21 września

PocketBook Touch Lux 5


Subiektywna opinia o czytniku PocketBook Touch Lux 5 i ogólne porównanie do Touch Lux 3.


Od 2016 roku regularnie korzystam z czytnika. Wcześniej byłam raczej typem, który nie uznawał w ogóle ebooka jako książki – bo przecież trzeba ją dotknąć, powąchać, więc jak to tak. Masz czytnik, niby czytasz, bo przecież treść jest ta sama, ale doznania są zupełnie inne. Po latach muszę się sama ze sobą zgodzić, że owszem – czytanie ebooków przynosi zupełnie inne doznania, ale po tych czterech latach nie widzę siebie bez czytnika. Moje książkowe życie jakby stanęło na głowie, a książka – bez względu czy to ebook, czy to audiobook – to przecież nadal ta sama książka, to samo wnętrze, fabuła, historia czy postaci.

 

Aktualnie korzystam z czytnika PocketBook Touch Lux 5, który jest ze mną od kilku tygodni. Wcześniej – w ciągu tych czterech lat – używałam PocketBook Touch Lux 3 i były to dwa egzemplarze. Na blogu oczywiście wisi moja opinia o pierwszym czytniku, który w 2016 roku trafił w moje ręce, ale ze względu na mnóstwo pytań z waszej strony zdecydowałam się przygotować też podsumowanie mojego korzystania z PTL5, a także krótkie porównanie z PTL3. W międzyczasie na rynku pojawił się również Pocketbook Touch Lux 4, ale z niego nie miałam okazji korzystać i poza danymi podanymi przez producenta nie wiem, czym się różni w użytkowaniu od nowszego modelu.

 



Ogólne wrażenia

 

Przede wszystkim powiem, że korzystanie z PTL5 jest znacznie wygodniejsze, łatwiejsze i mniej irytujące niż w przypadku PTL3. Już przy odpakowywaniu PTL5 czułam się, jakbym wyszła spod kamienia. Nie spodziewałam się, że w ciągu tych kilku lat (nie oszukujmy się, w ogóle nie śledzę rynku elektronicznego, nawet tego związanymi z książkami i czytnikami, więc nie wiem czego spodziewać się po nowościach) technologia mogła tak iść do przodu. Między nimi widać różnicę wizualną, ale też oczywiście wynikającą z samych bebechów obu urządzeń.

Tu w zasadzie nawet nie ma co porównywać.

 

Wielkość i parametry urządzenia

 

To, co rzuca się w oczy już na samym początku, to różnica w gabarytach czytnika – przy czym oczywiście nowszy jest mniejszy i cieńszy, a ma zdecydowanie mocniejsze parametry. Wiem, że są zwolennicy i przeciwnicy niewielkich czytników, więc ci pierwsi na pewno będą usatysfakcjonowani jego wielkością (161,3 x 108 x 8 mm – jest mniejszy niż notes wielkości B6, a więc też znacznie mniejszy od książki w typowym rozmiarze). Jeżeli chodzi o parametry – mi one za wiele nie mówią poza tym, że po prostu wiem, że procesor w PTL5 jest znacznie mocniejszy niż w PTL3, a to bezpośrednio przekłada się na większą wydajność, lepszą płynność pracy i w ogóle takie sympatyczniejsze korzystanie z niego. A to rzeczywiście widać – książki znacznie szybciej się ładują, płynniej przełączają się kolejne strony książki i łatwiejsze są przeskoki do ustawień czy wykorzystywanie aplikacji działających w tle.

 



Jako pierwszy czytnik

 

Myślę, że PocketBook Touch Lux 5 idealnie nada się na pierwszy czytnik, ale też nie widzę żadnych przeszkód przed kupieniem go jako kolejny – w obu przypadkach sprawdzi się równie dobrze. Użytkowanie jest banalnie proste i intuicyjne. Ci, którzy korzystali już z systemów PocketBooka nie będą mieli żadnych problemów do przestawienia się na ten konkretny schemat menu, a nowi użytkownicy szybko się do niego przekonają. O czym warto wspomnieć, co moim zdaniem jest ogromną zaletą tego czytnika, to podświetlenie i możliwość manewrowania barwą (ciepły lub zimny kolor podświetlenia). Tak jak samą jasnością można bawić się już w PTL3, tak w PTL5 sama barwa jednak wiele zmienia. Początkowo wydawało mi się, że to tylko niepotrzebny dodatek, a w praniu wyszło, że to jednak wiele to ułatwia. Przede wszystkim łatwiejsze okazuje się czytanie w gorszych warunkach oświetleniowych. Mam wrażenie, że to właśnie tutaj kluczową rolę odgrywa możliwość zmiany jasności światła, ale i koloru z zimnego na ciepły – przy zimnym natężeniu i słabym oświetleniu zewnętrznym oczy zdecydowanie szybciej się męczą. W czytniku mamy też możliwość ustawień auto (z których ja osobiście korzystam), gdzie ustawienia światła zmieniają się w zależności od warunków, w których aktualnie się znajdujemy.

 

 

Użytkowanie

 

PocketBook Touch Lux 5 w swoim menu głównym zawiera ikonę książek, gdzie znajdziemy całą naszą bibliotekę, notatnik, Empik Go oraz ikonę Aplikacje, która przenosi nas do podstrony, gdzie znajdziemy chociażby gry, podstawowe usługi (Dropbox i Send-To-PocketBook) i ogólne aplikacje tj. kalendarz, kalkulator czy przeglądarkę. Jeżeli chodzi o Legimi – jest możliwość wgrania na czytnik oprogramowania, które wyrzuci na panelu głównym ikonę aplikacji.

 

Poza tym, że czytnik ma wbudowany panel sterowania pod ekranem (klawisz menu, dwa do przerzucania stron i klawisz ustawień), to dodatkowym elementem do nawigacji jest sam dotykowy ekran. Nie jest to nic nowego – poprzednie wersje też to miały. Mam wrażenie, że w PTL5 ten dotyk działa nieco lepiej, natomiast nadal przy przerzucaniu na kolejne strony, zdarza się, że przeskakują one do tyłu. Nie jest to jednak dla mnie duży problem – zazwyczaj przy czytaniu książek w ogóle nie dotykam ekranu, wygodniejsza jest dla mnie opcja nawigacji panelem z guzikami.

 

Funkcje pojawiające się przy samym czytaniu chyba nie zmieniły się za bardzo w porównaniu do poprzednio używanego przeze mnie modelu. Nadal mamy opcję zakładki, znacznika tekstu (markera), tworzenia notatek, dodawania komentarzy. Przydatną opcją jest też wbudowany słownik, który doskonale sprawdza się przy książkach po angielsku. Ta funkcja czytnika jest naprawdę praktyczna, a samo czytanie nie wymaga od nas przeskakiwania z urządzenia na urządzenie w celu poszukiwania tłumaczenia. Nowością jest ReadRate, która pomaga odkryć książki i pozwala na poinformowanie o nich znajomych.

 

Jeżeli chodzi o samo czytanie – jest ono bardzo wygodne, ale znacznie lepiej może być po ustawieniu sobie własnych preferencji wyświetlania tekstu. Mamy możliwość zmiany szerokości interlinii, marginesów na stronie, czy chociażby rozkładu tekstu i podziału słów. Z takich podstaw jest również suwak do wprowadzania zmian w wielkości fontu, mamy też możliwość zmiany czcionki, a także opcji wyświetlania (pasek stanu, ilość stron do końca rozdziału…).

