28 września

#495. Virga | Klaudiusz Szymańczak

To jest autor, którego powinniście już dawno poznać.


Zacznę od tego, że kiedy usłyszałam, że na rynku ma się pojawić kolejna powieść Szymańczaka, najpierw zrobiło mi się smutno. Dopiero później zaczęłam się szczerze cieszyć, bo jest to jeden z tych moich polskich pewniaków, po których sięgam bez najmniejszych oporów. No ale zapytacie pewnie skąd ten mój smutek? Ano spowodowany jest tym, że mimo tak doskonałego warsztatu, tak świetnej kreacji wydarzeń, to jakoś się pomija tego autora – mało się o nim mówi, mało się pokazuje i równie mało się go poleca. I szczerze muszę przyznać, że przez to wszystko i ja przez jakiś czas w ogóle nie pamiętałam o jego istnieniu i o tym równie dobrym Mrocznym świcie, od którego zaczęła się moja miłość. Po prostu przepadł w natłoku tych wszystkich wydawniczych nowości.

 

Mam wrażenie, że Szymańczakowi sprawę z pisaniem takich kryminałów ułatwia doświadczenie w pracy w policji. Mimo że w swoich powieściach przenosi się też daleko za ocean, gdzie zasady służby pewnie są zupełnie inne niż u nas, to i tak to wszystko zawsze ma ręce i nogi i wydaje się być bardzo wiarygodne. Druga sprawa, która może mieć po części związek z policją, ale pewnie bardziej odzwierciedla po prostu osobowość samego autora – to ta surowość. Dla mnie to jest kryminał prawie idealny i tylko utwierdza mnie to w przekonaniu, że męski punkt widzenia, męski sposób interpretacji i opisywania wydarzeń to jest właśnie to, czego przeważnie w kryminałach szukam. Oczywiście zdarza się, że potrzebuję też książek z miłostkami w tle, ale jednak te mocne kryminały u mnie królują. Krótko, treściwie i na temat. Bez żadnego rozwodzenia się na boki, bez wchodzenia w warstwy obyczajowe i nadmiernego rozbudowywania życia bohaterów. Paradoksalne jest to, że mimo że tak stosunkowo niewiele dowiadujemy się o ich życiu, to nadal jesteśmy w stanie się z nimi polubić. Mam wrażenie, że Szymańczak przy kreowaniu swoich bohaterów jednak znacznie większy nacisk kładzie na zbudowanie relacji z czytelnikiem przez nadawanie na tych samych falach i podobne podejście do niektórych tematów. Teraz, jak tak na spokojnie sobie o tym myślę, to jednak większość postaci raczej buduje swoje znajomości z czytelnikami na podstawie podobnych doświadczeń lub wywoływania konkretnych uczuć przez wydarzenia z przeszłości lub teraźniejszości. Czasami oczywiście dochodzą do tego podobne zachowania czy sposób myślenia, ale jak widać u Szymańczaka – nie trzeba się zagłębiać w życie bohaterów, żeby ich polubić. Co ciekawe, wydaje mi się, że w tych bohaterach jest też sporo samego autora.

 

Fabuła moim zdaniem jest wyjątkowo ciekawa i jednocześnie taka trochę chwytająca za serce. Zawsze za najgorsze – czyli te najbardziej zapadające w pamięć i najbardziej przerażające – uważałam kryminały, w których ofiarami są dzieci. W moim przekonaniu wystarczy napisać powieść z dziecięcą krzywdą i ona już w moim osobistym rankingu wskakuje półkę wyżej. Szymańczak wskoczył już dzięki tym dziecięcym samobójstwom dosyć wysoko, ale to nie wystarczyłoby, żeby utrzymać moje zainteresowanie do końca książki i przede wszystkim nie sprawiłoby to, że tak chętnie bym wam ją polecała. I chociaż początkowo myślałam, że opis książki robi jej krzywdę, że za dużo tam informacji odnośnie samej fabuły, to po przeczytaniu stwierdzam, że tam się dzieje naprawdę dużo i wchodząc w akcję zapomina się o tym, co pojawiło się w opisie. Poza tym jest bardzo klimatycznie i tak niepewnie przez co jeszcze chętniej wchodzi się w te wydarzenia.

 

Pocieszające jest to, że Szymańczak pojawił się na tegorocznej Grandzie, gdzie – z tego co mi wiadomo – zainteresował swoją osobą już kilku nowych czytelników. Cieszę się, że pojawia się gdziekolwiek, ale nadal mam wrażenie, że to za mało, szczególnie w czasach, gdzie co chwilę wydaje się kolejną powieść w podobnym stylu i łatwo zapomnieć o konkretnym autorze. Nawet zupełnie przypadkowo. Jego powieści są świetne, chociaż Virga moim zdaniem jest jeszcze lepsza, jeszcze bardziej dopracowana i taka też trochę przy okazji chwytająca za serce. Dużo w niej mroku, dużo w niej krzywdy. Powiedziałabym, że to taki kryminalny koncentrat, który owszem można rozcieńczyć, ale największą moc ma właśnie w takiej formie. Dajcie szansę Szymańczakowi, przeczytajcie to.





Wydawnictwo: Literackie
Data wydania: 30 września 2020
Moja ocena: 8,5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.