16 sierpnia

#269. Bez uczuć - Mia Sheridan




Tytuł: Bez uczuć 
Tytuł oryginału: Ramsay
Autor: Mia Sheridan
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 389
Data wydania: 2 sierpnia 2017
Cena katalogowa: 39,90 zł

Zdarzyło się, że Sheridan zachwyciła mnie swoją historią miłosną przedstawioną w Bez szans, przez co zapragnęłam więcej. Mimo że stosunkowo rzadko sięgam po romanse, nadeszła ta chwila, kiedy czułam, że kryminalnie się wyczerpałam i po prostu potrzebowałam odpoczynku od ścielących się wszędzie trupów. Bez dłuższego zastanowienia zabrałam się za Bez uczuć, trąc kolanami z podniecenia na samą myśl o tym, co autorka przygotowała dla mnie tym razem. Niestety, książka okazała się największym zawodem tego roku, a sama historia doprowadziła mnie do małej frustracji.
Brogana i Lydię łączy przeszłość, kiedy to – jeszcze jako nieśmiałe, nastoletnie dzieciaki – mieli się ku sobie. Jedno wydarzenie, garstka niedopowiedzeń i życie diametralnie się zmienia – i dla niej, i przede wszystkim dla niego. Mimo upływu lat w Broganie nadal tli się nienawiść i chęć zemsty za wyrządzone jemu i jego rodzinie krzywdy, a kiedy nadarza mu się okazja do tego nawet się nie waha.
Styl Sheridan zachwycił mnie w Bez szans. Poza tym, że autorka pisze w bardzo lekki sposób, to jeszcze sama ta historia okazała się strzałem w dziesiątkę – czymś, czego akurat wtedy potrzebowałam. Wykreowana przez nią historia była wiarygodna, wydawała się prawdziwa, a postaci, które stały się marionetkami w jej rękach stanowiły idealne dopełnienie całości, że kompletnie zatraciłam się w tej fabule. Tym razem ewidentnie coś poszło nie tak i zamiast angażującego i rozczulającego romansu dostałam mały koszmarek. Sheridan ma w zwyczaju tworzenie schematycznych i przewidywalnych wydarzeń, ale w Bez uczuć zdecydowanie przedobrzyła. Poza samym lekkim stylem pisarskim autorki w tej książce nie znalazłam nic, co chociaż odrobinę by mnie zainteresowało, zaintrygowało czy sprawiło, że chociaż polubię tę historię. Zapamiętam ją na długo, bo już dawno nie spotkałam się z tak beznadziejną historią. Na początku – kiedy Sheridan przedstawiała dziecięce lata swoich bohaterów – było jeszcze znośnie, choć oczywiście już można było snuć domysły odnośnie ich dalszych losów. Brogan i Lydia są parą bohaterów, którzy mogliby ode mnie otrzymać statuetki najbardziej irytujących bohaterów wszechczasów. Ich rozstania, powroty, wieczne niezdecydowanie i kolejne niedopowiedzenia doprowadzały mnie do szaleństwa. W moich oczach obydwoje zachowują się jak pierdoły życiowe, które mimo że nie chcą, to jednak chcą, ale nie chcą. Zupełnie nie byłam w stanie wyłapać logiki ich zachowań, co można by ewentualnie tłumaczyć miłosnymi uniesieniami i buzującą w nich endorfiną, ale dla mnie to było po prostu sztuczne.
Miałam wrażenie, że w tej książce autorka postawiła jednak na zaskoczenie czytelnika obrotem spraw i w ogóle bardziej rozbudowaną niż zwykle historią. Bardziej skupiła się na samych wydarzeniach i połączeniem ich w logiczny sposób, przez co zapomniała o bohaterach. Efektem końcowym był przerost formy nad treścią i dobicie romansu w zarodu. Dla mnie Bez uczuć pozostanie nieudolnie skonstruowanym czytadłem, do którego więcej nie wrócę.
W moim odczuciu książce nadano idealny tytuł – Bez uczuć, bo i żadnych, które mogłyby zaintrygować czytelnika, tutaj nie ma. Sheridan sama sobie strzeliła w kolano wymyślając tę wyrwaną z rzeczywistości, schematyczną i przewidywalną na każdym kroku historię miłosną. Nie wiem czy jeszcze wrócę do jej twórczości. 


2 komentarze:

  1. Hmmm raczej nie przeczytam tej książki :/ Wydaje się słaba :/

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś polecałam Ci na bookstagramie jej książke "Stinger. Żądło namiętności" :) Spróbuj dać jej szansę, może akurat przypadnie Ci do gustu :)

    goszaczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.