16 kwietnia

#311. Krucyfiks - Chris Carter


Ostatnio było o Czwartej małpie (tutaj), która jeszcze przed premierą stała się ogromnym hitem, więc tym razem czas na książkowy staroć, czyli Krucyfiks Chrisa Cartera.

Seria z Robertem Hunterem cieszy się ogromną popularnością wśród fanów kryminałów i thrillerów, bo kolejne tomy serii nadal regularnie pojawiają się na rynku, więc dla mnie dość naturalne było odłożenie jej na kiedyś, kiedy już wszyscy przestaną ją wychwalać. To taka reakcja obronna, kiedy pojawiają się obawy, że książka, a co za tym idzie też cała seria, mi się może nie spodobać.
Morderstwo kobiety w Los Angeles przypomina coś, o czym mieszkańcy i policja już dawno zdążyli zapomnieć. Ofiara przed śmiercią była brutalnie torturowana, a jej ciało oznaczono w dość charakterystyczny sposób. Sprawa mordercy nazwanego Krucyfiksem, który swoje ofiary oznaczał podwójnym krzyżem, została zamknięta dwa lata temu, a oskarżony w tej sprawie nadal pozostaje osadzony w więzieniu. Pojawiają się więc spekulacje, że do gry wszedł naśladowca.
Na dobrą sprawę objętość Krucyfiksu zachęciła mnie do zabrania się za niego praktycznie z miejsca, kilka dni po tym jak do mnie dotarł. Książka ma 364 strony, na których jest tylko to, co powinno być – bez lania wody, owijania w bawełnę i kilometrowych opisów wszystkiego, od butów detektywa aż po pogodę. Zwięzłość książki ma dla mnie ogromne znaczenie, bo często zdarza się, że na tych dłuższych i jednocześnie bardziej rozwlekłych i rozbudowanych zaczynam się nudzić i gubię wątki. Tak zwyczajnie przestaje mi się chcieć czytać. Stosunkowo rzadko zdarzają mi się książki, które pochłaniam na raz, dosłownie w ciągu jednego dnia, a jeszcze rzadziej trafiam na takie, dla których jestem w stanie zarwać noc, żeby tylko doczytać do końca. Krucyfiks bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, i to już od pierwszej strony.

Fabuła wykreowana przez Cartera jest znakomita – spójna i trzymająca w napięciu od początku do samego końca. Książka podzielona została na stosunkowo krótkie rozdziały – a wraz z postępem akcji stają się one jeszcze krótsze – co dodatkowo potęguje wrażenie dynamizmu. Na dobrą sprawę w schemacie akcji nie znajdziemy niczego, z czym do tej pory nie spotkalibyśmy się w książkach z tego gatunku, jednak autor w tym przypadku wykazał się przede wszystkim umiejętnością kreowania psychopatów z krwi i kości oraz tworzenia odpowiedniego klimatu, co razem zrobiło całą robotę. Carter nie oszczędza swoich bohaterów, więc często gęsto pojawiają się brutalne, krwiste i aż niesmaczne sceny, które ja tak bardzo lubię i które jeszcze bardziej pobudzają moją wyobraźnię.

Dodatkowo Robert Hunter, który jest głównym bohaterem tej serii, mimo że przejawia cechy pojawiające się u większości książkowych bohaterów, da się lubić i momentami nawet da się mu współczuć. Czasami robota idzie mu za łatwo i za szybko, ale ma zdecydowanie więcej tych realnych cech, dzięki którym dodatkowo przywiązujemy się do niego. Poza wątkiem typowo kryminalnym pojawia się też wątek miłosny, z Hunterem w roli głównej, który stanowi jedynie smaczny dodatek do całej przerażającej historii.
Nie jest to pozycja idealna, ale jest znakomita, a już szczególnie biorąc pod uwagę fakt, że jest debiutem – jest zdecydowanie warta waszej uwagi, o ile jeszcze nie mieliście okazji sięgnąć po książki Cartera. Mocny, mroczny i brutalny thriller, który nie pozwoli Wam zmrużyć oka, nie mówiąc już o pozostawieniu książki do doczytania innym razem.

Tytuł: Krucyfiks
Tytuł oryginału: The Crucifix Killer
Autor: Chris Carter
Wydawnictwo: Sonia Draga
Liczba stron: 364
Data wydania: 30 listopada 2016
Cena katalogowa: 38,00 zł
Moja ocena: 8/10



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.