17 stycznia

#511. Tuż za ścianą | Louise Candlish

Thriller dla wszystkich, którzy kiedykolwiek próbowali walczyć z upierdliwymi sąsiadami.


Mam wrażenie, że z biegiem czasu i z kolejnymi przeczytanymi książkami coraz bardziej otwieram się na kategorie, które do tej pory jakoś omijałam. Domestic thrillerów nie czytałam nigdy za dużo – nasza przygoda tak bardziej na poważnie zaczęła się w poprzednim roku i wszystko wskazuje na to, że w tym roku pociągniemy to dalej. Te thrillery w domowym i trochę jednak bardziej spokojnym wydaniu nie zawsze mi odpowiadały właśnie przez to, że akcji jest w nich zazwyczaj niewiele. Mam wrażenie, że wszyscy już wiedzą, że jednak znacznie lepiej odnajduję się w krwawych i brutalnych powieściach, ale ile można…

 

Z Louise Candlish też zresztą poznałam się już w tamtym roku, kiedy to miałam okazję przeczytać Na progu zła. Autorka kupiła mnie swoim stylem tworzenia fabuły i budowania napięcia, więc w tym też szybko rzuciłam się na jej nową powieść. A ta tematycznie okazała się bardzo bliska mojemu sercu.

 

Nie tak dawno temu miałam okazję walczyć z bardzo upierdliwym sąsiadem. Facet był agresywny, nadużywał alkoholu, więc sąsiedzi unikali konfrontacji – oczywiście poza mną. Nie wyobrażam sobie życia w niekomfortowych warunkach w swoim własnym domu, więc szybko przez administratora i policję, a w międzyczasie też bezpośrednio, próbowałam sytuację opanować. Long story short – bywało różnie, ale ostatecznie facet po prostu zawinął się na tamten świat. Czytając Tuż za ścianą trochę cieszyłam się, że nikt nie podejrzewał mojego udziału w jego śmierci i że, podobnie do bohaterów tego thrillera, nie musiałam się tłumaczyć ze swoich zgłoszeń i naszej bardzo skomplikowanej relacji.

 

Jeżeli chodzi już o Tuż za ścianą, to jest to raczej thriller na spokojnie, w którym bardziej chodzi o zarysowanie relacji i zachowań w przedmiejskiej społeczności, niż na samym mordowaniu na każdym kroku. Trupy owszem, pojawiają się i dodają pikanterii całej tej historii, ale mi największą frajdę sprawiało podążanie za bohaterami, przeżywanie ich problemów i obserwowanie zmian nastawienia, jakie z czasem u nich występowały. Wchodzimy na Lowland Way z kilku różnych perspektyw i powoli poznajemy poszczególnych bohaterów, ich charakter i zachowania. Różnorodność postaci działa zdecydowanie na plus, dzięki czemu łatwiej jest wejść w tę historię i staje się ona bardziej wiarygodna. Szybko stajemy się też świadkami powitania nowego sąsiada w okolicy, który okazuje się zupełnie nie pasować do reszty. Wtedy też zaczyna się prawdziwe przegrupowanie struktur społeczności i idziemy na wojnę z Darrenem Boothem, który za nic ma jakiekolwiek zasady panujące w okolicy.

 

Tuż za ścianą czyta się naprawdę szybko i przyjemnie, chociaż warto mieć na uwadze ten mocno rozbudowany wątek obyczajowy, który umożliwia lepsze wejście w zachowanie takich niewielkich przedmiejskich społeczności. Pojawia się trochę stereotypów, ale – co najważniejsze – nie brakuje też trupów. Nie jest to thriller, który od początku do końca trzyma w napięciu, ale gwarantuję, że każdemu, kto kiedykolwiek miał przykre doświadczenia z upierdliwym sąsiadem, przypadnie do gustu. To książka, którą zdecydowanie bardziej polecałabym czytelnikom, którzy lubią doszukiwać się dziury w całym i węszyć, szukać podejrzanych w bardzo ograniczonej grupie bohaterów. Tutaj każdy wydaje się mieć coś na sumieniu.



Tytuł oryginału: Those People
Tłumaczenie: Radosław Madejski
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 13.01.2021
Moja ocena: 7,5/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.