Nie wiem co mam myśleć o tej książce.
Kiedy Obłęd pojawił się w zapowiedziach, byłam prawie
pewna, że to kolejna mocna książka non fiction, bo Kopińska już trochę nas do
nich przyzwyczaiła. Zresztą na niektórych portalach, gdzie pojawia się ta
książka, wpisana jest jako literatura faktu. Myślę, że to trochę mylące, bo tym
razem jednak mamy coś innego – reportaż
fabularyzowany. W opisie okładkowym możemy przeczytać:
Nie każdą prawdę można opowiedzieć w reportażu. Ale nawet wtedy nie wolno milczeć. Dlatego Justyna Kopińska musiała, w zbeletryzowanej formie, powrócić do najbardziej potwornych miejsc, jakie poznała na swojej drodze. Wszelkie podobieństwo do prawdziwych zdarzeń i postaci jest przypadkowe i niezamierzone.
Mój pierwszy zarzut odnosi się właśnie do tego – po
co pisać reportaż fabularyzowany, skoro ostatecznie autorka nie przyznaje, co
konkretnie opisuje w tej książce, a wszelkie podobieństwa były rzekomo
przypadkowe. Ja akurat jestem takim czytelnikiem, że jak coś mnie zaintryguje,
to poszukam sobie informacji i wiedzę uzupełnię, ale jestem święcie przekonana,
że nie wszyscy tak robią i kończą lekturę z lekkim zawodem. Najpierw
przeczytałam wywiad z autorką, gdzie przyznaje jak doszło do powstania Obłędu
i o jaką sprawę dokładnie chodzi. Tutaj też Kopińska od razu odpowiedziała na
moje pytanie, dlaczego taka forma, a nie typowy reportaż. Bezpośrednio odsyłam
was też do uzupełnienia informacji z artykułu Oddział chorych ze strachu.
Zresztą, jak się okazało (o czym zdążyłam zapomnieć), w reportażu Polska odwraca oczy znajdziecie również
rozdział o tym samym tytule i tam – już w formie typowo reportażowej –
przedstawiona została konkretna sprawa.
Konieczność uzupełniania aż tylu informacji przy
konkretnej książce budzi we mnie dość mieszane uczucia. Nie, żeby sprawiało mi
to dużą trudność, czy zajmowało dużo czasu, ale myślę, że bardziej sprawiedliwe
wobec czytelników byłoby wyjaśnienie pewnych kwestii jeszcze w książce.
Bohaterem Obłędu jest młody reporter, który z
zawodowej ciekawości staje się pacjentem szpitala psychiatrycznego, dzięki
czemu planuje lepiej poznać i zweryfikować ordynatorkę, ale też zachowania
pracowników szpitala względem pacjentów. Szybko okazuje się, że reguły, do
których musi się dopasować, są bardzo restrykcyjne, a przy okazji normalne
funkcjonowanie na tym oddziale jest bardzo ograniczone.
Wydarzenia, które rzeczywiście miały miejsce w tym
szpitalu, są czymś, czego nie będę oceniać, bo po prostu nie potrafię. Nie
umiem wyobrazić sobie, że jakakolwiek żywa istota potrafiłaby tak zachowywać
względem innego człowieka. A teraz wyłączam emocje i skupiam się na fabularnej
części tej książki, w której moim zdaniem jest sporo niedopracowanych
elementów, które zdecydowanie utrudniały mi odbiór. Przede wszystkim
zaliczyłabym tu sztywny styl powieści, który przejawia się zarówno w płaskich
postaciach, ale też w samym sposobie przedstawienia wydarzeń. Wydawało mi się
że, jakiekolwiek moje emocje budziła jedynie myśl, że ta historia ma związek z
rzeczywistością, a nie sama fabuła i bohaterowie. Nie robiło na mnie wrażenia
to, co stworzyła Kopińska, a sama przykra rzeczywistość. Mimo retrospekcji i
introspekcji, dzięki którym możemy poznać antybohaterkę tego całego
zamieszania, ja w ogóle nie zaangażowałam się w szukanie przyczyn wystąpienia
zła u tej konkretnej postaci, a całość (zarówno rozwinięcie historii, jak i jej
zakończenie) potraktowałam bardzo obojętnie, na zasadzie: aha, przyjęłam do
wiadomości. Przy powieściach fabularnych często zdarza mi się narzekać, że
opisy były za bardzo rozwleczone, że wszystko się ciągnęło, a ja gubiłam wątek.
Tutaj opisów i połączeń wątków było tak mało, że znowu zdarzało mi się zgubić,
bo autorka nie wystarczająco zadbała nad przeprowadzeniem mnie z jednej na
drugą stronę.
Kopińska w roli reportera sprawdza się świetnie, a te
jej reportaże są mocne, dobitne i otwierają ludziom oczy na wydarzenia do tej
pory zamiatane pod dywan. Moim zdaniem największymi zaletami jej książek na
faktach są przede wszystkim dokładność i drobiazgowość, ale też takie chłodne
podejście. W literaturze faktu rzeczywiście bardzo to doceniam, ale Obłęd stał się przez to taki sztywny. Z
jednej strony niby fabuła mnie intrygowała, ale z drugiej nie mogłam się
wygryźć w tę historię, mając cały czas wrażenie, że to reportaż, który
oficjalnie nie jest reportażem. To było dla mnie bardzo paradoksalne doświadczenie
i żałuję, że jednak Kopińska nie zdecydowała się na opisanie tego jako
klasyczny reportaż. Nie będę naciskać, żebyście koniecznie przeczytali tę
książkę, jednak warto mieć ją na uwadze i sprawdzić na własnej skórze jak się
to czyta. Sama opisywana sprawa mrozi krew w żyłach, a myśląc o tym, że jest w
niej ziarno prawdy, to jeszcze bardziej siada na psychice czytelnika.
Tytuł: Obłęd
Autor: Justyna Kopińska
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 172
Data wydania: 16 października 2019
Cena katalogowa: 34,90 zł
Moja ocena: 6/10
Zgadzam się z Tobą, poprzednie jej książki miały sens, ta - napisana od niechcenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Kuba z @roserlynch
To pierwsza recenzja tej książki, jaką czytam i jestem lekko rozczarowana. Tak jak Ty cenię pióro reportażystki i mam wysokie oczekiwania. Kupiłam sobie Obłęd i jakoś nie mogę się za niego zabrać.
OdpowiedzUsuńKupiłam sobie tę książkę, ale widzę nieciekawe recenzje i coraz mniej mam na nią ochotę :]
OdpowiedzUsuń