A czy Ciebie by nie kusiło, żeby chociaż trochę
podsłuchać?
Gretchen Berg napisała książkę, do której z jednej
strony nie było mi za bardzo po drodze ze względu na fabułę i aspekty
historyczne, ale z drugiej jednak miałam przeczucie, że to właśnie ta książka,
którą teraz chcę przeczytać, której potrzebuję do rozluźnienia. Na szczęście moja
intuicja mnie tym razem nie zawiodła, powieść okazała się naprawdę przyjemną i
ciepłą lekturą, którą bardzo szybko udało mi się przeczytać.
Telefonistka
ma w sobie coś wyjątkowego, co ciężko jest mi określić słowami. Jest to powieść
historyczna, po której nie spodziewałam się, że aż tak miło spędzę z nią czas. Vivian
Dalton, która jest główną bohaterką tej powieści, jest postacią dość
specyficzną, ale zdecydowanie nadającą charakteru całości. Początkowo miałam ją
za spokojną i opanowaną, a z czasem zaczęły wychodzić kwiatki udowadniające, że
jednak ma temperament i czasami robi rzeczy, których chyba nikt by się po niej
nie spodziewał – nawet pracodawca. Poza tym jest ciekawska, a to w pracy w roli
operatorki rozmów telefonicznych może różnie się skończyć. Dla Vivian jest to
pewnego rodzaju urozmaicenie, że może swobodnie podsłuchiwać rozmowy obcych
ludzi jednocześnie wyobrażając sobie sytuacje i wymyślając konteksty. Można się
było spodziewać, że wreszcie dotrze do niej plotka, która całkowicie zmieni jej
życie i która w zasadzie zawładnie jej całym światem.
Dla mnie ogromną zaletą tej książki była łatwość
wejścia w jej klimat, ale także prostota opisywanych sytuacji i otoczenia,
która dawała ogromne możliwości dla wyobraźni. Mam wrażenie, że to też było
główną przyczyną tego, że przez Telefonistkę po prostu przepłynęłam. Nie
przypominam sobie, żebym w tym roku trafiła na jakąś książkę, której czytanie
sprawiło mi tyle łatwości i jednocześnie przyjemności. Ale to też nie była
pozycja, którą machnęłam i rzuciłam w kąt zapomnienia, bo te momenty fabuły, to
co sama sobie wizualizowałam, cały czas siedzą mi w głowie. I naprawdę
chciałabym zobaczyć Telefonistkę zekranizowaną!
Berg napisała książkę, która zaczaruje swoim klimatem
wszystkich lubujących się w powieściach historycznych, doceniających smaczki
minionych lat. Ale zadowoleni z lektury będą również ci, którzy za wątkami
historycznymi nie przepadają (patrz ja). Zarówno za sprawą samej ciekawej
fabuły, specyficznej bohaterki głównej, ale także tego klimatu lat 50tych,
przez tę powieść przechodzi się błyskawicznie. I przyznam, że ze sporym
zaangażowaniem, które trochę też mnie zaskoczyło, bo to z jednej strony
powieść, w której nie dzieje się zbyt wiele, ale z drugiej strony jednak ta
małomiasteczkowość gra główne skrzypce i wywołuje u czytelnika ciekawość. Moim
zdaniem jest to idealna lektura na letnie wieczory – spokojna, ciepła, ale i po
prostu taka przyjemna, że chce się ją czytać.
Tytuł oryginału: The Operator
Tłumaczenie: Monika Skowron
Wydawnictwo: Insignis
Data wydania: 17 czerwca 2020
Moja ocena: 7,5/10
Nie dość, że świetny pomysł na powieść, to jeszcze bazujący na prawdziwych wydarzeniach - czytałabym :D
OdpowiedzUsuńNie dość, że świetny pomysł na powieść, to jeszcze bazujący na prawdziwych wydarzeniach - czytałabym :D
OdpowiedzUsuńNie dość, że świetny pomysł na powieść, to jeszcze bazujący na prawdziwych wydarzeniach - czytałabym :D
OdpowiedzUsuńChyba czas ją w końcu zamówić :)
OdpowiedzUsuń