16 czerwca

#253. Niebiosa mogą runąć - Allen Eskens


Tytuł: Niebiosa mogą runąć
Tytuł oryginału: The Heavens May Fall
Autor: Allen Eskens
Wydawnictwo: Burda Publishing
Liczba stron: 395
Data wydania: 10 maja 2017
Cena katalogowa: 36,90 zł


Często się zdarza, że książki, które są dla mnie słabe mają bardzo wysokie oceny innych czytelników. Rzadziej spotykam się z sytuacjami, żeby książka, która mnie bardzo wciągnęła i zaintrygowała, miała niską ocenę. Nie bardzo wiem z czego to wynika, ale Niebiosa mogą runąć należy do tych książek, które innych czytelników nie zachwyciły, ale mnie bardzo. A sam styl autora na tyle przypadł mi do gustu, że w najbliższej przyszłości sięgnę po jego poprzednie książki.
To banalnie prosty thriller, który niesamowicie zachwycił mnie swoją bezpretensjonalnością, że przepadłam w nim jak kamień w wodę. Już pierwszy rozdział wskazuje na to, że autor nie pokusił się o coś nowego i pierwsze co robi, to wprowadza czytelnika w pewne zagadkowe i brutalne morderstwo. Śledztwo związane ze śmiercią kobiety prowadzi detektyw śledczy Max Rupert, którego nie sposób nie polubić, z którym nie sposób się podświadomie nie związać. Eskens tak kreuje swoich bohaterów, że podaje tylko najbardziej charakterystyczne cechy wyglądu czy charakteru, a resztę – czyli wszelkie dopowiedzenia – pozostawia czytelnikowi. Max z jednej strony jest bohaterem bardzo schematycznym – doświadczony przez życie śledczy, który zatracając się w swoich obowiązkach zawodowych próbuje zapomnieć o otaczającej go rzeczywistości – ale z drugiej strony jest niesamowicie rzeczywisty, a jego strata i ból wydają się być niemal namacalne.
Niebiosa mogą runąć charakteryzuje niespieszna fabuła, w której nie ma zbyt wielu nagłych zwrotów akcji, nie pojawiają się żadne szaleńcze pościgi, a wręcz przeciwnie – ma się wrażenie, że autor podaje czytelnikowi wszystko na talerzu, sam rozwiązuje sprawę, a później jedynie doprowadza do potwierdzenia jej rozwiązania dowodami. Wiele wątków można rozwiązać dzięki przedstawionym przez autora informacjom, ale to nie odbiera przyjemności z dalszego czytania tej książki. Wątek kryminalny został zgrabnie poprowadzony, wytypowano głównego podejrzanego w sprawie zabójstwa kobiety, jednak cały czas brakuje poważnych dowodów, które ostatecznie pozwolą kogokolwiek oskarżyć o to morderstwo. To trochę jak szukanie igły w stogu siana – niby się wie, niby ma się przeczucie, a ostatecznie nie ma się jak tego potwierdzić.
To thriller, który nie przypadnie wszystkim do gustu, głównie przez powolną fabułę i możliwość sprawnego rozwiązywania spraw na własny rachunek. Mnie jednak autor całkowicie kupił i prostota jego stylu bardzo mnie urzekła.

Niechaj sprawiedliwości stanie się zadość, choćby niebo miało runąć.


 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.