25 czerwca

#136. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet - Stieg Larsson




Tytuł: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet
Tytuł oryginału: Män som hatar kvinnor
Autor: Stieg Larsson
Wydawnictwo: Czarna Owca
Liczba stron: 640
Data wydania: 4 listopada 2008
Cena katalogowa: 39,90 zł

Książkę przeczytałam przy wykorzystaniu jednej z metod szybkiego czytania. 
Jeżeli jesteście ciekawi samej metody jak i rezultatów - zapraszam do postu (odnośnik poniżej).



Do trylogii Larssona zbierałam się bardzo długo. Jesienią ubiegłego roku trafiły do mnie trzy tomy jako wygrana w jednym z konkursów. Z każdej strony czułam presję, aby wreszcie sięgnąć po ten kryminał, bo podobno jest taki dobry. Nawet film już mam dawno za sobą, chociaż zupełnie nie pamiętam jego fabuły (i nie przypomniała mi się nawet w czasie czytania książki). Ale do ogólnie wychwalanych tytułów mam dystans, znów długo zwlekałam – ale może i lepiej.

Mikael Blomkvist, dziennikarz i wydawca gazety Millennium, otrzymuje wyjątkowe i bardzo tajemnicze zlecenie od jednego z magnatów przemysłowych – Henrika Vangera. Chodzi o rozwiązanie zaginięcia Harriet Vanger, która rozpłynęła się w powietrzu czterdzieści lat wcześniej. Dodatkowym zadaniem staje się spisanie historii rodziny Vangerów, co jednocześnie ma stanowić ułatwienie do poszukiwań. Sprawa jest bardzo skomplikowana, a rozwiązanie jej niemal graniczy z cudem.



Męczyłam się przeokropnie z pierwszym tomem. Nawiązałam z nim relację hate-love – na początku go nienawidziłam, a później się w nim zakochałam. Próbowałam go czytać na wszystkie możliwe sposoby - najpierw jako książkę papierową, ale okazała się ona za gruba i za ciężka, szczególnie do podróży, później próbowałam z ebookiem, ale nawet on nie pomagał na nudę i potwornie rozwlekłe opisy, a na koniec zmierzyłam się z tą pozycją w zestawieniu książka papierowa + audiobook, co zdecydowanie pomogło.
Autor ma okropną tendencję do opisywania najdrobniejszych szczegółów, które przeważnie nie wnosiły nic szczególnego do samej fabuły książki, oczywiście poza wspomnianą już nudą. Początek, mam na myśli jakieś 200 stron, dłużyły się niemiłosiernie, jak flaki z olejem. To on sprawił, że dwukrotnie miałam ochotę wypieprzyć tę książkę przez okno. Zupełnie się tego nie spodziewałam – jak to możliwe, skoro wszyscy tak zachwalają tę pozycję? Później było lepiej, zdecydowanie lepiej i nie mogłam się od niej oderwać, nie mogłam przestać czytać! Świetnie wykreowana, bardzo, ale to bardzo rozbudowana intryga kryminalna, w której pojawiają się odniesienia do rodzinnej przeszłości, religii i kultywowanych obrządków.

Przerażająco brutalna książka, której fabuła aż napawa zdumieniem i sprawia, że w głowie pojawiają się pytania skąd autorowi wziął się pomysł na tego typu książkę.



Mikaela i Lisbeth pokochałam. Jego trochę mniej, ją znacznie bardziej. On niby zaradny i męski, ale jednocześnie jakiś taki ciapowaty, szczególnie przy Salander. A ona to kobieta, która na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie super pewnej siebie, która zdecydowanie rzuca się w oczy i wyróżnia się z tłumu. Ma jednak swoje problemy, słabsze punkty, które obnażają jej drugą naturę – wydaje się być osobą ukrywającą swoją prawdziwą osobowość pod tym kolorowym teatrzykiem makijażu, fryzur, kolczyków i tatuaży. Mam wrażenie, że Mikael i Lisbeth byli marionetkami Larssona i to na nich autor obnażał błędy i liczne pomyłki społeczeństwa – zaczynając od uprzedzeń i obaw przed osobami wyglądającymi inaczej, aż po pojawiające się konsekwencje za przemilczanie pewnych kwestii.

Jedyna uwaga z mojej strony do bohaterów to ich liczba – było ich zdecydowanie za dużo, szczególnie przy poruszaniu kwestii rodzinnej historii, co wprowadzało dodatkowo okropne zamieszanie, mnie wręcz odpychało od lektury. Jednak mam wrażenie, że taki był zamysł Larssona, by uśpić czujność czytelnika, wprowadzić zamęt i niechęć, żeby skupienie gdzieś prysło, a to wiązało się z większym problemem rozwikłania zagadki.


Z ogromną chęcią zapoznam się z kolejnymi tomami tej trylogii, jednak do pierwszej części już prawdopodobnie nigdy nie wrócę. Teraz czas na ponowne obejrzenie filmu. Jeżeli bałagan w powieści nie jest Wam straszny i nie przeraża Was większa ilość bohaterów, w których nie sposób się połapać, to zdecydowanie polecam Wam tę książkę, jeżeli oczywiście jeszcze nie mieliście okazji jej czytać! 


8 komentarzy:

  1. Uwielbiam całą sagę oraz jej skandynawską ekranizację. Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja kocham te trylogie, jest moja ulubiona seria ksiazek. :3 Co do poczatku masz racje, dosc dlugo sie rozkreca i pamietam, ze tez bylam mocno zniechecona. Ale potem sie zakochalam. I zgadzam sie co do Mikaela, niby spoko facet, ale z drugiej strony taka ciapa... :D Lisbeth jest jedna z moich ulubionych postaci wszech czasow. A nastepne tomy bardziej skupiaja sie na niej, wiec jestem ciekawa, czy Ci sie spodobaja. :)
    (Przepraszam za brak polskich znakow - pisze z zagranicy :P).

    OdpowiedzUsuń
  3. Zabieram się za sięgnięcie po tę trylogię od dobrych kilku miesięcy. Na zeszłoroczne święta dostałem wszystkie trzy tomy pod choinkę, jednak do tej pory leżą nietknięte. Mam nadzieję, że chociaż do końca roku uda mi się sięgnąć po pierwszą część ;) Nie mogę się doczekać, choć jednocześnie trochę się jej boję :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Pierwszy tom podobał mi się przeokropnie, ale kolejne nie były już tak genialne.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja tego bałaganu tak nie odczułam. Uważam natomiast, że pierwszy tom jest najlepszy z całej serii. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo chętnie przeczytam :) Widziałam parę lat temu film, który zrobił na mnie duże wrażenie. Nie chciałam czytać książki, czekałam na kolejne części filmu... no ale się nie doczekałam :( Więc zabiorę się za papierowe wersje :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam tę trylogię, gdy była w Polsce nowością, byłam wtedy w gimnazjum i się zachwycałam. :) Pamiętam, że początek pierwszego tomu rzeczywiście był trudny do przyswojenia, proces głównego bohatera itp., ale po chwili wszystko się zmieniło i resztę książki, a także kolejne dwa tomy, po prostu pochłonęłam. Nie sięgnęłam jednak po czwarty tom, napisał go ktoś inny, to trochę bez sensu...Po za tym Larrson jest mi bliski światopoglądowo, walczył w słusznym celu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Słyszałam już wiele różnych opinii na temat tej trylogii, ale sama nie miałam do tej pory okazji jej przeczytać. Póki co raczej po nią nie sięgnę, bo nie cierpię masy bohaterów i ogólnego bałaganu w książce.

    Pozdrawiam
    www.carolinelivre.pl

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.