Lubię książki Głogowskiej.
Lubię jej styl, emocje i sposób tworzenia świata i
postaci. Przyznam szczerze, że zawsze bardziej się jednak nastawiam w tych
książkach na to, że tak po ludzku mnie ruszą, niż że będą miały wyjątkowy wątek
kryminalny. W Sprawie Sary autorce udało się mnie zaskoczyć, bo kryminalnie
było w niej coś, co zapadło w pamięć. Ale – co najważniejsze – kolejny raz nie zawiodła
mnie na tym polu, na którym najbardziej na nią liczyłam.
Generalnie, żebyśmy mieli jasność, nie przepadam za
kryminałami, w których pojawia się rozbudowany wątek obyczajowy. Chyba, że
napisze go Głogowska, to biorę w ciemno jak leci. A Sprawa Sary utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że tej autorce mogę zaufać. W jej powieści zachowana
została pewna finezyjna płynność między tym co mroczne w tej historii i
postaciami, które nie wybijają się na jej tle i nie są natarczywe. Miałam
wrażenie, że wszystko jest tutaj ważne, że wszystko się balansuje i uzupełnia. Ostatecznie sprawiło
to, że musiałam czytać ją w skupieniu, uważając na różne niuanse, żeby
jakkolwiek spróbować tę historię skleić sobie w głowie. Bo to jedna z tych książek, która wręcz sama się prosiła o to, żeby zaangażować się mocniej w samą sprawę zaginięcia, ale też w życie osobiste bohaterów. To ostatecznie sprawiło, że niektóre puzzle udało mi się na własną rękę odpowiednio poskładać, ale ten thriller ma tyle do zaoferowania, że rozwiązane pojedyncze wątki zupełnie nie wpłynęły na mój odbiór tej książki.
Bohaterem jest Witold, niespełniony zawodowo i prywatnie dziennikarz śledczy, który cierpi na nietypowy rodzaj padaczki. Pod wpływem życiowych zmian odwiedza swoje rodzinne strony i zabiera się za rozwiązanie dość osobistej sprawy, która przed laty została porzucona. Chodzi o zaginięcie dziewczyny, jego pierwszej miłości.
Akcja prowadzona jest dwutorowo i stopniowo poznajemy teraźniejszość, która przeplata się z wydarzeniami z przeszłości. Sporo tu zagadek, niedopowiedzeń, ale jeszcze więcej emocji, które na prawdę robią robotę i sprawiają, że szybko się o tej książce nie zapomina. Niektóre momenty fundowały mi powrót do dzieciństwa, wywoływały wspomnienia, do których miło było wrócić po latach. A sama książka jest niestety dość przerażająca, bo historia wydaje się być bardzo rzeczywista. Zakończenie jest smutne. To jedno z niewielu zakończeń powieści, które sprawiło mi taką ludzką przykrość wynikającą z życiowych problemów bohaterów. I rozwiązanie sprawy nie cieszyło, a bardziej przytłoczyło. Ale to było dokładnie to, czego po Głogowskiej się spodziewałam i czego od niej oczekiwałam.
Przeczytajcie tę książkę, jeżeli szukacie powieści o wyjątkowym klimacie, w której ważny jest element społeczny, w której dużo jest emocji, ale kryminału i mroku też nie brakuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz