09 maja

#523. Ostatnie życie | Peter Mohlin, Peter Nystrom

 

Potrzebowałam takiego rasowego kryminału!


Skandynawowie mają tendencję do rozciągania swoich powieści i wplatania wątków obyczajowych w te kryminalne. Czasami bywa tak, że te pierwsze przytłaczają te drugie, co ostatecznie może dawać małe zawody. Przynajmniej ja często doświadczam tych zawodów, szczególnie przy książkach pisanych przez Skandynawki. Ostrożnie i bez większych oczekiwań wzięłam się za Ostatnie życie i po skończeniu jej miałam ochotę zapłakać nad żałością swego losu, że muszę teraz czekać na to, aż kolejne tomy tej serii zostają u nas wydane.

 

Mohlin i Nystrom stworzyli historie, w którą początkowo ciężko było mi się wgryźć – było mozolnie i nie do końca wiedziałam, w którą stronę to wszystko zmierza. Przez kilka pierwszych rozdziałów towarzyszyła mi też myśl, że przedstawieni bohaterowie bardziej pasują mi pod sensację, więc i tego zaczęłam szukać. Jak się w krótkim czasie okazało – zupełnie na próżno. Zostaje nam przedstawiony John Adderley, szwedzko-amerykański agent FBI. John zostaje włączony do programu ochrony świadków i decyduje się na przeniesienie do policji w Karlstad, gdzie ostatecznie dołącza do grupy do spraw nierozwiązanych. Zajmować się będzie sprawą zaginięcia Emelie Bjurwall, po której ślad zaginął przed dziecięciu laty. I tutaj zaczyna się rasowy kryminał.

 

Na początku muszę przyznać, że przekonują mnie takie silne męskie charaktery w roli głównych bohaterów i śledczych. John ma w sobie sporo schematycznych cech, ale jednak jest postacią, którą od razu polubiłam. Chociaż ma pewne życiowe doświadczenia, których piętno musi nadal dźwigać na barkach i mają one wpływ na prowadzone śledztwo, to jednak nie są w żadnym stopniu wytłumaczeniem, dlaczego jest taką a nie inną osobą. Ciężko mi o tym opowiadać w taki sposób, żeby przez przypadek nie popsuć wam lektury. Sprawa zaginięcia Emelie Bjurwall jest kolejnym elementem tej opowieści, która ze względu na wiele charakterystycznych cech, ostatecznie mocno osiada w pamięci. Dziewczyna jest jedyną dziedziczką imperium modowego AchWe, więc podejrzewa się, że została porwana dla okupu. Zaginięcie jest bardzo zagadkowe, a odnalezione nasienie i krew prowadzą w ślepy zaułek. Sprawa niby została rozwiązana, znaleziono winnego, ale nie do końca i nie postawiono mu zarzutów. Z czasem okazuje się, że wszystko jeszcze bardziej się komplikuje i staje niejasne.

 

Jest mi trochę przykro, że mimo premiery ten debiut przeszedł u nas zupełnie bez echa. To naprawdę dobry, ciekawy i dość dynamiczny (jak na skandynawskie standardy) kryminał, w którym poza samą pogmatwaną sprawą znajdziemy bohaterów z krwi i kości. Świetnie mi się to czytało i nie mogę się doczekać kolejnych tomów, bo trochę boję się o Johna.







Tytuł oryginału: Det sista livet
Tłumaczenie: Maciej Muszalski
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 5 maja 2021
Moja ocena: 8,5/10
Za udostępnienie egzemplarza dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.