11 sierpnia

#339. Nigdy się nie dowiesz - S.R. Masters


Rzadko podchodzę do książek ze szczególnie wysokimi oczekiwaniami i tak też było w przypadku Nigdy się nie dowiesz – wolałam nie zapeszyć, nie spodziewać się najlepszego, mimo że tytuł był całkiem obiecujący. Ostatecznie wyszło jak wyszło…

Zdecydowałam się na przeczytanie tej książki przez jej opis – z jednej strony potwierdzający dość oklepany schemat morderstw wplecionych gdzieś między kiedyś i dziś, a z drugiej strony na tyle tajemniczy, że ma się ochotę sprawdzić na własnej skórze o co chodzi, co się tam stanie i jak bardzo autor zaskoczy.
Grupa przyjaciół, jeszcze za czasów szkolnych, wspólnie rozmyślała nad swoją przyszłością. Dzieciaki mają tendencję do wymyślania dość specyficznych zawodów i zajęć na przyszłość, z których ostatecznie nic nie wychodzi, ale pomysł Willa był dużo bardziej niepokojący niż wyobrażenia pozostałych. Chłopiec oznajmił znajomym, że zostanie seryjnym mordercą. Kiedy po latach dochodzi do ponownego spotkania tylko Will się nie pojawia, a to budzi podejrzenia pozostałych.
Ni to kryminał, ni to thriller. Ja niestety nie potrafiłam się na poważnie wciągnąć, zaangażować w fabułę, głównie za sprawą lekko irytujących i miałkich bohaterów, ich życia i poczynań totalnie oderwanych od rzeczywistości oraz tego, że fabuła tej książki wydała mi się mocno naciągana naciągana.

Akcja tej książki prowadzona jest dwutorowo – przedstawione są aktualne wydarzenia oraz retrospekcje z przeszłości. Pierwszym moim zarzutem jest to, że po bohaterach nie widać wyraźnego rozwoju między 1998 a 2015 rokiem – wydawało mi się, że w ciągu 17 lat wiele się zmieni, pojawią się różnice charakterów, może drobne – ale jednak dość wyraźne – zgrzyty między bohaterami, które dodadzą pikanterii tej fabule. Liczyłam, że będę mogła dostrzec różnice w charakterach poszczególnych postaci – jak się zachowywali kiedyś, jak to wygląda teraz, jakie mają poglądy. Zabrakło mi tej strony psychologicznej i mimo że przeważnie narzekam, że to ona sprawia, że książki mnie nudzą i stają się zbyt monotonne, tak tu wyraźnie czegoś brakuje.

Myślę też, że zabrakło umiejętności tworzenia fabuły trzymającej od początku do samego końca w napięciu. Sam schemat książki z jednej strony oklepany i powtarzany na wiele sposobów, ale z drugiej strony inny i ciekawy. Jednak mimo że fabuła miała potencjał, autor miał na nią nawet niezły pomysł, to zabrakło mi wykonania - za dużo było gadania o niczym, a za mało robienia i działania. Na niekorzyść wpływały też odrealnione elementy – prowadzenie śledztwa na własną rękę nie może być takie łatwe, nie wszystko zostaje podane na tacy, podsunięte pod sam nos i nie każdy wpuści obcych ludzi do swojego domu, nawet jeśli powiedzą, że są znajomymi kogoś tam z czasów szkolnych. Bardzo cenię sobie rzeczywiste przedstawienie i oddanie pewnych powtarzalnych i przewidywalnych zachowań ludzkich w kryminałach i thrillerach, bo zwyczajnie odczuwam wtedy większy niepokój – podświadomie myślę, że sytuacje są na tyle prawdziwe, że mogły wydarzyć się na prawdę, a przez też mocniej wskakuję w buty bohaterów i zaczynam żyć ich życiem.
Mimo mnóstwa mankamentów sięgnęłabym po kolejną książkę tego autora, licząc skrycie na to, że po debiucie został na tyle mocno wypunktowany z błędami, że w przyszłości będzie miał większą świadomość tego, co musi bardziej i dokładniej dopracować. Myślę, że Nigdy się nie dowiesz będzie odpowiednią książką dla nastoletnich czytelników oraz dla tych, którzy nie często sięgają po tego typu literaturę. Z kryminalnymi wyjadaczami problem może być podobny jak u mnie – lekka nuda i skupianie się bardziej na niedociągnięciach niż na przeżywaniu historii z bohaterami.

Tytuł: Nigdy się nie dowiesz
Tytuł oryginału: The Killer You Know
Autor: S.R. Masters
Wydawnictwo: Burda Publishing Polska
Liczba stron: 479
Data wydania: 20 czerwca 2018
Cena katalogowa: 39,90 zł
Moja ocena: 5/10




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.