Tytuł: Food Pharmacy
Tytuł oryginału: Food Pharmacy
Autor: Mia Clase, Lina Nertby
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 184
Data wydania: 30 stycznia 2017
Cena katalogowa: 44,90 zł
Możecie mówić, że książek nie ocenia się po okładce, że tak nie można,
że to mylące, ale ja właśnie tak robię – i zrobiłam też tym razem i zupełnie
nie żałuję. Są też ludzie, którzy uważają, że estetyka i wizualna jakość wydania (okładka plus
ewentualne grafiki wewnątrz książki) nie ma znaczenia – może do tej pory dla
nich nie miała, ale Food pharmacy jest w stanie całkowicie zmienić czytelnicze
poglądy każdego z tych książkowych „odmieńców”. To jedyna książka, w której
zakochałam się od pierwszego wejrzenia, nie mówiąc już o pierwszym dotknięciu –
chociaż to już brzmi lekko niezdrowo.
Food pharmacy to książka o temacie, który na pierwszy rzut oka wydaje
się być niesmaczny – bo jak można pisać książki o jelitach, o ich prawidłowym
funkcjonowaniu, i wydawać na tak dużą skalę i wcale nie jako typowe książki
popularnonaukowe. Ano można, ale trzeba zrobić to z odpowiednią klasą i
elegancją, żeby to wyszło na tyle dobrze, żeby znaleźli się potencjalni
czytelnicy. Nie będę owijać w bawełnę – ta książka zwraca na siebie uwagę
niesamowicie estetyczną okładką z grafikami stylizowanymi na „stare” książki i
złotymi tłoczonymi napisami. Sama faktura oprawy też nie daje o sobie zapomnieć
po tym, jak po raz pierwszy zdecydujemy się wziąć ją w ręce – ale o tym musicie
się przekonać osobiście. Przez to, że książka rzuciła mi się w oczy przez swoją
estetykę, a i miło mi się ją miziało, to zdecydowałam się na przeczytanie jej
poza ustaloną kolejnością. Ale nie przeczytałam jej, a bardziej pochłonęłam,
dosłownie w kilka godzin.
Food pharmacy zawiera masę elementów nadających jej wiarygodności,
którymi każda porządna książka naukowa powinna się charakteryzować – przede
wszystkim znajdziemy tu przypisy bibliograficzne odsyłające ciekawskiego
czytelnika do źródeł, umożliwiających dalsze zgłębianie tematu. Jeżeli chodzi o
zawartość merytoryczną – jest dobrze, ale temat został zaledwie napoczęty.
Pojawiły się informacje o florze bakteryjnej, o jej składzie, o jej prawidłowym
funkcjonowaniu w zależności od tego, czym się żywimy, nie zabrakło porad
żywieniowych – co zacząć jeść i pić, aby naszej florze żyło się lepiej (a przy
tym też nam samym). Język, którym posługują się autorki jest bardzo łatwy –
wręcz łopatologiczny – więc żaden czytelnik nie powinien mieć najmniejszego
problemu w zrozumieniu treści tej książki. Wykorzystują też graficzne
przedstawienie zestawień i posługują się różnymi kolorami urozmaicającymi
wnętrze książki. A jedyne do czego mogę się przyczepić to to, że autorki
powołują się co chwilę na jedną osobę – profesora Stiga Bengmarka – który w
moich oczach odbiera im tę książkę. Mam wrażenie, że to on uchylił przed
autorkami rąbka tajemnicy dotyczącego życia flory bakteryjnej, a one jedynie
sparafrazowały jego słowa uzupełniając je informacjami z konkretnych pozycji literaturowych
– żeby książka jednak nabrała na wiarygodności.
To bardzo dobra pozycja, pomagająca zrozumieć co dzieje się wewnątrz
każdego z nas, łącząca ciekawostki kulinarne z wiedzą medyczną. Dzięki tej
pozycji jesteśmy w stanie dowiedzieć się, o co tak właściwie chodzi z tymi
jelitami i dlaczego ich prawidłowe funkcjonowanie jest tak ważne, ale też
poznajemy nieinwazyjne i banalnie proste metody na poprawę kondycji flory
bakteryjnej. A dodatkiem do wartościowej treści jest cudowna okładka i
estetyczne wykończenie wnętrza.
Źródło: aplayfulkitchen.se/food-pharmacy/ |
Mam nadzieję, że uda mi się po nią sięgnąć :) To totalnie moja tematyka!
OdpowiedzUsuńNie wiemy czy w tej książce bardziej podobają nam się zdjęcia czy styl autorek :). Świetny tytuł tak samo, jak Twoja recenzja - takie czytamy z przyjemnością! :)
OdpowiedzUsuń