20 lutego

#459. Grób | Max Czornyj



Brutalność poziom master.


Do Czornyja podchodziłam przez długi czas jak pies do jeża. Za dużo było i jego, i jego książek wszędzie, co skutecznie przez długi czas mnie od niego odpychało. Jednak po Rzeźniku – który co prawda nie był wybitny, ale też nie był tragiczny – postanowiłam dać mu szansę i sprawdzić, jak odnajduje się we własnych historiach. Wzięłam się więc za serię z Lizą Langer i Orestem Rembertem, bo to jednak druga seria tego autora, więc pomyślałam, że z warsztatem mogło być jednak lepiej niż przy debiucie. Krótko mówiąc nie pomyliłam się. Ślepiec podobał mi się na tyle, że tydzień po jego skończeniu przerzuciłam się od razu na drugi tom. A ten też wciągnęłam możliwie najszybciej.

Przyznam szczerze, że książki Czornyja wyróżniają się takim dziwnym klimatem, którego nie potrafię opisać słowami. Nie jestem pewna, czy spotkałam się z czymś podobnym u innych polskich autorów, ale jeżeli miałabym go porównać do kogoś z zagranicy, to chyba najbliżej mu do Chrisa Cartera. Nie jest to oczywiście to samo, styl Czornyja jest znacznie bardziej rozbudowany, a sam autor zwraca też dużą uwagę na warstwę obyczajową swoich powieści. Jednak wchodząc w jego świat czułam się tak niepewnie, nie wiedząc co czyha na mnie za rogiem. Później było tylko gorzej, a w zasadzie dla mnie – jako osoby lubiącej mocne wrażenia – lepiej!

Grób jest rozbudowaną powieścią, w której dzieje się dużo i do końca nie ma się świadomości, o co tak właściwie chodzi. Czornyj jednak bardzo świadomie rzuca swoim czytelnikom kłody pod nogi, komplikuje sprawy i przerzuca z tematu na temat, przez co akcja pędzi z zawrotną prędkością i traci się rozeznanie. Potraktowałam to jako zaleta, bo trudniej było mi się skupić na prawdopodobnym  finalne. Jest wyjątkowo mrocznie i podejrzanie. Żeby nie było tak drastycznie i sztywno, autor przedstawia też swoich głównych bohaterów od tej bardziej ludzkiej strony i wprowadza trochę w ich życie osobiste. Dużo się dzieje, więc i postaci mają pełne ręce roboty. Jeżeli chodzi o Langer, to z nią się jakoś specjalnie nie polubiłam w Ślepcu. Jest bardzo specyficzną i momentami bardzo złośliwą bohaterką, ale w Grobie przekonałam się do niej. Był nawet moment, że szczerze się o nią bałam. Żałowałam jedynie, że Rembert, jako profiler, częściej się nie wykazywał. Zarówno bohaterom, jak i samej fabule nie mam wiele do zarzucenia. Zestawienie dwóch różnych charakterów też wypadło bardzo na plus, a dzięki ich dziwnej relacji, cały czas pozostajemy w tematach związanych bezpośrednio z pracą. Warstwa społeczna nie męczy, a jedynie dodatkowo ubarwia całą opowieść.

Dla mnie to była jedna z tych książek, przy których przed snem mówię sobie jeszcze tylko jeden rozdział, aż padam nad książką ze zmęczenia. Cieszę się, że dałam Czornyjowi szansę i że przeczekałam ten szczytowy moment jego sławy, gdzie praktycznie wyskakiwał z lodówki. Dzięki temu mogłam podejść do jego książek z pustą głową i bez konkretnych oczekiwań, a przez to miło się zaskoczyłam. Jeżeli zapytacie mnie, czy poleciłabym tę serię, to powiem, że zdecydowanie tak! Miejcie jednak na uwadze, że w fabule jest sporo trupów, a do tego jeszcze ogromna dawka brutalności dokonywanych na żywych. W wolnej chwili będę musiała nadrobić jego pozostałe książki i sprawdzić, czy w nich też był takim sadystą.





Wydawnictwo: Filia Mroczna Strona
Data wydania: 12 lutego 2020
Moja ocena: 7,5/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.