Musicie wiedzieć, że Coben jest moją kryminalną
miłością życia i to właśnie od jego książek zaczęło się moje nałogowe czytanie.
Uwielbiam jego serie, uwielbiam bohaterów, ale bardzo
doceniam też pojedyncze tomy, w które widać, że wkłada mnóstwo pracy, tym
bardziej próbując połączyć je z niektórymi tomami swoich cykli. Umiejętnie
tworzy historie, których nigdy nie potrafiłam do końca rozgryźć, które zawsze
gdzieś zaskakiwały i dawały mnóstwo przyjemności. Tak było i tym razem, że aż
żal było doczytywać książkę do końca.
Detektyw Nap Dumas nigdy nie pogodził się z
niespodziewaną i tragiczną śmiercią brata, a ostatnie morderstwo z okolicy zasiało
w nim jeszcze większe ziarno niepewności. W samochodzie sprawcy znaleziono
odciski palców jego byłej dziewczyny, która nie dość, że odeszła od niego
kolejnego dnia po śmierci jego brata, to dodatkowo teraz uznana została za
zaginioną. Wszystkie znaki wskazują na to, że to dziwny zbieg okoliczności, ale
Dumas postanawia drążyć temat i dowiedzieć się, co się stało tamtej nocy i
gdzie podziewa się zaginiona Maura.
Nie odpuszczaj
naprawdę bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło i mocno zaintrygowało, i chociaż pod
koniec zaczęłam układać elementy tej kryminalnej układanki, to jednak nadal nie
odebrało mi przyjemności z dalszego czytania. Po przemyśleniu sprawy i
poukładaniu emocji i odczuć w odpowiednie miejsca w głowie, doszłam do wniosku,
że poza tym, że fabuła była bardzo mocno amerykańska, była też trochę przewidywalna
i lekko schematyczna. Powiedziałabym, że idealna na film czy kilka epizodów
serialu.
Od samego początku dzieje się bardzo dużo – jest dużo
akcji, wydarzeń, które wydają się zupełnie ze sobą nie łączyć i bardzo mało
faktów. Coben potrafi doskonale grać na naiwności czytelników i tworzyć fabuły,
które wydają się banalne do rozwiązania, a w rzeczywistości takie nie są.
Potrafi też stopniowo podsycać ciekawość i maskować między wierszami
informacje, które odgrywają kluczową rolę do rozwiązania sprawy, a na
konkretnym etapie wydają się być w ogóle bez znaczenia. Znakomicie zgrywa też
przeszłość z teraźniejszością i co najważniejsze – w swojej fikcji zatrzymuje
maksymalną ilość rzeczywistości, że czyta się to z dreszczykiem przerażenia na
plecach.
Niewielkie grono bohaterów da się lubić – mam wrażenie,
że Coben nie próbuje kreować ich na zasadzie przeciwstawieństw, czyli dobry kontra
zły i na dobrą sprawę nie ma tu ani bieli, ani czerni. Wszystko jest pośrednie,
w kolorach szarości, a każdy z bohaterów poza tym, że wykazuje się przyjaznymi
cechami, ma też trochę na sumieniu. Mam też wrażenie, że te postacie są trochę stworzone
na jedno kopyto – wszystkie bardzo podobne. Aż chciałoby się napisać takie
same, ale trochę inne. Chodzi mi o to, że pomimo różnych sytuacji życiowych,
innych wspomnień i przeżyć z młodości, ostatecznie zachowują się podobnie i
niestety, ale te zachowania są przewidywalne. Powiedziałabym też, że każdy z
nich jest twardy z zewnątrz, miękki w środku.
Mimo tego, że książki Cobena uwielbiam i jako jeden z nielicznych autorów nigdy mnie jeszcze nie zawiódł, potrafię znaleźć w jego powieściach drobne mankamenty. Chociaż ostatecznie wychodzi na to, że jest ich całkiem sporo, to jednak Nie odpuszczaj będzie jedną z moich ulubionych książek tego autora. Znakomicie mi się ją czytało i co najważniejsze, właśnie takiej książki potrzebowałam w tym momencie, żeby ruszyć dalej z innymi.
Tytuł: Nie odpuszczaj
Tytuł oryginału: Don't Let Go
Autor: Harlan Coben
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 400
Data wydania: 3 października 2018
Cena katalogowa: 34,90 zł
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz