29 lipca

#534. Ostatni dom na zapomnianej ulicy | Catriona Ward


Tak genialnej książki, to ja już dawno nie czytałam!

Bez dwóch zdań Ostatni dom na zapomnianej ulicy ląduje z miejsca wśród najlepszych książek tego roku. Szczerze mam wrażenie, że nic lepszego do końca grudnia już nie uda mi się przeczytać. A nawet śmiem twierdzić, że przez kilka najbliższych lat nie przeczytam nic równie ciekawego i tajemniczego, co wybije mi Ostatni dom z pamięci. To był prawdziwy majstersztyk pod względem samego pomysłu, ale też wykonania. I to jest jedna z tych opowieści, o których się nie zapomina. Wszystko ze sobą idealnie współgrało i tworzyło historię, o której nic nie wiadomo, ale o której też – mimo przeczytanych kolejnych rozdziałów – nie idzie się niczego dowiedzieć. Żeby uzyskać jakiekolwiek rozwiązania trzeba to po prostu przeczytać do samego końca.

 

To historia seryjnego mordercy, ale nie tylko. To także opowieść o porwanym dziecku, zemście i śmierci. Oraz o pewnym zwyczajnym domu na końcu zupełnie przeciętnej ulicy. Wszystkie te historie są prawdziwe, a jednocześnie w każdej z nich kryje się kłamstwo…

 

Ta książka to jedna wielka nieoczywistość i nieprzewidywalność. Sięgając po nią nie myślcie, że wiecie, czego się po niej spodziewać. Nic nie wiecie, o niczym nie macie pojęcia, a Catriona Ward niczego wam nie ułatwi i wcale nie pomoże odnaleźć się w jej pokręconej fabule. Największym zaskoczeniem na początek jest rozdział napisany z perspektywy kota. W tym momencie myślałam, że już nic bardziej zadziwiającego mnie w Ostatnim domu nie spotka. Nic bardziej mylnego… Fabuła prowadzona jest z kilku perspektyw, które na początku wydają się nie mieć ze sobą większego związku, a przy okazji nie mają też większego sensu. Z czasem jednak dochodzą kolejne elementy układanki, na które reagowałam jak nigdy przedtem – po prostu opadała mi kopara. Dosłownie.

 

Uwielbiam tę książkę za wszystko i niczego bym w niej nie zmieniła. Najbardziej urzekła mnie w niej ta tajemniczość i klimat budowany trochę dzięki osobliwym bohaterom, ale też samemu domowi, który już na pierwszy „rzut oka” zieje mrokiem. Bardzo dawno żadna książka nie pobudziła tak mojej wyobraźni, a przy okazji też nie rozbudziła mnie do czytania i poznawania tej historii jak najszybciej do końca. To też jedna z niewielu książek, do której chcę wrócić – i to najlepiej już, teraz. Ciężko powiedzieć o niej coś więcej, żeby nie popsuć nikomu zabawy z odkrywaniem wszystkich zakamarków na własną rękę. Uwierzcie, że takich emocji, jakie dostarczy wam ta książka, nie przeżyliście jeszcze nigdy.

 

To bardzo dziwna powieść, która z całą pewnością nie wszystkich zachwyci tak jak mnie, ale warto wspomnieć jeszcze, że ma konkretny kontekst, że ta historia dąży do konkretnych sytuacji w życiu codziennym części społeczeństwa. Co ciekawe – na końcu tej książki znajduje się też bibliografia. Samej autorce należą się ogromne brawa za wszystko co stworzyła, ale też za ten kontekst. Wszystko jest uzasadnione, nic nie dzieje się przez przypadek.

 

Nie wiem w jaki sposób mogę was jeszcze zachęcić do sięgnięcia po tę powieść. Gwarantuję wam, że niczego napisanego w tym stylu, z tyloma tajemnicami jeszcze nie czytaliście. Po prostu sprawdźcie jaki sekret kryje tytułowy ostatni dom na zapomnianej ulicy…

 


Tytuł oryginału: The Last House On Needless Street
Tłumaczenie: Martyna Tomczak
Wydawnictwo: Czwarta Strona Kryminału
Data wydania: 28 lipca 2021
Moja ocena: 10/10
Za udostępnienie egzemplarza dziękuję Czwartej Strona Kryminału


1 komentarz:

Copyright © rude recenzuje.