04 marca

#386. Żmijowisko - Wojciech Chmielarz



Oby jak najdalej od Żmijowiska.

Mam wrażenie, że Żmijowisko ma wszystkie elementy, których ja nie jestem w stanie strawić w książkach. Początkowo myślałam, że to kryminał (niektórzy tak tę książkę kategoryzują), później okazało się, że jednak bardziej thriller z elementami kryminału, ale co gorsze – dominuje w nim rozbudowane tło obyczajowe z bardzo dokładnie rozwiniętą psychologią bohaterów. Śmiało mogę stwierdzić, że Żmijowisko Chmielarza sprawiło mi taki zawód i przyniosło mi tyle czytelniczego cierpienia co Motylek Katarzyny Puzyńskiej. Już dawno nie spotkałam się z tak słabą książką.

Nie zrozumcie mnie źle, Żmijowisko pewnie da się lubić, a wszystko zależy od tego, czego odbiorca szuka w książce, ale dla mnie to był prawdziwy dramat. Byłam przekonana, że to powieść, która od początku do końca przytrzyma mnie w niepewności, sprawi, że nie będę mogła oderwać się od opowiadanej przez Chmielarza historii. Potwierdzeniem tego wydawały mi się być wszystkie tak pozytywne opinie, z którymi się spotykałam, i sam fakt, że wykupione zostały prawa do ekranizacji Żmijowiska. Podeszłam do książki z dużym zaangażowaniem i zaciekawieniem, a wystarczyło kilkadziesiąt stron, żeby wszystkie pozytywne emocje totalnie we mnie zabić. Mimo tego, że już na początku powieści wyczułam, że to nie mój klimat, zdecydowałam się na doczytanie jej do końca – przede wszystkim dlatego, żeby wyrobić własne zdanie o całej historii, ale przyznam, że liczyłam, że jednak w trakcie się coś zmieni. Tym razem się przeliczyłam i czułam się, jakbym czytała tę książkę za karę.
Chmielarz dokładnie opisuje wszystkich i wszystko dookoła. Przedstawia czytelnikom swoich bohaterów, ale też skomplikowane relacje między nimi, nie zapominając o wspominaniu o bardziej charakterystycznych chwilach konkretnego dnia. Przyznam, że żadna postać nie wzbudziła mojej sympatii, a znaczna większość jednak bardziej przypominała nadęte, nowobogackie towarzystwo. Zdarzały się fragmenty, które były tak żenujące, że łapałam się z niedowierzania za głowę – fragmenty z toaletowymi przygodami i opisy fekaliów totalnie wytrąciły mnie z równowagi. Wątek obyczajowy w tej powieści jest na tyle intensywny, że o tajemniczym zaginięciu dziewczyny łatwo było mi zapomnieć, a ostatecznie, totalnie umordowana czytaniem, nie potrafiłam w żaden sposób zareagować na zakończenie. Przyjęłam je do wiadomości i równie szybko jak wyrzuciłam tę historię z głowy, pozbyłam się egzemplarza papierowego. Na dobrą sprawę miałam wrażenie, że nawet bohaterowie zapominali o tym przykrym incydencie, mimo że na początku powieści wydawali się nim całkiem poruszeni. Dla mnie fabuła tej książki jest po prostu przegadana, płaska i nijaka.  
Kilka lat temu miałam okazję czytać jeden z kryminałów Chmielarza z serii z komisarzem Motką i mimo że nie pamiętam już fabuły książki, to jestem pewna, że tamta seria zdecydowanie bardziej wpasowała się w moje gusta i wspomnienia z jej czytania mam raczej pozytywne. Do Mortki chętnie w wolnej chwili wrócę, ale na kolejne takie luźne powieści Chmielarza będę bardziej uważać.
Tego tworu nie polecę nikomu.


Tytuł: Żmijowisko
Autor: Wojciech Chmielarz
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 480
Data wydania: 9 maja 2018
Cena katalogowa: 39,90 zł
Moja ocena: 3/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © rude recenzuje.