08 stycznia

#451. Dom bez klamek | Jędrzej Pasierski



Cudze chwalicie, swego nie znacie.


Jędrzej Pasierski jest jednym z tych polskich autorów, obok którego książek dość długo krążyłam nie mogąc się za nie zabrać. Zawsze brakuje mi czasu na wszystkie książki, które chcę przeczytać, a później kończę z osobistą frustracją, bo mało brakowało, a przegapiłabym porządną książkę. Dom bez klamek to bardzo przyzwoity kryminał i chociaż może nie brzmi to zbyt przekonująco, to zaraz rzucę argumentami, dzięki którym mam nadzieję, że skusicie się na ten debiut, a później na całą serię.

Mam wrażenie, że debiut Pasierskiego to idealne zestawienie kryminału z wątkami urozmaicającymi całą morderczą okoliczność. Ciężko oczekiwać takiego dobrego i dokładnego dopracowania ze strony debiutanta, ale takie pozytywne zaskoczenia w powieściach bardzo mnie cieszą, szczególnie jeżeli wychodzą one spod pióra polskiego twórcy. Wyróżniającym się wątkiem jest oczywiście ten kryminalny – już na samym początku mamy morderstwo w ciekawych okolicznościach, bo w szpitalu psychiatrycznym, który z założenia jest placówką o ograniczonym dostępie. W makabrycznych okolicznościach ginie jeden z pacjentów. Krąg podejrzanych jest dość ograniczony, bo zamyka się na pozostałych pacjentach, pracownikach szpitala i ewentualnych odwiedzających, których nie powinno być zbyt wielu. Myślałam, że to będzie szybka i przewidywalna gra w kotka i myszkę, gdzie podkomisarz Nina Warwiłow wraz ze swoim zespołem po szpitalnych korytarzach ganiać będzie potencjalnego mordercę. Nic bardziej mylnego. Dochodzenie wychodzi poza mury placówki, a motywy okazują się znacznie bardziej pogmatwane.

Nie lubię, kiedy w kryminałach dominuje wątek obyczajowy, gdzie zamiast na zagadce mam się skupiać na relacjach między bohaterami. Pasierskiemu udało się go wybalansować i stopniowo rozmieścić w kolejnych rozdziałach, że zamiast gryźć mnie w oczy, to jednak dodatkowo ciekawił. Wydaje mi się, że w tej kwestii ciężko wymyślić coś wybitnego i szczególnie odkrywczego, ale postacie Domu bez klamek nadrabiają same za siebie i przekonują swoim charakterem. Dają się lubić i są postaciami o złożonych osobowościach z różnymi problemami, które po prostu stają się takie bardziej ludzkie. Sprawa zabójstwa mnie wciągnęła, chociaż teraz jestem chyba bardziej ciekawa jak życie osobiste Warwiłow wpłynie na karierę zawodową.

Podchodząc do Domu bez klamek bez żadnych najmniejszych oczekiwań dałam się pozytywnie zaskoczyć. Samej historii, która okazała się znacznie bardziej rozbudowana niż początkowo przypuszczałam, ale też jej dopracowaniem i rozwinięciem niektórych wątków bohaterów, które dodawały tej powieści takiego ludzkiego, bardziej rzeczywistego tchnienia. Może nie jest to kryminał, który zwala z nóg, ale nie ma w nim niczego, do czego mogłabym się w jakikolwiek sposób przyczepić. Jest przyzwoity, a w pozostałych częściach serii czekam na więcej emocji!








Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 6 czerwca 2018
Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.