27 maja

#474. Ostatni lot | Julie Clark



A gdybym tak pewnego dnia po prostu zniknęła?

To historia, która na pierwszy rzut oka wydaje się dość nijaka i zwykła, ale to wcale nie oznacza, że na wstępie można ją już skreślić. Nawet uważam, że się nie powinno. Stopniowo wchodzimy w życie głównej bohaterki, która w zasadzie ma życie jak z bajki –związana jest z zamożnym politykiem, mieszkają razem w luksusowym mieszkaniu na Manhattanie i w zasadzie nie ma żadnych typowych powodów do zmartwień. Ta idylla okazuje się jednak tylko grą pozorów, a życie z toksycznym partnerem pod jednym dachem staje się coraz bardziej dramatyczne. Clair jest bohaterką, z którą polubiłam się w zasadzie od samego początku, a z czasem moja sympatia do niej rosła, a proporcjonalnie wraz z nią współczucie przez to, w jakiej sytuacji się znalazła. Później pojawiła się Eva, która budziła podobne emocje. I mimo że nie mam osobistych doświadczeń, które pozwoliłyby mi się identyfikować z bohaterkami, to jednak wydaje mi się, że tę podróż przeżywałam razem z nimi – kibicując im w walce o lepsze jutro i o to upragnione wyzwolenie. Mam wrażenie, że Clark udało się stworzyć całą paletę rzeczywistych postaci, które budzą konkretne emocje. Autorka mocno naprowadza czytelnika na to, kogo lubić się powinno, a kto jednak jest złym charakterem i uważam, że dobrze sobie z tym poradziła i jej postaci faktycznie spełniają się w swoich rolach. Dodatkowo wszystko świetnie współgra z fabułą, która też jest porządnie dopracowana i angażuje od momentu, kiedy wychodzimy z tego idealnego życia Claire.

To, co moim zdaniem ważne jest w tej powieści to to, że poza stworzeniem przez autorkę historii, która wciąga i totalnie spełnia się jako thriller, to ma ona jeszcze jakiś głębszy sens i przekaz, nad którym można, ale nie trzeba się szczególnie pochylać. Mam wrażenie, że Ostatni lot trochę wpisuje się w głośno omawiany w mediach w ostatnim czasie temat przemocy domowej i takich toksycznych związków – przemocy, która poza aspektem fizycznym, często też schodzi na psychikę. I chociaż przyznać trzeba, że w rzeczywistości nic nie jest takie proste, jak w stworzonej na potrzeby dreszczyku historii, to jednak może daje jakąś nadzieję, i cicho podpowiada, że trzeba próbować się uwolnić z takiej relacji.

Jak najłatwiej zniknąć? Upozorowanie własnej śmierci wydaje się najprostsze, ale nie przy rodzinie z medialnego świecznika. Ten thriller to wielkie odliczanie i desperacka próba uwolnienia się od dotychczasowego, toksycznego życia. Doskonały i niesztampowy, któremu zdecydowanie warto dać szansę! Mówią, że ciężko o nowe i zaskakujące wątki w książkach, że fabuły odgrzewane są na wszystkie możliwe sposoby. Jeżeli chodzi o thriller Julie Clark, to zdecydowanie zaskoczył mnie pozytywnie. Autorka wiedziała w jaki sposób stworzyć powieść, która będzie coś znaczyła, ale też jak utrzymać zaangażowanie w czytelnikach.




Tytuł oryginału: The Last Flight
Tłumaczenie: Paweł Wolak
Wydawnictwo: Muza
Data wydania: 3 czerwca 2020
Moja ocena: 8/10


1 komentarz:

Copyright © rude recenzuje.