Dla czytelników otwartych na nowe kryminalne
doznania.
Antti Tuomainen przyzwyczaił mnie już do tego, że
pisze dziwne książki. Mam wrażenie, że dopóki nie sięgnie się osobiście po jego
powieści, to ciężko będzie zrozumieć, o czym właściwie mówię. Ta jego
specyficzność przejawia się już w samym pomyśle na fabułę, gdzie kreowane są od
podstaw nierealne miejsca i wydarzenia, ale opisywane są w sposób, który może
sugerować, że to wszystko to prawda. Tym razem mamy do czynienia z tropikalną
wioską, klimatem przypominającą te z amerykańskich filmów i seriali. Ale czy
rzeczywiście można taką stworzyć w Finlandii? W kraju, który od razu kojarzy
się z zimnem i ze śniegiem? Tuomainen poradził sobie idealnie z tym wyzwaniem,
a ja przez chwilę nawet uwierzyłam, że ktoś stworzył taki kurort. I chociaż
nigdy nie chciałabym odwiedzić go osobiście – chyba, że w grubej, zimowej
kurtce – to przyznaję, że tropienie przestępców w takich dziwnych i
niecodziennych warunkach było ciekawym doświadczeniem.
Najgorętsza plaża w Finlandii, to kolejna taka
książka, która u mnie spowodowała prawdziwe rozdarcie – na szczęście pozytywne.
Bardzo zaangażowałam się w tę historię i już od samego początku wydawała mi się
dość zawiła. Z rozdziału na rozdział autor uświadamiał mnie, że jeszcze będę
musiała trochę poczekać na wyjaśnienia. I niby dzieją się poważne kryminalne przestępstwa,
a to wszystko opisywane jest z takim przekąsem, którego z początku chyba nie
potrafiłam do końca załapać. Śmiało można powiedzieć, że ten kryminał to trochę
komedia, ale zupełnie inna od tych, do których ja byłam przyzwyczajona. Nie
jest to powieść, przy której wybuchałam głośnym śmiechem i tarzałam się po
podłodze z bólem brzucha od śmiania. Żarty nie są tak oczywiste i mam wrażenie,
że trzeba się trochę wgryźć w tę historię, żeby to wyczuć. Czarny humor, którym
posługuje się Tuomainen z pewnością wpływa na ten cały dziwny klimat powieści, który
dla mnie jest czymś niezwykłym. Uwielbiam takie nietypowe kreacje, gdzie już od
pierwszej strony można wyczuć autora, o ile zna się jego poprzednie książki. To
dla mnie zupełnie nowe doświadczenie i nadal jestem pod ogromnym wrażeniem, że
ten fiński autor potrafi aż tak bawić się swoimi powieściami. Wszystkie są
zupełnie różne, ale w każdej z nich można wyczuć ten wspólny mianownik.
Myślę, że to nie jest powieść dla wszystkich właśnie
ze względu na swoją specyficzność i niepowtarzalność. Mimo że w fabule pierwsze
skrzypce odgrywa sprawa kryminalna, to jednak w czasie czytania tego kryminału
bardziej liczy się klimat opowiadanej historii i wszystko, co dzieje się
dookoła. I nie ma tu prawie w ogóle wątków obyczajowych, które mogłyby
rozpraszać, ale nadal chętnie szuka się innych punktów zaczepienia i wyciąga z
tego dziwnego tworu jak najwięcej. Plus ten humor, którego czasem się nie
rozumie, który nie powoduje ataków śmiechu, ale sprawia, że to wszystko ocieka
taką ironią. Powiedziałabym, że książki Tuomainena są przeznaczone dla
czytelników z otwartą głową, których już na samym początku nie przestraszy ten
dziwny klimat. Dla mnie, póki co, to jego najlepsza książka. I myślę, że
zaczynając przygodę z tym autorem chciałabym zacząć właśnie od niej.
Tytuł oryginału: Palm Beach Finland
Tłumaczenie: Bożena Kojro
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 11 marca 2020
Moja ocena: 7,5/10
Lubię kryminały, ale ta książka jakoś do mnie nie przemawia. Może kiedyś zmienię zdanie. ;)
OdpowiedzUsuńJestem zaintrygowana, ale chyba to nie ten czas w moim życiu na takie klimaty :)
OdpowiedzUsuń