To była wyjątkowo trudna książka.
Jestem przyzwyczajona do książek, które są łatwe –
nie dość, że pisane prostym językiem, to jeszcze cała kreacja fabuły i
bohaterów jest łatwo przyswajalna, ale też przewidywalna. Wiedziałam, że Czarny
lampart, czerwony wilk będzie powieścią inną, niż wszystkie te, które do tej
pory czytałam, ale nie spodziewałam się tak kolosalnej różnicy.
Nie znałam wcześniej Marlona Jamesa, nie czytałam
jego książek, chociaż widziałam, że wcześniej był już nagradzany za swoją
twórczość. To było moją podstawą do tego, żeby mieć nadzieję, że jego najnowsza
powieść przypadnie mi go gustu. I przyznam szczerze, że najpierw wystraszyła
mnie objętość, a później lekko odrzucił trudny styl książki. No i ta obietnica
fantasy, które właściwie nie wiem czym jest, bo w ogóle w takich gatunkach się
nie poruszam, też nie zapowiadała nic dobrego. Ze strony na stronę coraz
bardziej się do tej książki przekonywałam, szczególnie przez dziwną i
tajemniczą aurę tej opowieści. Łatwiej nie było, ba, nawet z czasem robiło się
coraz ciężej – mnóstwo bohaterów, różnych historii, które czasami wprawiały
mnie w zagubienie i zakłopotanie. Poza tym myślę, że mało jest mnie w stanie zaskoczyć,
ale to, co James wyprawiał w tej fabule było dla mnie w ogóle nie do
przewidzenia. Tego poziomu brutalności i tak krwawych wydarzeń tutaj się nie
spodziewałam. Mnie to nie odstraszyło, ale jestem pewna, że wrażliwsi mogą czuć
się nieswojo czytając liczne fragmenty opisujące napaści seksualne.
Ale trochę się zakochałam w stworzonym przez autora
świecie, w jego bohaterach i w tych wydarzeniach. Wszystko tak zupełnie inne od
tego, do czego jestem przyzwyczajona w książkach. James zapewnił mi literackie
doznania z palety, o której do tej pory nie miałam pojęcia. Mnóstwo obaw na
początku przerodziło się w moim przypadku w zaciekawienie i chęć poznawania
kolejnych etapów śledztwa, kolejnych postaci na naszej drodze. Taki magiczny,
trochę oniryczny klimat sprawił, że rozpłynęłam się w tej gęstwinie.
Wydawnictwo Echa kolejny już raz pokazało mi, jak
wyglądają książki na najwyższym literackim poziomie. Które wymagają od
czytelnika znacznie więcej niż odbębnienia treści od okładki do okładki. Tak
jak Kształt ruin okazał się najlepszą książką ubiegłego roku w moim osobistym
rankingu przeczytanych książek, tak Czarny lampart, czerwony wilk też na pewno
zajmie wysoką lokatę w tym roku. Przed zabraniem się za nią miejcie świadomość,
że musicie poświęcić jej dużo czasu i cierpliwości, żeby dostać od niej chociaż
odrobinę satysfakcji z lektury. Jest ciężka, trudno się ją czyta, ale jest w
niej jakaś taka magia, która wciąga w ten wykreowany przez Jamesa świat. Nie
żałuję ani minuty, którą poświęciłam na przeczytanie tej powieści. Trochę ją
kocham, a trochę jej nienawidzę, ale nie mogę się doczekać kolejnych tomów!
>Tego poziomu brutalności i tak krwawych wydarzeń tutaj się nie spodziewałam<
OdpowiedzUsuń+ wulgarności i seksu w najróżniejszych konfiguracjach (także ludzko-zwierzęcych). Taka konwencja - to podgatunek fantasy zwany grimdarkiem. Jeśli Ci się ten klimat spodobał, to polecam słowiański grimdark Jacka Komudy: "Jaksa" (są dwie części, powieść "Jaksa, Bies idzie za mną" i zbiór opowiadań "Jaksa"). Nieco mniejsze natężenie wulgarności i seksu, lżej napisane, fajny klimat quasi-słowiański.