To zależy od naszych
wartości, charakteru. Od tego, czy z tego, że robimy komuś krzywdę albo ktoś
robi nam wyciągamy jakieś wnioski. Czy w ogóle uważamy, że to krzywda. Znam
dojrzałych ludzi, którzy się kochają, ale już nie chcą swojej wyłączności
cielesnej. Mają razem dom, rodzinę, przyjaźnią się. Ale seksualnie realizują
się gdzieś indziej. Czy to jest do pomyślenia, gdy mamy dwadzieścia,
trzydzieści lat? Ja to już akceptuję. I rozumiem też ludzi, którzy nigdy nie
wybaczyliby zdrady. Sama wierzę i w wierność, i przebaczenie. Wierzę, że ludzie, którzy chcą być razem
potrafią wszystko przepracować. Pytanie, na ile chcą być razem. Na ile zajrzą w
głąb siebie i zobaczą jaką oni ponoszą odpowiedzialność za kryzys. No i przede
wszystkim, na ile gotowi są pracować nad sobą.
Karolina: Gdyby nie pomysł Kasi, to sama w życiu nie napisałabym książki o romansie.
Ja z kolei byłam wtedy na takim etapie życia, że miałam jasno wyrobione zdanie:
zdrada to zło, romans to kanał, co tu analizować, o czym więcej pisać? Z
drugiej strony zauważyłam, że wiele kobiet (i pewnie mężczyzn) pakuje się w
romanse niemal seryjnie, jakby nie zauważając pewnego autodesktrukcyjnego
mechanizmu, który nimi kieruje. I że może taka książka pomoże komuś zauważyć
ten mechanizm. A zauważenie problemu, to pierwszy krok do jego rozwiązania.
Co Waszym zdaniem jest najważniejsze przy kreowaniu i spisywaniu takich
życiowych historii?
Kasia: Chyba nie chcę się
mądrzyć. Wiem, co pomaga mi. Na pewno to, że przez wiele lat byłam dziennikarką
i rozmawiałam na tematy intymne z setkami osób. Dzięki tej pracy zobaczyłam,
jak bardzo różni są ludzie i że w sumie nie istnieje coś takiego jak prawda, bo
każdy ma swoją. Dużo zawdzięczam koleżance, która jest psychologiem, bo nigdy
nie umiałabym napisać bez rozmów z nią historii z terapii. Innej, która została
zdradzona i opowiedziała mi o tym. Właściwie to najważniejsi są inni. Że dzielą
się z nami historiami, wiedzą. Ja tylko przetwarzam i opisuję. Choć teraz
pomyślałam, że swoje życie też umiem przetworzyć. Wyciągnąć jedną emocje,
wspomnienie, które pomaga.
Karolina: Na pewno nie byłabym w stanie napisać tej historii, gdybym była
dwudziestolatką, na starcie, jeśli chodzi o miłość i związki. Do tego potrzebne
jest jakieś życiowe doświadczenie, ale nie tylko własne, bo przecież nie
opisujemy w książce własnego życia. Ja lubię słuchać. Znam tyle historii zdrad
i romansów z życia wziętych, że mogłoby powstać z tego kilkadziesiąt
książek i każda miałaby inne zakończenie, a każdy bohater inne racje.
Co sprawia, że czytelnicy zżywają się z Waszymi bohaterkami i chętnie
śledzą ich losy, mimo że nie ma tu żadnych elementów sensacyjnych, że na dobrą
sprawę to samo życie?
Kasia: A czy to nie jest tak,
że życie czasem bywa prawdziwą sensacją? Tajemnice, lęki, żale. Emocje. Z tego
przecież biorą się zbrodnie. Oczywiście, większość z nas nigdy nie zabije, nie
złamie prawa, ale czy to znaczy, że nie mamy swoich demonów? Im człowiek
wrażliwszy, tym pewnie ma ich więcej. Albo jest ich bardziej świadomy.
Karolina: Bardzo często słyszymy i czytamy, że w naszych obu książkach jest prawdziwe
życie. To dla mnie duży komplement i dla takich recenzji chcę pisać dalej. A
dlaczego ludzie chętnie o tym czytają? Bo to prawdziwe i szczere. Nie wymyślamy
nierealnych, cukierkowych historii jak z bajki. Życie to czasem ból,
cierpienie, złe wybory i nieprzemyślane decyzje, egoistyczne zachowania. Myślę,
że z takim bohaterem czytelnikowi łatwiej się utożsamić, bo jest bardziej
namacalny: z całym wachlarzem dobrych i złych cech oraz emocji.
W przypadku Waszej książki okazało się, że właśnie to zwykłe, prawdziwe
życie przyciąga i intryguje najbardziej. Nikt nie musiał umrzeć, żeby było
ciekawiej. Nie kusiło Was, żeby
narobić w fabule trochę więcej bałaganu?
Kasia: Jeszcze nie miałam w
sobie tej odwagi, by zamieszać. Chciałam tym razem opowiedzieć prostą historię,
ale wszystko przed nami.
Karolina: Cały czas jestem na stanowisku, że romans to największy bałagan, jaki
człowiek może sobie zafundować :) No i tak jak mówi Kasia: wszystko przed nami.
Ja akurat mam w planach książkę, w której będzie tajemnicze zaginięcie.
Charaktery Waszych bohaterek są różne, podobnie zresztą jak ich postawy
życiowe. Jak długo nad nimi pracowałyście, żeby obie pasowały do historii i
były swoim uzupełnieniem?
Kasia: Usiadłyśmy któregoś dnia
i to się samo stało. Kiedyś robiłam wywiad z Marią Nurowską, pisarką.
Powiedziała mi, że postacie nagle zaczynają żyć swoim życiem, mówią do niej.
“Ta, a wszyscy w domu zdrowi?” pomyślałam. Po latach zobaczyłam, że tak
naprawdę jest. Wyobrażasz sobie bohaterkę i nagle ją widzisz. Moja powiedziała:
“Oto ja, Joanna. Taka jestem. A teraz mnie napisz”. Nie ingerowałyśmy w
swoje historie. Konsultowałyśmy fakty. Karola dzwoniła: “Słuchaj, Ada zostawiła
kiedyś w ich domu apaszkę, wspomnij gdzieś o tym”. Pisałyśmy rozdziałami, na
przemian. Mogłyśmy więc na bieżąco obserwować relację “tej drugiej” z życiem i
naszym głównym bohaterem.
Karolina: Najśmieszniej było kiedy zaczęłyśmy zżywać się z naszymi postaciami. Kasia
czytała scenę seksu Ady i Borysa, którą jej wysłałam, a potem dzwoniła do mnie
i mówiła: “To jest świetne, ale nienawidzę Ady za to”.
Mówi się, że każdy autor przemyca cząstkę siebie na kary pisanej powieści,
że obdarza swoich bohaterów swoimi cechami czy przeżyciami. Czy w Waszym
przypadku też tak było?
Kasia: Dzisiaj zadzwoniła do
mnie koleżanka: “Przecież Joanna to ty”. Ale to absolutnie nieprawda. Joanna ma
trudną matkę, beznadziejnego ojca, który ma dużo młodszą kochankę. Męża, który
ją zdradził. Więc nie. Ale może są tam obrazki, dla mnie drobiazgi, które ktoś
łączy ze mną. Opis mieszkania, którejś relacji? Wrażeń? Emocji, co już
wspomniałam. Sposób patrzenia na życie? Wiek starszego syna Joanny? To że
Joanna ma wspaniałe przyjaciółki i ja też je mam? Trudno mi powiedzieć, bo
Joanna mimo pewnych podobieństw do mnie, nie jest mną. Ale ludzie chyba bardzo
odbierają to do siebie, bo jak opowiadałam mamie, wieloletniej redaktorce
o relacji Joanny z mamą to zaśmiała się: “No nie, przecież ja nie jestem
złą matką!”. “Mamo, halo, to nie moja autobiografia, ale książka”
odpowiedziałam.
Karolina: Na pewno dałam Adzie pewne swoje przemyślenia, postawiłam ją w sytuacjach,
które były mi znane, np. samodzielnego wychowywania dziecka czy pracy w
redakcji portalu internetowego. Są znane mi miejsca, jak Grochów w Warszawie
czy mój ukochany Kwidzyn. Jednak same zdarzenia i postacie, z którymi ona ma do
czynienia to fikcja. Oczywiście, pewne zachowania, reakcje czy cechy charakteru
są gdzieś podpatrzone, ale zależało mi na tym, żeby nie kopiować
rzeczywistości, tylko stworzyć nową, choć równie prawdopodobną. Ada ma też
zupełnie inny charakter niż ja, chyba zbudowałam ją trochę w kontrze do siebie.
Co było najtrudniejszym i najbardziej czasochłonnym elementem tej książki?
Kasia: Chyba samo pisanie. Bo
myślenie kim będzie moja bohaterka, jakie będzie miała relacje było trudne, ale
przyjemne.
Karolina: Tak, były momenty, w których ja już nie mogłam patrzeć na tekst. Kiedy
wpada się w ciąg pisania, to w końcu to wychodzi gardłem. Wtedy rzucałam
laptopa w kąt, musiałam zająć się czymś innym, wyjść z domu. Dopiero po paru
dniach mogłam spojrzeć na to, co napisałam chłodnym okiem i pisać dalej.
Do kogo chciałyście dotrzeć poprzez tę historię i co chciałyście przekazać
czytelnikom?
Kasia: Ja chciałam dotrzeć do
ludzi po przejściach, kobiet zdradzonych, będących kochankami… ale nie tylko.
Chciałam na pewno pokazać to, że każdy jest inny i każdy ma swoją prawdę. To w
ogóle jakaś moja życiowa obsesja. Dlatego zostałam dziennikarką i dlatego zaczęłam
pisać książki.
Karolina: Pisząc lubię pokazywać różne aspekty i wersje jednej historii. Dawać głos
wszystkim uczestnikom wydarzeń, przedstawiać ich argumenty, nie oceniać,
pozwolić wyciągnąć wnioski czytelnikowi. Powiedzieć: “To nie musi być wcale tak
jak myślisz”.
Czy napisanie i wydanie dwóch powieści w jakiś sposób zmieniło wasze
podejście do literatury?
Kasia: Tak. Nigdy już w życiu nie będę tak łatwo krytykować innych. Zanim
odłożę książkę, pomyślę, ile ta osoba się napracowała, żeby ją napisać. Trochę
żart, a trochę nie. Uwielbiałam się kiedyś mądrzyć. A teraz mam ogromny
szacunek do wszystkich piszących, a tych naprawdę wybitnych podziwiam jeszcze
mocniej.
Karolina: Przede wszystkim uświadomiło mi to, jaka machina stoi za wydaniem
książki. I że wiele świetnych książek znika, bo nie ma na przykład dobrej
promocji. Z drugiej strony ktoś decyduje się na promocję niewiarygodnego gniota
i on chwyta, staje się bestsellerem. To smutne, ale takie są prawa rynku.
Fascynują mnie też opinie czytelników. Ktoś pisze: Rewelacja, czyta się jednym
tchem, głęboka, prawdziwa powieść, a inna osoba o tej samej pozycji: nuda,
płytka lektura, dla nikogo. To naprawdę zabawne.
Chciałabym też zapytać was o to jak reagujecie na krytykę. Czy dzięki
swojej pracy zawodowej jesteście na nią trochę bardziej odporne albo potraficie
ją lepiej znosić?
Kasia: Trochę na pewno jesteśmy przyzwyczajone. Ja ten hejt bardzo odczułam
pracując w portalu internetowym. Nagle widzisz, że nie wszystko co masz do
powiedzenia, podoba się innym. Gdy pojawiły się pierwsze krytyczne uwagi o
książce, zaczęłam szukać opinii o znanych pisarkach. Zerknęłam na oceny
Katarzyny Bondy na “Lubimy czytać”. I byłam w szoku, że tyle jest
niepochlebnych. Trochę mi ulżyło. Jednocześnie też widzę swoje różne błędy w
pisaniu, niektóre te uwagi biorę więc do siebie.
Karolina: W tej kwestii mam naprawdę grubą skórę, zaprawiło mnie pięć lat
pracy w Wirtualnej Polsce. Pisałam głównie na tematy społeczne, często
polityczne, więc pod każdym artykułem pojawiały się setki komentarzy. Głównie
mało merytorycznych, a przeważnie zwykły hejt. Nie ma sensu tego czytać, to
najczęściej wylew frustracji jakichś anonimowych trolli. Już po kilku dniach
pracy nawet tam nie zaglądałam. Oczywiście cenię konstruktywną krytykę, ale też
nie pokazuję tego, co piszę wszystkim dookoła pytając, co o tym myślisz? Gdybym
uważała, że nie mam nic do przekazania, to bym po prostu nie pisała. Oczywiście
cieszą mnie pozytywne reakcje na nasze książki. Myślę wtedy: To jest to, mam
dla kogo pisać, ktoś zrozumiał. A negatywne… no cóż. To normalne. Nie wszystkim
musi podobać się wszystko, nie wszyscy czujemy to samo.
A na koniec zapytam o to po jakie książki Wy najczęściej sięgacie? W czym
się zaczytujecie w wolnych chwilach?
Kasia: Uwielbiam skandynawskie
kryminały. Jestem maniaczką Nesbo, Mankella, Nessera. Z klasyki uwielbiam
Kunderę, Schulza i często do nich wracam. Kocham Atwood, Munro. Jedną z moich
ukochanych pisarek jest Zeruya Shalev. Kiedyś, gdy ją czytałam, pomyślałam:
“Boże, chciałabym kiedyś tak pisać”. Generalnie nie wyobrażam sobie życia bez
czytania, a teraz czytam też dużo polskich autorów. Odkryłam pisarki, po które
kiedyś bym nie sięgnęła; Nataszę Sochę, Magdalenę Witkiewicz, Magdę Majcher.
Kiedyś byłam tylko czytelniczką, dziś bywam zazdrośnicą: “Ależ piękna ta fraza”
myślę o kawałku książki. Albo: “Wow, jakie to piękne zdania, jaki pomysł, jaka
fabuła”. Generalnie zazdroszczę ludziom, że tak pięknie piszą.
Karolina: Kocham dwoje pisarzy: Munro i Nabokova. Nabokova za język. Chłonę każde
zdanie, to balsam dla mojego umysłu, chwila czystego zachwytu. Niektóre zdania
w jego powieściach są jak dzieła sztuki: obrazy do podziwiania, które powinny
wisieć w galeriach. Alice Munro uwielbiam za niedopowiedzenia, oszczędność i surowy
klimat, który buduje. To w sumie zabawne, bo przecież Nabokov robi coś zupełnie
przeciwnego, jego język jest soczysty, czerpie z niego garściami. Zaraz obok
nich na moim podium jest Olga Tokarczuk, czekam na literackiego Nobla dla niej.
Poza tym wciągam książki. Nie wiem, jakie ilości miesięcznie. Tylko w styczniu
przeczytałam chyba z dwanaście, choć niby wciąż nie mam na to tyle czasu, ile
bym chciała. Głównie wypożyczam z biblioteki, bo zrujnowałabym się finansowo,
poza tym, nie mam już gdzie ich stawiać. Ostatnio czytam głównie reportaże i
tylko one są w stanie mnie wciągnąć. W ogóle, jeśli chodzi o literaturę,
stawiam język i styl pisania ponad fabułą. Sposób opowiedzenia historii jest
dla mnie najważniejszy.
Interesujące osobowości :)
OdpowiedzUsuń