Rzadko podchodzę do książek ze szczególnie wysokimi
oczekiwaniami i tak też było w przypadku Nigdy się nie dowiesz – wolałam nie
zapeszyć, nie spodziewać się najlepszego, mimo że tytuł był całkiem obiecujący.
Ostatecznie wyszło jak wyszło…
Zdecydowałam się na przeczytanie tej książki przez
jej opis – z jednej strony potwierdzający dość oklepany schemat morderstw
wplecionych gdzieś między kiedyś i dziś, a z drugiej strony na tyle tajemniczy,
że ma się ochotę sprawdzić na własnej skórze o co chodzi, co się tam stanie i
jak bardzo autor zaskoczy.
Grupa przyjaciół, jeszcze za czasów szkolnych,
wspólnie rozmyślała nad swoją przyszłością. Dzieciaki mają tendencję do
wymyślania dość specyficznych zawodów i zajęć na przyszłość, z których
ostatecznie nic nie wychodzi, ale pomysł Willa był dużo bardziej niepokojący
niż wyobrażenia pozostałych. Chłopiec oznajmił znajomym, że zostanie seryjnym
mordercą. Kiedy po latach dochodzi do ponownego spotkania tylko Will się nie
pojawia, a to budzi podejrzenia pozostałych.
Ni to kryminał, ni to thriller. Ja niestety nie
potrafiłam się na poważnie wciągnąć, zaangażować w fabułę, głównie za sprawą lekko
irytujących i miałkich bohaterów, ich życia i poczynań totalnie oderwanych od
rzeczywistości oraz tego, że fabuła tej książki wydała mi się mocno naciągana naciągana.
Akcja tej książki prowadzona jest dwutorowo –
przedstawione są aktualne wydarzenia oraz retrospekcje z przeszłości. Pierwszym
moim zarzutem jest to, że po bohaterach nie widać wyraźnego rozwoju między 1998
a 2015 rokiem – wydawało mi się, że w ciągu 17 lat wiele się zmieni, pojawią
się różnice charakterów, może drobne – ale jednak dość wyraźne – zgrzyty między
bohaterami, które dodadzą pikanterii tej fabule. Liczyłam, że będę mogła
dostrzec różnice w charakterach poszczególnych postaci – jak się zachowywali
kiedyś, jak to wygląda teraz, jakie mają poglądy. Zabrakło mi tej strony
psychologicznej i mimo że przeważnie narzekam, że to ona sprawia, że książki
mnie nudzą i stają się zbyt monotonne, tak tu wyraźnie czegoś brakuje.
Myślę też, że zabrakło umiejętności tworzenia fabuły
trzymającej od początku do samego końca w napięciu. Sam schemat książki z
jednej strony oklepany i powtarzany na wiele sposobów, ale z drugiej strony
inny i ciekawy. Jednak mimo że fabuła miała potencjał, autor miał na nią nawet
niezły pomysł, to zabrakło mi wykonania - za dużo było gadania o niczym, a za
mało robienia i działania. Na niekorzyść wpływały też odrealnione elementy –
prowadzenie śledztwa na własną rękę nie może być takie łatwe, nie wszystko
zostaje podane na tacy, podsunięte pod sam nos i nie każdy wpuści obcych ludzi
do swojego domu, nawet jeśli powiedzą, że są znajomymi kogoś tam z czasów
szkolnych. Bardzo cenię sobie rzeczywiste przedstawienie i oddanie pewnych
powtarzalnych i przewidywalnych zachowań ludzkich w kryminałach i thrillerach,
bo zwyczajnie odczuwam wtedy większy niepokój – podświadomie myślę, że sytuacje
są na tyle prawdziwe, że mogły wydarzyć się na prawdę, a przez też mocniej
wskakuję w buty bohaterów i zaczynam żyć ich życiem.
Mimo mnóstwa mankamentów sięgnęłabym po kolejną
książkę tego autora, licząc skrycie na to, że po debiucie został na tyle mocno
wypunktowany z błędami, że w przyszłości będzie miał większą świadomość tego,
co musi bardziej i dokładniej dopracować. Myślę, że Nigdy się nie dowiesz
będzie odpowiednią książką dla nastoletnich czytelników oraz dla tych, którzy
nie często sięgają po tego typu literaturę. Z kryminalnymi wyjadaczami problem
może być podobny jak u mnie – lekka nuda i skupianie się bardziej na niedociągnięciach
niż na przeżywaniu historii z bohaterami.
Tytuł: Nigdy się nie dowiesz
Tytuł oryginału: The Killer You Know
Autor: S.R. Masters
Wydawnictwo: Burda Publishing Polska
Liczba stron: 479
Data wydania: 20 czerwca 2018
Cena katalogowa: 39,90 zł
Moja ocena: 5/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz