09 lutego

#556. Dolina cieni | Bartosz Szczygielski

 

Kolejna książka Szczygielskiego, w której dzieje się naprawdę dużo.


Przeczytałam prawie wszystkie książki, które do tej pory napisał Szczygielski (do przeczytania zostaje mi jeszcze Krok trzeci, ale wszystko w swoim czasie). Myślę, że mogę ocenić jego twórczość nieco bardziej ogólnie, mając porównanie z innymi tytułami i patrząc na to, jak ta jego kariera i umiejętności rozwijały się na przestrzeni lat. Powiem szczerze, że pruszkowska trylogia, którą zadebiutował, miała dla mnie najbardziej niepowtarzalny klimat, była zdecydowanie najbardziej brutalna i nadal mam do niej ogromny sentyment. To było to, co lubię najbardziej. Muszę jednak przyznać, że Szczygielski jest na tyle sprytnym autorem, że po tej wspomnianej serii, za każdym razem, przy każdej kolejnej książce, balansuje na krawędzi eksperymentowania i popisywania się wykorzystaniem nowych motywów, a pokazaniem czytelnikom swoich znaków szczególnych. Czasami bardziej go zarzuci na stronę eksperymentów, a czasami wyjdzie z niego więcej mroku, którym popisywał się w pruszkowskiej trylogii.

 

Mam wrażenie, że Dolina cieni jest gdzieś tak trochę po środku, ale jednak z przewagą eksperymentów. Sporo w niej mroku i tajemnic, ale z drugiej strony chyba tym razem pojawiło się więcej motywów sensacyjnych, bardziej dynamicznych, na które czasami przymknęłabym nawet trochę oko. Warto wspomnieć, że Szczygielski w ogóle jest wyjątkowo dobry w cliff hangery i wydaje mi się, że przy takiej bardzo żwawej akcji one jeszcze bardziej uderzają w czytelnika, frustrując niesamowicie. To oczywiście jako element pozytywny, bo finalnie kończy się książkę w jeden wieczór, bo w przeciwnym razie można zgnić z ciekawości, co właściwie dalej się wydarzyło.

 

Możecie pomyśleć, że to spoiler, że już w opisie dowiadujemy się, że główny bohater tej opowieści swingował własną śmierć i zaczął sobie gdzieś życie od nowa, jako zupełnie inna osoba. Nie za bardzo legalnie, łapiąc się jakiś podejrzanych zleceń… A no też tak myślałam. Jednak po przeczytaniu całości wiem, że to nie jest kluczowa informacja. Ważna, bo możemy już na wstępie domniemywać, że akcja będzie działa się tu i teraz, ale z nawiązaniami do przeszłości. Bo dlaczego miałby w ogóle zdecydować się na porzucenie swojego dotychczasowego życia w taki dramatyczny sposób? Pozwólcie, żeby to już przekazał Wam Szczygielski. Jednak mam wrażenie, że to jego najbardziej zakręcona, zagmatwana powieść, po której zupełnie nie wiadomo czego się spodziewać. Przewidzenie akcji o kilka stron do przodu też jest zupełnie niemożliwe. Dzieje się dużo, w zupełnie różnych warunkach, z postaciami, które nigdy nie są ani białe, ani czarne.

 

To była dobra książka, która zapewniła mi czytelniczą satysfakcję, chociaż na pewno nie powiem, żeby była moją ulubioną. Mogłabym sobie trochę ponarzekać, że zabrakło mi w niej tego klimatu, za który bardzo doceniam powieści Szczygielskiego, ale ta – w trochę innym wydaniu niż to, do którego jestem przyzwyczajona – też była doskonała. Zmiana tożsamości i grzebanie w przeszłości były najciekawszymi elementami tej całej karuzeli tajemnic, a to ostatecznie doprowadziło do zakończenia, które mnie zaskoczyło. O tych wszystkich zaskoczeniach po drodze już nawet nie będę wspominać. Dolina cieni to dobra książka na rozpoczęcie przygody ze Szczygielskim, jeżeli jeszcze go nie znacie. A jeżeli znacie, to mam wrażenie, że w ogóle nie muszę Was namawiać na przeczytanie jego książki.

 




Wydawnictwo: Czwarta Strona Kryminału
Data wydania: 9 lutego 2022
Moja ocena: 8/10
Za udostępnienie egzemplarza dziękuję Wydawnictwu Czwarta Strona Kryminału



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.