Subiektywny
ranking książek przyrodniczych.
Dopiero co
przywitaliśmy się z wiosną, a ona już zdążyła spłatać nam kilka iście zimowych
figli. Moim sposobem na przywołanie jej na dobre jest czytanie książek o
tematyce przyrodniczej, które chociaż w podświadomości pozwolą mi się już cieszyć
naturą w pełnym rozkwicie. Będąc myślami gdzieś tam w okolicach maja, szybciej
i przyjemniej zleci mi ten okres, który idealnie odzwierciedlają dwa polskie przysłowia
„w marcu jak w garncu” oraz „kwiecień plecień, bo przeplata trochę zimy, trochę
lata”. Pomyślałam zatem, że tym razem podzielę się z wami kilkoma
najciekawszymi moim zdaniem pozycjami, z którymi warto się zapoznać.
Z
tegorocznych świeżynek chciałam polecić wam Terra Insecta
i Zbrodnie robali, które tematycznie są do siebie podobne, ale treść mają
zupełnie inną. Książka Anne Sverdrup-Thygeson (która jest profesorem na
Norweskim Uniwersytecie Nauk Przyrodniczych) jest bardzo ogólna, ale to akurat
jest jej ogromną zaletą. Myślę, że to dobra pozycja dla wszystkich, którzy
chcieli by wejść w świat owadów, ale też nie boją się wiadomości ogólnych, chociażby
o taksonomii. Mimo że napisana jest przez naukowca, nie pojawia się w niej
wiele sformułowań naukowych, a nawet powiedziałabym, że pisana jest językiem
potocznym i bardzo dobrze się ją czyta. Mnóstwo w niej ciekawostek ze świata
owadów, więc myślę, że nawet największe marudy dadzą się wciągnąć w życie tych
malutkich istot.
Jeżeli
chodzi o książkę Amy Stewart, to jej forma jest zupełnie inna niż w przypadku
książki Terra
Insecta, a sam tytuł wyraźnie wskazuje, na czym autorka się skupiła. Po Zbrodniach
roślin, która według mnie też jest pozycją obowiązkową do przeczytania i
która w tym rankingu też musiała się znaleźć, przyszła kolej na wznowienie ciekawostek
o morderczych robalach, czyli po prostu Zbrodnie robali. Zarówno książka o roślinach, jak i ta o robalach ma
motyw przewodni, którym są zbrodnie. Autorka w obu swoich publikacjach
przedstawia czytelnikom gatunki, które mogą stanowić zagrożenie dla organizmu
człowieka lub zwierzęcia. W obu publikacjach mamy spory przekrój skutków, które
mogą wywoływać konkretne gatunki – zaczynając od tych łagodniejszych i
praktycznie neutralnych, aż po te trujące, które mogą powodować śmierć.
Życie
oceanów i Jak czytać wodę to kolejne dwie książki podobne tematycznie, jednak
różne ze względu na treść. Tym razem podobne pod tym względem, że obie o wodzie
– w przypadku książki Roberta Hofrichtera jako o ekosystemie oceanicznym, a u Tristana
Gooleya o mniejszych akwenach wodnych, czyli jeziorach i morzach, a nawet w
kałużach. Życie oceanów bardziej jednak skupia się na biologii oceanów, czyli
życiu i rozmnażaniu organizmów, które tam żyją i pisana jest lekkim i
przyjemnym językiem. Natomiast Jak czytać wodę, to bardziej poradnik ze
wskazówkami jak odczytywać niektóre właściwości wody, skupiający się również na
elementach technicznych, do którego trzeba podejść z uwagą i w pełnym skupieniu.
Mimo tego, że jest bardziej wymagającą lekturą uważam, że jest warta
poświęcenia czasu i uwagi.
Przewodnik
wędrowca to kolejna książka Tristana Gooleya, którą chciałam wam polecić. Mimo
że oceny ma średnie, to ja za takimi książkami bardzo przepadam. Jest w niej
coś uroczego, a przy okazji mnóstwo w niej ciekawych informacji i to takich
ogólnych – bo trochę o zwierzętach i roślinach, ale też o wykorzystywaniu
naturalnych elementów przy pieszych wędrówkach. Mam wrażenie, że i do tej
pozycji trzeba podejść z otwartą głową i chęcią przyswojenia przekazywanych
przez autora informacji. Dla niektórych może okazać się przytłaczająca, ale
znowu powtarzam, że warto dać jej szansę.
Jestem
ciekawa jakie są wasze ulubione książki przyrodnicze i jakie macie sposoby na
skuteczne przywołanie wiosny!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz