Tytuł: Rzeka podziemna
Autor: Tomasz Jastrun
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 240
Data wydania: 3 sierpnia 2016
Cena katalogowa: 29,99 zł
Piękna okładka, polski autor i książka niewiadoma. Tytuł intrygujący,
lekko dołujący, podobnie jak opis. Nie wiadomo o co tak właściwie chodzi, z
czym przyjdzie zmierzyć się czytelnikowi w czasie lektury tej książki.
Dramat pędzącej cywilizacji, depresja i choroba duszy to problemy, z
którymi zmaga się główny bohater powieści Tomasza Jastruna. Mężczyzna miota się
między przeszłością, a teraźniejszością, próbując odnaleźć spokój i ukojenie
duszy. Samotność i brak życiowego celu
pchają go jednak w kierunku nicości – samobójstwa, które może okazać się
odpowiedzią na wszystko, ostatnią deską ratunku, wybawieniem.
Ta książka jest jedną z bardzo niewielu, o których zupełnie nie wiem
co napisać. Początkowo myślałam, że muszę dać sobie chwilę czasu na przetrawienie
jej treści, a wena na pisanie o niej jeszcze zdąży przyjść. Nie przyszła. Z
kompletną pustką głowie zasiadłam, żeby spróbować przekazać Wam chociaż
odrobinę moich myśli i wrażeń po lekturze.
Książkę odebrałam jako relację z życia mężczyzny, pewnego rodzaju
pamiętnik, gdzie opowiada on o swoich problemach, ujawnia przed czytelnikiem
swoją chorobę, w tej najgorszej, najbrudniejszej i najbardziej problematycznej
postaci. Jego wywody, mimo że połączone są z bełkotem obłąkanej osoby, mają w
sobie rzeczywistość, odnoszą się do aktualnych wydarzeń i problemów, uderzając
jednocześnie w najczulsze punkty społeczeństwa. W tej niespójnej opowieści
bezimienny bohater konfrontuje przeszłość z teraźniejszością, wytykając bez
żadnych zahamowań ich największe wady. Dla czytelnika bohater wydaje się być
najgorszym odpadem społeczeństwa – obłąkany hipochondryk, mający problemy z
uzależnieniem od seksu, wykorzystujący młode kobiety, jedynie czyhający na
okazję, który ma problem z ustaleniem swojej osobowości i próbujący odnaleźć
ukojenie w samobójstwie. Tymczasem autor wpasowuje go w sam środek
społeczeństwa, sprawia, że staje się nieodłączną jego częścią, jednocześnie sugerując,
że takie problemy dotykają znacznie większej ilości ludzi, cała populacja jest „zarażona”
głupotą, depresją i czyhającymi na każdym kroku chorobami. Ironia, sarkazm i humor autora, odpowiednio wyważone, są wisienką na tym depresyjnym torcie.
Jest to bardzo mroczna i depresyjna powieść, która wprowadzi
czytelnika w refleksyjny stan. Moim zdaniem to idealna powieść na jesień, która
wbije Was w fotel i do końca lektury nie pozwoli się z niego wygrzebać, która
sprawi, że jeszcze bardziej wczujecie się w jesienny stan i zaczniecie
analizować niektóre kwestie życia, która sprawi, że cała wewnętrzna radość
gdzieś z Was uleci. Z pewnością nie jest to pozycja, która każdemu przypadnie do
gustu. Miejscami bardzo ciężka i trudna, sprawiająca masę problemów przez
dotykaną tematykę. Jednak warta zapoznania.
Czytałam tę książkę i z początku bardzo mi się podobała, ale im dalej w las, tym było gorzej, bo myślałam, że będzie o czymś innym. Ostatecznie jej nie zrecenzowałam, bo nie wiem, co o niej sądzić. Była dziwna. Dobra, ale dziwna. I to nie było to, czego oczekiwałam.
OdpowiedzUsuńLubię takie dziwne i niejednoznaczne powieści ☺
OdpowiedzUsuń