17 października

#178. Rzeka podziemna - Tomasz Jastrun


Tytuł: Rzeka podziemna
Autor: Tomasz Jastrun
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 240
Data wydania: 3 sierpnia 2016
Cena katalogowa: 29,99 zł


Piękna okładka, polski autor i książka niewiadoma. Tytuł intrygujący, lekko dołujący, podobnie jak opis. Nie wiadomo o co tak właściwie chodzi, z czym przyjdzie zmierzyć się czytelnikowi w czasie lektury tej książki.

Dramat pędzącej cywilizacji, depresja i choroba duszy to problemy, z którymi zmaga się główny bohater powieści Tomasza Jastruna. Mężczyzna miota się między przeszłością, a teraźniejszością, próbując odnaleźć spokój i ukojenie duszy. Samotność i  brak życiowego celu pchają go jednak w kierunku nicości – samobójstwa, które może okazać się odpowiedzią na wszystko, ostatnią deską ratunku, wybawieniem. 

Ta książka jest jedną z bardzo niewielu, o których zupełnie nie wiem co napisać. Początkowo myślałam, że muszę dać sobie chwilę czasu na przetrawienie jej treści, a wena na pisanie o niej jeszcze zdąży przyjść. Nie przyszła. Z kompletną pustką głowie zasiadłam, żeby spróbować przekazać Wam chociaż odrobinę moich myśli i wrażeń po lekturze.

Książkę odebrałam jako relację z życia mężczyzny, pewnego rodzaju pamiętnik, gdzie opowiada on o swoich problemach, ujawnia przed czytelnikiem swoją chorobę, w tej najgorszej, najbrudniejszej i najbardziej problematycznej postaci. Jego wywody, mimo że połączone są z bełkotem obłąkanej osoby, mają w sobie rzeczywistość, odnoszą się do aktualnych wydarzeń i problemów, uderzając jednocześnie w najczulsze punkty społeczeństwa. W tej niespójnej opowieści bezimienny bohater konfrontuje przeszłość z teraźniejszością, wytykając bez żadnych zahamowań ich największe wady. Dla czytelnika bohater wydaje się być najgorszym odpadem społeczeństwa – obłąkany hipochondryk, mający problemy z uzależnieniem od seksu, wykorzystujący młode kobiety, jedynie czyhający na okazję, który ma problem z ustaleniem swojej osobowości i próbujący odnaleźć ukojenie w samobójstwie. Tymczasem autor wpasowuje go w sam środek społeczeństwa, sprawia, że staje się nieodłączną jego częścią, jednocześnie sugerując, że takie problemy dotykają znacznie większej ilości ludzi, cała populacja jest „zarażona” głupotą, depresją i czyhającymi na każdym kroku chorobami. Ironia, sarkazm i humor autora, odpowiednio wyważone, są wisienką na tym depresyjnym torcie.

Jest to bardzo mroczna i depresyjna powieść, która wprowadzi czytelnika w refleksyjny stan. Moim zdaniem to idealna powieść na jesień, która wbije Was w fotel i do końca lektury nie pozwoli się z niego wygrzebać, która sprawi, że jeszcze bardziej wczujecie się w jesienny stan i zaczniecie analizować niektóre kwestie życia, która sprawi, że cała wewnętrzna radość gdzieś z Was uleci. Z pewnością nie jest to pozycja, która każdemu przypadnie do gustu. Miejscami bardzo ciężka i trudna, sprawiająca masę problemów przez dotykaną tematykę. Jednak warta zapoznania.


2 komentarze:

  1. Czytałam tę książkę i z początku bardzo mi się podobała, ale im dalej w las, tym było gorzej, bo myślałam, że będzie o czymś innym. Ostatecznie jej nie zrecenzowałam, bo nie wiem, co o niej sądzić. Była dziwna. Dobra, ale dziwna. I to nie było to, czego oczekiwałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lubię takie dziwne i niejednoznaczne powieści ☺

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.