To była naprawdę dobra książka!
Już od premiery Śladów zbrodni czaiłam się na tę książkę, nie wiedząc do końca o czym jest, jednak mocno sugerując się samym tytułem. To moja częsta praktyka, połączona przy okazji z nieczytaniem opisów, które często niestety są problematyczne i zdradzają dużo za dużo. Wreszcie, dzięki współpracy z księgarnią internetową Inverso, mogłam zaopatrzyć się w tę pozycję i przeczytać ją jeszcze w trakcie trwania Kryminalnego września. Totalnie wpasowała się w klimat tego miesiąca!
Mimo że w tematach około kryminalnych siedzę już od
jakiegoś czasu, to pierwszy raz spotkałam się z autorką, ale też przy okazji z
zawodem przez nią wykonywanym. Czuję się trochę jakbym żyła do tego czasu pod
kamieniem. Ze względu na swoje wykształcenie przyrodnicze, doświadczenie w
pracy w laboratorium, ale też zamiłowanie do kryminalistyki po prostu
przepadłam w tej książce. Totalnie zatraciłam się w wysysaniu z niej informacji
o pracy ekologa sądowego, którym mogłabym zostać od zaraz. Jak zaczęłam, tak
nie było mowy, żeby się od niej gdzieś w międzyczasie oderwać.
Patricia Wiltshire jest ekolożką sądową i
specjalizuje się w palinologii, czyli nauce o pyłkach roślin i zarodnikach
grzybów. Aktualnie swoją wiedzę wykorzystuje do tropienia śladów zbrodni. Dla
większości może się to wydawać dość niepewną metodą, coś na kształt wróżenia z
fusów albo jakiegoś jasnowidzenia, ale okazuje się, że mnóstwo informacji można
uzyskać dzięki profilowi pyłków. Chodzi o odpowiednie i umiejętne wyciąganie
wniosków w oparciu o mikroślady pozostawione przez konkretne gatunki roślin,
które mimo wszystko niejednokrotnie okazały się ważnym dowodem. W Śladach
zbrodni (kupisz tutaj) autorka przeprowadza czytelników przez tajniki swojej pracy –
początkowo przedstawia też trochę siebie, swoje zainteresowania, co może lekko
zbić z tropu, ale zapewniam, że później jest znacznie lepiej. Książka ma trochę
formę taką dziennikową i wydaje się być z jednej strony dość osobista, ale z
drugiej jednak bardziej traktowałabym ją jako reportaż z elementami
popularnonaukowymi. To taki totalny misz masz, który mam wrażenie, że czytałoby
się idealnie, gdyby jednak było tam trochę mniej prywaty i opowieści o sobie.
Jeżeli chodzi o ilość informacji o samej pracy ekologa sądowego, to myślę, że
temat został odpowiednio potraktowany. Powiedziałabym, że nawet został wyczerpany
– szczególnie jeżeli chodzi o czytelników, którzy interesują się różnymi
odnogami kryminalistyki i chcą posiadać wyłącznie ogólną wiedzę o konkretnym
zawodzie.
Jeżeli o mnie chodzi, to ta książka przyniosła mi
mnóstwo zaskoczeń, które po krótkim przemyśleniu wydawały się oczywiste.
Chociaż przyznaję też, że ogromnie zadziwiła mnie dokładność, z jaką autorka
potrafi otworzyć poszczególne trasy i elementy śledczej układanki. To świadczy
przede wszystkim o jej umiejętnościach i ogromnej wiedzy, ale także o dużej
dokładności tej metody badawczej. Mimo wszystko jest to jedna z lepszych
pozycji reportażowych traktujących o konkretnym zawodzie, jaką miałam okazję
przeczytać, i jestem totalnie usatysfakcjonowana jej lekturą, ale także nabytą
dzięki niej nową wiedzą! Ta pewnie nigdy do niczego mi się nie przyda, ale
zdecydowanie nie traktuję jej w kategoriach wiedzy bezużytecznej. Myślę, że to
idealna lektura dla tych, którzy interesują się kryminalistyką, ale też mają
otwartą głowę na bardziej monotonne zawody, gdzie nie trzeba uganiać się za
mordercami. Przed podejściem do tej książki miejcie świadomość, że jest tam
sporo ekologii i botaniki. Osoby, które niechętnie czytają o roślinkach,
różnorodności gatunkowej i ekosystemach mogą czuć się znużone. Mimo wszystko
polecam, warto spróbować!
Lubię takie historie true-crime. Sam mam znajomą, która w kryminalistyce bada robaki w ciałach denatów i pewnie ją ta książka też zainteresuje.
OdpowiedzUsuń