Uwielbiam tę książkę, ale zarazem jej nienawidzę.
Janiszewską miałam okazję internetowo poznać jeszcze
zanim zaczęła pisać książki. I to, co mogę teraz wam powiedzieć, to to bardzo
niepozorna kobieta była. W życiu bym nie powiedziała, że mogłaby stworzyć tak
skomplikowaną i rozbudowaną pod względem wątków kryminalnych serię, którą
debiutowała. Nie, żeby jako kobieta nie mogła, ale po prostu spodziewałam się
po niej czegoś delikatniejszego. A teraz – po Niewybaczalne – zbieram szczękę z
podłogi i zastanawiam się, co jeszcze w sobie skrywa!
Jej najnowszy thriller należy do tych książek, które
czy chcesz, czy nie chcesz, to prawdopodobnie i tak zostanie Ci gdzieś tam w
pamięci. Z jednej strony ją za to uwielbiam, a z drugiej nienawidzę. Tym razem
Janiszewska posunęła się w swojej fabule do zadania krzywdy istocie najbardziej
bezbronnej – dziecku. Wydarzenia umiejscowiła w bardzo zamkniętej,
małomiasteczkowej społeczności, więc jak na tacy mamy podanych wszystkich
prawdopodobnych sprawców zbrodni. I zaczyna się gonienie własnego ogona i
szukanie wyjaśnienia.
Ogromną zaletą tego thrillera są elementy obyczaju
zgrabnie wprowadzone w fabułę. Dzięki tym wstawkom poznajemy losy bohaterów,
ale także związki i relacje, które nadają całej historii jeszcze bardziej
dusznego i tłocznego charakteru. W tym przypadku nie były one przytłaczające, a
wręcz przeciwnie, z ciekawością poznawałam kolejne epizody z życia konkretnych
postaci. Druga sprawa, że fabuła poprowadzona została na dwie osie czasowe,
więc nie dość, że mamy pogląd na rzeczywistość i teraźniejsze wydarzenia, to
jeszcze stopniowo dowiadujemy się, co właściwie działo się w przeszłości. Autorka
wykorzystała to też do budowania napięcia i wprowadzania cliff hangerów na
koniec rozdziałów. Nie zabrakło też brutalności, którą bardzo lubię, ale
wykorzystaną na dziecku, za czym w ostatnim czasie nie przepadam. Od kiedy
jestem matką bardzo ciężko przychodzi mi czytanie o takich zbrodniach, bo moja
wyobraźnia szybko zaczyna szaleć i za bardzo, za łatwo we wszystko się angażuję.
Cała ta historia została zbudowana na kreacji autorki wokół prawdziwych
wydarzeń, a do sprawy, o której wspomina Janiszewska, koniecznie muszę zajrzeć
z czystej ciekawości.
Janiszewska odwaliła tutaj kawał dobrej roboty i
trzeba przyznać, że to thriller, który wstrząsa i prześladuje od pierwszej
strony. Nie można o nim zapomnieć z ciekawości, póki się nie rozwiąże tej
brutalnej zagadki. A później... no cóż, też nie można o nim zapomnieć, bo ta
historia po prostu nie chce wyjść z głowy. Bo jak można zrobić taką krzywdę
dziecku? I tak jak bardzo lubię trylogię Janiszewskiej, tak uważam, że tym
razem przeszła samą siebie. Bardzo wysoko postawiła sobie poprzeczkę i ja już
zacieram ręce na jej kolejne książki, jeżeli tak to ma wyglądać!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz