Muszę przyznać, że Bez reszty totalnie mnie
zaskoczyło!
Do tej pory miałam okazję poznać jedynie kryminały
starszego z braci Miłoszewskich. Wydawało mi się, że Zygmunt idzie głównie w
kryminały właśnie, a Wojtek skoro jednak zaczął swoją literacką karierę od
napisania książek z pogranicza fantastyki, to sądziłam, że w tym gatunku
pozostanie. Tak się jednak nie stało. Bez reszty to drugi tom serii
kryminalnej, którą przyznam szczerze, że po prostu olałam myśląc, że to książki
związane z fantastyką, po które ja zupełnie nie sięgam. Kiedy już miałam
pewność, że to kryminał trochę się bałam – myślałam, że Wojtek mocno pójdzie w
ślady Zygmunta, że będzie trochę za bardzo inspirował się twórczością starszego
brata… Ale znowu tak się nie stało. Pierwsze spotkanie z młodszym Miłoszewskim
przyniosło mi wiele zaskoczeń i o dziwo wszystkie były pozytywne!
W tej sytuacji ważne i najbardziej rzucające się w
oczy (szczególnie dla tych, którzy znają kryminały Zygmunta Miłoszewskiego)
wydaje mi się to, że młodszy z braci nie sugerował się twórczością tego
starszego i stworzył coś swojego, w czym rzeczywiście czuć jego styl. Przyznaję
bez bicia, że dość mocno doszukiwałam się inspiracji, trochę też na siłę, ale ostatecznie
jej nie znalazłam i kamień spadł mi z serca. To duży plus, ale jednak przecież
nie mogłoby to przesądzić o tym, czy książka jest dobra czy też nie.
Miłoszewski przenosi nas na początek lat
dziewięćdziesiątych, co czuje się już od pierwszych stron. I tak jak wolę
kryminały osadzone we współczesności, tak te lata dziewięćdziesiąte zupełnie mi
nie przeszkadzają, bo jest to czas, który znam, który pamiętam ze swojej
młodości. Czytając Bez reszty miałam taki lekki powiew mojej własnej, życiowej
retrospekcji, co świadczy tylko o tym, jak zręcznie autor operował tymi
charakterystycznymi elementami dla tamtych lat. Najbardziej rzucała mi się w
oczy ta przaśność bohaterów, żarciki i komentarze, które teraz w rozmowie
raczej by tak łatwo nie przeszły. I mimo że to fikcja literacka, to nadal
wszystko zgrabnie komponowało się z całością, że dało się faktycznie wczuć w
ten duszny i brutalny klimat. Mamy tutaj na pierwszym planie przestępczość
zorganizowaną i policjantów, których służba w niczym nie przypomina tej
aktualnej. Aż chciałoby się zapytać, czy w takich warunkach sprawiedliwość
zwycięży? Główny bohater jest bardzo specyficzny i myślę, że łatwo się z nim zgrać
i zainteresować jego życiem – i prywatnym, i zawodowym – które ze strony na
stronę coraz bardziej się komplikuje. Mimo tego, że sporo w Bez reszty
schematyczności, to jednak nadal czyta się to wyjątkowo dobrze i z dużym
zaangażowaniem.
Miałam mnóstwo obaw o to, czy młodszy z braci nie będzie
próbował w swoich kryminałach kopiować tego starszego, ale tak się na szczęście
nie stało. Wojtek Miłoszewski ma swój charakterystyczny styl i potrafi stworzyć
historie, w których czytelnik może wyczuć, że sam autor dobrze się czuje. To
wszystko było takie naturalne i zagrało na wysokim poziomie zarówno pod
względem kreacji fabuły, łączenia wątków, ale też tworzenia samych bohaterów.
Jestem bardzo ciekawa jak ta kryminalna seria ma się do tej fantastycznej i czy
widać po tych powieściach jakiś postęp autora, bo to, co pokazał w Bez reszty
było zadziwiająco dobre. Nawet nie mam się do czego przyczepić! I jeżeli
jesteście fanami kryminałów osadzonych w latach dziewięćdziesiątych, z
gangsterką, narkotykami i złymi glinami w tle, to to jest seria zdecydowanie
dla was. Bez takich amerykańskich naleciałości, po prostu polska przykra
rzeczywistość z tamtych lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz