Ależ to było dobre!
Abbott znam i lubię. Nie do końca odpowiada mi to, że
tomy serii z Tomem Douglasem wydawane były od samego początku w jakiejś
pomylonej kolejności, ale no nie będę płakać nad czymś, na co wpływu nie mam.
Czytałam je tak, jak były wydawane i muszę przyznać, że trochę mnie to bolało,
że poznawałam prywatne życie bohaterów od jakiejś dziwnej strony. Z czasem się
do tego przyzwyczaiłam, a w zasadzie przyszło mi to wraz z czytaniem kolejnych –
nie – kolejnych tomów. I zawsze mam tak, że o tym braku kolejności przypominam
sobie przed samą lekturą, ale też chwilę po przeczytaniu książki. W trakcie
czytania w ogóle o tym nie myślę, bo każda kolejna fabuła wykreowana jest tak,
że po prostu zapominam o bożym świecie.
Zamknij drzwi to kolejna świetna powieść, która
przypomniała mi tylko o tym, jak bardzo lubię Abbott, ale też za co ją tak
bardzo lubię. Mam wrażenie, że czepianie się o brak odpowiedniej kolejności
wydawniczej, to jedyne do czego mogę się spokojnie przyczepiać, żeby też nie
było za kolorowo. Ta brytyjska autorka za każdym razem zaskakuje mnie na nowo,
ale w zasadzie cały czas tym samym. Dla mnie jest to dziwne doświadczenie, bo
wiem, czego się spodziewać, ale nadal przy czytaniu kolejnych jej tytułów mam
myśli, że znowu jej się udało mnie zaskoczyć tą oczywistością. Taki trochę
paradoks. Przede wszystkim czaruje mnie prostotą swoich historii, wiarygodnym
wykreowaniem bohaterów i połączeniem prywatnych i kryminalnych kropek, żeby to
miało ręce i nogi. Przyznać muszę, że nie nazwałabym jej królową thrillera, jej
książki nie są wybitne – nie opierają się na niestworzonych fabułach, nie są
niesamowicie brutalne, w zasadzie nawet można powiedzieć, że są po prostu
życiowe, przewidywalne i nijakie. Ale chyba właśnie przez to, w odpowiednim
połączeniu z warstwą obyczajową i wyraźnymi elementami kryminalnymi wychodzi powieść,
która zapada w pamięć. No i czyta się to ekspresowo, chociaż to ciężko
wytłumaczyć czymś, poza czytelniczą ciekawością.
Jak w większości książek tego typu na rozwój sytuacji
trzeba trochę poczekać, tak tutaj akcja zaczyna się od pierwszych stron.
Poznajemy pozornie szczęśliwą rodzinę, w takim klasycznym zestawieniu matka,
ojciec i dziecko, i w sumie już od początku czuje się, że tam coś jest nie tak,
że między nimi wyniknie ostatecznie jakiś kwas. Abbott na szczęście długo nie
każe nam czekać i zrzuca najpierw jedną bombę, a później dokłada tylko kolejne,
przeplatając je z nowymi informacjami, z kolejnymi danymi ze śledztwa. I tak
jak uważam, że to kolejna przewidywalna historia wykreowana przez tę autorkę,
tak ja się dałam ponieść jej fantazji i nawet nie próbowałam wszczynać własnego
dochodzenia, bo to jej było tak fenomenalną przygodą i doświadczeniem dla mnie.
I tu wcale nie chodzi o to, że nie chciało mi się domniemywać, ale po prostu
książki Abbott dają mi znacznie więcej satysfakcji, kiedy zdecyduję się po
prostu płynąć z nurtem tej historii. I ta niepewność do samego końca. Dla mnie
to mistrzostwo.
Mam do nadrobienia jeszcze kilka książek Abbott, więc
z całą pewnością w wolnej chwili wezmę się za nie. Zamknij drzwi przypomniała
mi, jak bardzo lubię styl tej autorki i ile takiej zwyczajnej czytelniczej
przyjemności dostarczają mi jej powieści. Takich autorów mogłabym akurat
wymienić na palcach jednej, może dwóch, rąk – nie więcej. Większość kobiet,
które biorą się za pisanie thrillerów gdzieś w międzyczasie skręca bardziej w
stronę obyczajową i psychologiczną (co mnie jednak nie w każdym wydaniu i nie
zawsze odpowiada), a Abbott potrafi idealnie zbalansować swoje historie, żeby
był w nich i kryminał, i obyczaj, ale często psychologii też nie brakuje. Kto
nie zna – zdecydowanie powinien poznać. Teraz już z szansą rozpoczęcia od
pierwszego tomu serii, ale na upartego i od środka można.
Warto sięgnąć po "Odwróć wzrok" autorki. To niesamowicie wciągająca kontynuacja serii :)
OdpowiedzUsuń