Ależ to było
dobre!
Mam ostatnio
szczęście do thrillerów i trafiam przeważnie na takie, które wciągają już od
samego początku. Z powieściami Domaradzkiego spotkałam się dopiero pierwszy
raz, ale już wiem, że nie ostatni. Zresztą to polski autor, którego polecano mi
już od dawien dawna, a ja jakoś przypadkowo zawsze musiałam go ominąć. Koniec z
tym. Nie dość, że sama historia niesamowicie mnie zaangażowała, to muszę
przyznać, że ogromną robotę zrobił też sam styl autora, który wciąga
bezpowrotnie. Chciałabym porównać Sprzedawcę do jakiegoś thrillera, który już
czytałam, ale to było tak dobre, że po prostu nie znajduję w pamięci nic na
podobnie wysokim poziomie.
Nie
powiedziałabym, że Sprzedawca jest wybitną książką, nie ma w niej też nic,
czego nie można znaleźć w innych powieściach z tego gatunku. Mówienie, że jest
stworzona na oklepanym schemacie to za dużo powiedziane, ale jest w niej trochę
wątków około biznesowych i kryminalnych, które już się gdzieś pojawiały. Mówię
to tylko po to, żeby lekko ostudzić wasz zapał, żebyście nie spodziewali się czegoś
totalnie nadzwyczajnego i innowacyjnego. Ale to nadal dokonały thriller
polskiego autora, który kupił mnie od pierwszych stron!
Po przeczytaniu
tej książki potrzebowałam chwilę, żeby ochłonąć i przemyśleć kilka spraw.
Rzadko zdarza mi się, że trafiam na powieść, o której na świeżo potrafię
powiedzieć tylko, że jest rewelacyjna i zdecydowanie warto po nią sięgnąć.
Musiałam na poważnie zastanowić się, co w Sprzedawcy tak bardzo mi się
spodobało, żeby chociaż trochę bardziej wiarygodnie wypaść tutaj przed wami
przy jej oficjalnym polecaniu.
Pierwsza sprawa,
która rzuciła mi się w oczy już od pierwszych stron, to narracja
pierwszoosobowa, dzięki której wchodzimy głęboko w życie i myśli głównego
bohatera. Co prawda na początku nie zrobiło to na mnie kolosalnego wrażenia,
ale z czasem zaczęło się robić coraz bardziej intensywnie i wprowadzenie tej
możliwości pozwalało jeszcze bardziej wczuć się w klimat fabuły. Druga sprawa
to wątek kryminalny, który mimo że wydaje się banalny, to jednak idealnie
komponuje się z wydarzeniami i dochodzenie do sedna sprawy nadal sprawia
radochę. Po trzecie nie jest to typowy thriller, w którym na każdym kroku czuć niepokój.
Mamy tu mnóstwo wątków biznesowych, ale także prywatnych, wyciągniętych prosto
z życia, które z jednej strony mogą sprawiać wrażenie rozwlekania powieści, ale
ostatecznie dla mnie taki zabieg był na plus, bo historia wypadała bardziej
wiarygodnie i życiowo. Nie skupiamy się tylko i wyłącznie na zbrodniach przez
to, że zostały tak ładnie obudowane w rzeczywistość. Ale też nie zapominamy o
nich, nie zostają przytłoczone przez szczegóły. Idąc dalej mamy bohatera, który
jest bardzo charakterystyczny, o którym szybko nie da się zapomnieć. Wydaje mi
się, że jego życiowa postawa da wielu czytelnikom do myślenia. Ja sama zaczęłam
się zastanawiać, czy kiedykolwiek w swoim życiu trafiłam przez przypadek na
taką specyficzną osobę – już sama ta myśl jest wystarczająco przerażająca. A na
koniec dodam, że autor w bardzo umiejętny i przekonujący sposób przedstawił
osobowość i psychologię głównego bohatera.
Powiedziałabym,
że ta powieść to trochę takie studium zła, ale wyimaginowanej postaci w
potencjalnie prawdziwej rzeczywistości. Domaradzki napisał świetny thriller,
którego nie potrafię porównać do żadnej z czytanych już powieści, a mam też
wrażenie, że ciężko w ogóle byłoby go wepchnąć do jakiejkolwiek szufladki z
kategoriami. To moje pierwsze spotkanie z tym autorem, ale po takich wrażeniach
nabrałam tylko ochoty na więcej! Zdecydowanie polecam, to się samo czyta!
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 15 lipca 2020
Moja ocena: 8,5/10
To również będzie moje pierwsze spotkanie z tym autorem. Po tej recenzji wiem, że warto.
OdpowiedzUsuń