Oby jak najdalej od Żmijowiska.
Mam wrażenie, że Żmijowisko ma wszystkie elementy,
których ja nie jestem w stanie strawić w książkach. Początkowo myślałam, że to
kryminał (niektórzy tak tę książkę kategoryzują), później okazało się, że jednak
bardziej thriller z elementami kryminału, ale co gorsze – dominuje w nim
rozbudowane tło obyczajowe z bardzo dokładnie rozwiniętą psychologią bohaterów.
Śmiało mogę stwierdzić, że Żmijowisko Chmielarza sprawiło mi taki zawód i
przyniosło mi tyle czytelniczego cierpienia co Motylek Katarzyny Puzyńskiej.
Już dawno nie spotkałam się z tak słabą książką.
Nie zrozumcie mnie źle, Żmijowisko pewnie da się
lubić, a wszystko zależy od tego, czego odbiorca szuka w książce, ale dla mnie
to był prawdziwy dramat. Byłam przekonana, że to powieść, która od początku do
końca przytrzyma mnie w niepewności, sprawi, że nie będę mogła oderwać się od
opowiadanej przez Chmielarza historii. Potwierdzeniem tego wydawały mi się być
wszystkie tak pozytywne opinie, z którymi się spotykałam, i sam fakt, że wykupione
zostały prawa do ekranizacji Żmijowiska. Podeszłam do książki z dużym
zaangażowaniem i zaciekawieniem, a wystarczyło kilkadziesiąt stron, żeby
wszystkie pozytywne emocje totalnie we mnie zabić. Mimo tego, że już na
początku powieści wyczułam, że to nie mój klimat, zdecydowałam się na
doczytanie jej do końca – przede wszystkim dlatego, żeby wyrobić własne zdanie
o całej historii, ale przyznam, że liczyłam, że jednak w trakcie się coś
zmieni. Tym razem się przeliczyłam i czułam się, jakbym czytała tę książkę za
karę.
Chmielarz dokładnie opisuje wszystkich i wszystko
dookoła. Przedstawia czytelnikom swoich bohaterów, ale też skomplikowane
relacje między nimi, nie zapominając o wspominaniu o bardziej charakterystycznych
chwilach konkretnego dnia. Przyznam, że żadna postać nie wzbudziła mojej
sympatii, a znaczna większość jednak bardziej przypominała nadęte, nowobogackie
towarzystwo. Zdarzały się fragmenty, które były tak żenujące, że łapałam się z
niedowierzania za głowę – fragmenty z toaletowymi przygodami i opisy fekaliów totalnie
wytrąciły mnie z równowagi. Wątek obyczajowy w tej powieści jest na tyle
intensywny, że o tajemniczym zaginięciu dziewczyny łatwo było mi zapomnieć, a
ostatecznie, totalnie umordowana czytaniem, nie potrafiłam w żaden sposób
zareagować na zakończenie. Przyjęłam je do wiadomości i równie szybko jak
wyrzuciłam tę historię z głowy, pozbyłam się egzemplarza papierowego. Na dobrą
sprawę miałam wrażenie, że nawet bohaterowie zapominali o tym przykrym
incydencie, mimo że na początku powieści wydawali się nim całkiem poruszeni.
Dla mnie fabuła tej książki jest po prostu przegadana, płaska i nijaka.
Kilka lat temu miałam okazję czytać jeden z
kryminałów Chmielarza z serii z komisarzem Motką i mimo że nie pamiętam już
fabuły książki, to jestem pewna, że tamta seria zdecydowanie bardziej wpasowała
się w moje gusta i wspomnienia z jej czytania mam raczej pozytywne. Do Mortki
chętnie w wolnej chwili wrócę, ale na kolejne takie luźne powieści Chmielarza
będę bardziej uważać.
Tego tworu nie polecę nikomu.
Tytuł: Żmijowisko
Autor: Wojciech Chmielarz
Wydawnictwo: Marginesy
Liczba stron: 480
Data wydania: 9 maja 2018
Cena katalogowa: 39,90 zł
Moja ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz