True crime to chyba jedyny gatunek literacki, który po polsku zawsze, w
każdej kombinacji brzmi niezręcznie, ale ta niezręczność wychodzi szczególnie w
rozmowie.
W dosłownym tłumaczeniu to „prawdziwa zbrodnia”, ale mówienie, że jest
się fanem prawdziwej zbrodni brzmi co najmniej dziwnie, a dla niektórych
rozmówców może zabrzmieć nawet podejrzanie. Dlatego tak jak osobiście ułatwiam
sobie życie nazywaniem romansów i literatury obyczajowej babskimi książkami,
tak tytułem true crime nazywam książki pisane na podstawie rzeczywistych
przestępstw. I dodam jeszcze tylko, że nic nie sprawia mi takiej satysfakcji
jak porządnie skonstruowana książka z prawdziwymi zbrodniami jako element
główny.
Mimo że do tej pory postać Izy Michalewicz nie była mi w ogóle znana, to
jej – jak się później okazało – kolejna książka wpadła mi w oko jeszcze na
długo przed oficjalną premierą. Nie potrzebowałam żadnej dodatkowej zachęty,
poza okładkowym opisem, żeby zgłosić się po nią. Czytałam ją powoli, jak żadną
inną książkę, ale z własnej woli, a nie z nudów i monotonii. Miałam ogromne oczekiwania
wobec tej pozycji, a autorce – o dziwo – udało się sprostać. Większość moich
książkowych przewidywań praktycznie w ogóle się nie sprawdza, stąd moje zdziwienie
i bardzo pozytywne zaskoczenie. Zbrodnie prawie doskonałe to mocna i surowa
książka, tym samym bardzo dobitna i prawdziwa.
Zacznę od tego, Michalewicz odwaliła kawał dobrej roboty zbierając i ujarzmiając ten ogrom informacji o poszczególnych, przez większość już dawno zapomnianych, brutalnych zbrodniach. Na dobrą sprawę jej zbiór reportaży mam ochotę określić po prostu jako kompendium wiedzy o konkretnych sprawach – od bardzo medialnej sprawy „skóry”, przez tajemniczą maskę, aż po morderstwo Jaroszewicza. Część opisywanych zbrodni była bardzo medialna, jednak niektóre z nich nie były mi zupełnie znane, ale zapewniam Was, że po lekturze książki Michalewicz na długo pozostaną w mojej pamięci. Autorka w bardzo dokładny sposób, krok po kroku, przeprowadza czytelnika przez kolejne sprawy, ukazując przy tym ułomność wymiaru sprawiedliwości i wspominając o problemach, które napotykała podczas zbierania materiału do tej publikacji. Nie przebiera w słowach, momentami jest trochę bezczelna, ale i bardzo bezpośrednia, a to wszystko zdecydowanie podkręca klimat jej reportaży. Podejrzewam, że większość opisywanych przez autorkę zbrodni może wprawić czytelnika o słabszych nerwach w porządne zakłopotanie, a nawet może i obrzydzenie. Na książkę Michalewicz trochę brakuje mi słów, bo autorka wykazała się naprawdę ogromną kompetencją i zaangażowaniem.
To jest książka, której nie da się przeczytać w godzinę czy dwie i na
pewno nie będzie typową zapchajdziurą między kolejnymi lekturami. To pozycja
dla świadomego czytelnika, który chce zagłębić się w szczegóły dotyczące spraw
dawno uznanych za nierozwiązywalne. Jeżeli miałabym ją porównać do
jakiejkolwiek książki, powiedziałabym, że najbliżej jej do reportaży Justyny
Kopińskiej Polska odwraca oczy, jednak Michalewicz przygotowała reportaże w
bardziej szczegółowej i rozbudowanej wersji. Znakomita, ciężka książka,
zdecydowanie warta Waszej uwagi.
Tytuł: Zbrodnie prawie doskonałe. Policyjne Archiwum X
Autor: Iza Michalewicz
Wydawnictwo: Znak
Liczba stron: 384
Data wydania: 28 lutego 2018
Cena katalogowa: 39,90 zł
Moja ocena: 8/10
Moja ocena: 8/10
Czy są bardzo szczegółowo opisane te morderstwa? Pytam z ciekawości, nie mając żadnych planów na przyszłość z tym związanych zaznaczę ;)
OdpowiedzUsuńTytuł zapisuję :)
OdpowiedzUsuńOstatnio zauważyłem że przestały się tutaj moje komentarze pojawiać a nie wiem czemu.. cenzura ;)
OdpowiedzUsuń