 

PocketBook dodał też kilka smaczków, które wybrednym użytkownikom z pewnością ułatwią życie. Pierwsza sprawa, że mamy opcję wgrania własnych fontów kompatybilnych z PocketBook. Druga, że jako wygaszacz ekranu (zamiast standardowej strony z logo PocketBook) możemy ustawić okładkę ostatnio czytanej książki. Nie jest to niezbędnik, ale zdecydowanie jest fajnym bajerem. Trzecia sprawa, która dla mnie z tych wszystkich jest chyba akurat najbardziej istotna, to to, że mój PocketBook znajdujący się aktualnie w klasycznym pokrowcu z klapką na ekran zostaje uśpiony za każdym razem, kiedy klapka ląduje na ekranie i odblokowuje się, kiedy otwieram etui. Dla mnie jest to o tyle istotne, że mój pierwszy czytnik został lekko zgnieciony przez otwarty dostęp do ekranu i to spowodowało, że ten popękał i całkowicie się rozlał. Teraz – zostawiając czytnik nawet na krótką chwilę – mam nawyk zamykania go w etui i to sprawia, że jednak jestem o niego nieco spokojniejsza.

 



Legimi na PocketBook

 

Wgranie aplikacji może to być problematyczne, jednak wynika to już bezpośrednio z oprogramowania Legimi, a nie jest winą samego czytnika. Na początku nie do końca potrafiłam się odnaleźć, nie wiedziałam co ze sobą począć i jak działać, ale na szczęście na stronie Legimi wszystko opisane zostało w bardzo prosty i zrozumiały sposób, że z całą instalacją poradziłam sobie bez proszenia innych o pomoc. Nie miałam żadnych problemów ze znalezieniem aplikacji pod mój model czytnika, zrzuceniem jej do pamięci urządzenia czy samą instalacją. W moim przypadku, mimo podjętych wszystkich wymienionych kroków przy instalacji Legimi, problem zaczął się, gdy czytnik nie aktualizował aplikacji. Jednak bez większych stresów przeszłam do kolejnych kroków wypisanych w instrukcji. Co prawda wymagało to ode mnie bezpośredniego kontaktu z obsługą, ale poszło szybko i sprawnie, więc tutaj też nie mam większych zastrzeżeń.

 

Jeżeli chodzi o użytkowanie Legimi – mam wrażenie, że PocketBooki są najlepszymi czytnikami współpracującymi z Legimi. Nie mam do nich żadnych większych zastrzeżeń, chociaż czasami wyskakują różne kwiatki, jak chociażby problemy z pobieraniem książek, ale tutaj wystarczy pilnować aktualizacji czytnika i wszystko będzie działać jak należy. PocketBook Touch Lux 5 współpracuje z Legimi zdecydowanie płynniej – znacznie przyjemniejsze jest przeglądanie książkowej biblioteki.

 



Podsumowanie

 

PocketBook Touch Lux 5 dla mnie jest czytnikiem prawie idealnym. Nie mam większego porównania do innych marek i modeli, ale to, co oferuje mi PocketBook jest zupełnie wystarczające. Na duży plus na pewno wpływa możliwość wgrania aplikacji Legimi, z której namiętnie korzystam też od dobrych kilku lat, ale za bardzo wygodne uważam też regulowanie jasności i koloru światła. Teraz już w ogóle nie muszę martwić się o to, że po dłuższej chwili czytania zaczną mnie boleć oczy. No i to, co uważam za nalepsze podsumowanie mojego korzystania z czytnika - znacznie chętniej czytam książki w wersji elektronicznej niż papierowej. Powiem więcej, po te w papierze sięgam w ostateczności. Także ja zdecydowanie polecam!




Za przekazanie czytnika dziękuję PocketBook.

Facebook PocketBook

Instagram PocketBook




1 komentarz:

  1. Czytnik z podświetlaniem to błogosławieństwo dla młodego rodzica. Co prawda mam Kindle Paperwhite IV, ale pewnie każdy czytnik z regulowanym podświetleniem uznałbym za mistrzostwo świata. Dziecko śpi, ja czytam, czytnik jest wystarczająco podświetlony, a oczy nie bolą. No i też od kiedy mam czytnik, w odstawkę poszedł papier. Wygodniej na czytniku!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.