Do dwóch razy sztuka.
Z Läckberg mam niestety dość mieszane wspomnienia.
Nie jest to moja ulubienica, a nawet powiedziałabym, że jej książki omijałam
już świadomie. Jakiś czas temu przesłuchałam pierwszy tom Sagi o Fjällbace –
Księżniczka z lodu i przyznam szczerze, że na ten moment nawet nie pamiętam o
co tam chodziło, co się działo. Wiem jedno – było tam na tyle dużo wątków
obyczajowych, że całkowicie odebrało mi to przyjemność z kontynuowania
słuchania tej książki. Ostatecznie niestety była jedną z tych, które mi jednym
uchem wpadają, a drugim wypadają. Sprawa inaczej się miała już przy tej nowej
serii, która podobno ma się skończyć już z drugim tomem. Dla mnie to jest
bardzo dobry znak, bo nie przepadam za rozciąganiem wszystkich wątków w
nieskończoność. A że przy okazji sporo osób sugerowało mi, że Złota klatka może
mi się bardziej spodobać, to wreszcie uległam pokusie i spróbowałam.
Mam wrażenie, że ta seria z Faye w roli głównej różni
się od poprzednich książek tej autorki przede wszystkim samym podejściem.
Powiedziałabym, że Saga o Fjällbace miała mieścić się w ramy kryminału, co moim
zdaniem trochę nie wyszło, a właściwie wyszło dość sztucznie i jakby trochę na
siłę. Nie dopatrywałabym się w tym przypadku winy tłumacza, bo zarówno pierwszą
jak i drugą serię tłumaczy ta sama osoba. Chociaż nigdy nic nie wiadomo. Tutaj,
przy Złotej klatce, podejście jest nieco inne i przez tę historię jednak
bardziej się płynie. Jest zdecydowanie swobodniejsza w odbiorze, a przy tym
nadal intrygująca. Jak na thriller psychologiczny jest całkiem niezła, chociaż
momentami bardzo przewidywalna. Nadal też wyraźnie czuć samą Läckberg i tą jej
chęć wciskania wątków obyczajowych wszędzie tam, gdzie się tylko da. Pierwsza
połowa książki może być najtrudniejsza dla wszystkich tych, którzy faktycznie
będą szukać w niej tych emocji i wątków kryminalnych. To właśnie na początku
poznajemy samą bohaterkę i wykreowany zostaje cały jej świat – duży nacisk
postawiony został na przedstawieniu relacji z mężem, ale pojawiają się też
wątki zawodowe, przyjacielskie, a także poznajemy fragmenty przeszłości.
Dopiero druga połowa zaczyna nieco bardziej rozkręcać się pod kątem thrillera,
a wszystkie poszczególne wydarzenia wydają się mieć psychologiczne
usprawiedliwienie w przedstawianych wcześniej faktach.
Byłam szczerze zdziwiona, kiedy skończyłam
odsłuchiwanie tej książki i stwierdziłam, że naprawdę dobrze spędziłam przy
niej czas. Myślałam, że jednak Läckberg nigdy nie zaskoczy mnie w pozytywny
sposób, a jednak udało jej się to dość szybko. Mam wrażenie, że do pewnego
momentu była to bardzo rzeczywista opowieść, później dopiero zaczęły pojawiać
się wstawki, które jednak mają nadać książce temperamentu i mają ją trochę
podkręcić. Ogólne wrażenia bardzo na plus – na tyle, że w najbliższym tygodniu
jeszcze wezmę się za kolejny tom tej serii i sprawdzę, czy poziom zostanie
utrzymany. Jednak zanim zdecydujecie się na książki tej autorki warto mieć na
uwadze, że Läckberg lubi opisywać zarówno aspekty psychologiczne, ale także po
prostu miksować wątki obyczajowe. To zdecydowanie ostrzeżenie dla wszystkich
tych, którzy czekają tutaj na mocne wrażenia i gęsią skórkę podniecenia. Nie
tym razem. Ale nie zamykajcie się na tę historię, może popłyniecie z jej nurtem
tak jak ja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz