A Ty dbasz o swoje wspomnienia?
Sztuka tworzenia wspomnień przede
wszystkim zaskakuje wizualnie, z daleka rzuca się w oczy. Kiedy zetknęłam się z
nią pierwszy raz i ją przekartkowałam, doszłam do wniosku, że to jedna z
bardziej przyjemnych, takich wizualnie ciepłych i jednocześnie interesujących pozycji,
które miałam w swoich rękach w ostatnim czasie. A przy bliższym poznaniu
okazało się, że pod względem merytorycznym też niczego jej nie brakuje.
Nigdy nie byłam typem, który zwraca uwagę na
wspomnienia. Poza tym, że siedziały w mojej głowie i tam mogłam na spokojnie
sobie do nich wracać, nigdy nie przygotowywałam ich w wersji fizycznej.
Wywoływanie zdjęć to jedyny sposób utrwalania wspomnień, który w pierwszej
chwili przychodzi mi do głowy. Niewiele kosztuje, a przez długie lata cieszy
oko. Dlaczego zatem nigdy tego nie robiłam? Mam wrażenie, że trochę z lenistwa,
a trochę przez za dużą pewność siebie, że przecież zawsze będę o tych
wszystkich pięknych momentach pamiętać. No właśnie z czasem okazało się, że
jednak z tą pamięcią to tak nie do końca. A skoro w tej pełnej świadomości
przeżyłam dopiero około piętnastu lat, to jakie braki w tych wszystkich fajnych
wspomnieniach będę miała pod koniec swojego życia?
Zrobiło się trochę sentymentalnie, ale ta książka
właśnie taka jest. Pozwala na swobodne przepływanie między wspomnieniami, ba,
autor sam czasami nawet wymusza na czytelniku przywołanie konkretnych wydarzeń
z życia w związku ze skojarzeniami. I mimo że niektórzy mogliby powiedzieć, że
ta książka jest o niczym, że nie ma w niej nic odkrywczego, to ja uważam, że to
wszystko zależy od indywidualnego podejścia. Dla mnie był to taki lekki
kuksaniec w tyłek. Trochę za karę, że przede wszystkim tak długo zaniedbywałam
chwile z pozytywnymi wspomnieniami, a trochę na rozpęd, żebym bardziej
świadomie podchodziła do kolejnych momentów. Autor faktycznie może nie opowiada
niewiarygodnych historii, może to wszystko jest po części oczywiste, ale dla
równowagi znajdziemy w tej książce też elementy ściśle związane z pracą w
Instytucie Badań nad Szczęściem w Kopenhadze. Przede wszystkim pojawiają się
fragmenty o badaniach naukowych, z których dowiadujemy się o konkretnych mechanizmach
pracy ludzkiego umysłu, o tym, w jaki sposób nasze życie determinuje
powstawanie kolejnych wspomnień w pamięci, ale nie brakuje też danych
statystycznych.
Nie potrafię jednoznacznie stwierdzić, które elementy
tej książki były dla mnie najciekawsze, ale dzięki Meikowi Wikingowi teraz już
wiem, że pamięć to nasza umiejętność
kodowania, przechowywania i wydobywania informacji i jej sprawne
funkcjonowanie może przynieść w życiu masę uśmiechów. Mam też większą świadomość
tego, czym jest szczęście, jak je zmierzyć i jaką rolę w naszym życiu odgrywają
te negatywne momenty, które prowadzą też do ciężkich chorób, chociażby takich
jak depresja. Chciałabym móc więcej opowiedzieć o tej książce, podzielić się
odpowiedziami na niektóre pytania, ale wtedy sami nie mielibyście motywacji,
żeby po nią sięgnąć. Myślę, że warto wyrobić sobie o tej książce własne zdanie,
bo dla jednych może okazać się zupełną stratą czas, a inni wyciągną z niej coś
wartościowego i czegoś nowego się nauczą. A to wydanie ładnie prezentowałoby
się pod świąteczną choinką!
Tytuł: Sztuka tworzenia wspomnień
Tytuł oryginału: The Art of Making Memories: How to Create and Remember Happy Moments
Autor: Meik Wiking
Wydawnictwo: Insignis
Liczba stron: 288
Data wydania: 13 listopada 2019
Cena katalogowa: 44,99 zł
Moja ocena: 7/10
Ja też nigdy nie patrzyłam na to, aby zapisywać wspomnienia. Ciekawa pozycja, chętnie do niej zerknę :)
OdpowiedzUsuń