14 marca

[premiera] #226. Chłopiec na szczycie góry - John Boyne



Tytuł: Chłopiec na szczycie góry
Tytuł oryginału: The Boy At The Top Of The Mountain
Autor: John Boyne
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 272
Data wydania: 14 marca 2017
Cena katalogowa: 34,90 zł


Chłopiec na szczycie góry to historia widziana oczami małego, kilkuletniego, chłopca, który do końca nie jest świadomy tego, co dzieje się dookoła, który nie odczuwa jeszcze strachu i obawy przed zbliżającą się wojną. Dzieciak traci obydwoje rodziców, przez co przez pewien czas skazany jest na życie w sierocińcu, które okazuje się znacznie trudniejsze i wymagające niż by się wydawało. Ostatecznie dowiaduje się, że siostra jego zmarłego ojca jeszcze żyje, a on z nią zamieszka. Ta przeprowadzka zmieni całe jego życie, niesamowicie wpłynie na psychikę, zachowanie i postrzeganie pewnych spraw.
John Boyne i tym razem pozostaje przy tematyce wojennej, w której – jak się okazało po Chłopcu w pasiastej piżamie – świetnie się odnajduje. Tym razem zdecydował się na przedstawienie swojej fikcji literackiej z nieco innej strony, zwracając uwagę na inne elementy, ale nie podkreślając ich tak mocno, jak zrobił to poprzednim razem.
Bohaterem głównym bohaterem jest kilkuletni chłopiec, który traci swoich rodziców i pozostaje niemal sam jak palec. Gdyby nie rodzina jego najlepszego przyjaciela miałby poważny problem, jednak dzięki nim jakoś odnajduje się w rzeczywistości. Odesłany do sierocińca zostaje poddany próbie wytrzymałości psychicznej i fizycznej – zaczynają się drwiny, okazywanie wyższości i gnębienie mniejszych i słabszych – jednak i tym razem okazuje się, że chłopak świetnie sobie radzi, że potrafi dostosować się do panującej sytuacji, mimo ewentualnych wyrzeczeń. Ostatecznie ląduje w domu na wysokiej górze, gdzie siostra jego zmarłego ojca pracuje jako pokojówka. Tam też zaczyna się piekło.
Postać Pierrota została przedstawiona bardzo powierzchownie, co odrobinę mnie irytowało w tej powieści. Z jednej strony od dziecka nie wymaga się za wiele, jednak kiedy dziecko znajduje się w samym środku II Wojny Światowej to oczekuje się chociaż przejęcia i dopasowania do sytuacji (z rozwojem fabuły Pierrot dorasta, a w jego zachowaniu też się nic nie zmienia). Pierrot natomiast niemal wyparł się rzeczywistości i żył w swojej wyobraźni, marząc o niebieskich obłokach. Stracił rodziców, los bardzo ciężko go doświadczył, a po nim niemal nie widać żadnego przejęcia. Jedynie spełniał zachcianki pana domu, do którego bardzo się zbliżył i z którym chciał nawiązać bliższą więź, z czego mogę wnioskować, że szukał miłości i uwielbienia, że chociaż odrobinę brakowało mu rodziców. Był wykorzystywany psychicznie, manipulowano nim, a on sobie żył jak gdyby nigdy nic, żeby ostatecznie przejść na złą stronę i wyrzec się swojej przeszłości. Sumienie jednak nie daje mu spokoju.
Wydawało mi się, że autor łapał wątek, po czym nagle,  zupełnie nieoczekiwanie go gubił, a przez to w nieodpowiednich momentach urywał wydarzenia przedstawiane w fabule. Powiedziałabym, że przez to powstawały dziury w napięciu, które próbował jako tako budować. Spodziewałam się książki ciężkiej, brutalnej i bardzo wojennej, takiej, która wycisnęłaby ze mnie chociaż jedną łzę, ale tym razem się to nie stało, a ja odliczałam strony do końca tej historii.
Ta książka to jedna wielka plątanina nagle zaczętych i równie szybko urwanych myśli. Mam wrażenie, że autor odstąpił od skupiania się na samej sferze wojny, a za to próbował przedstawić psychologiczny punkt widzenia – wywieranie wpływu na jednostki słabsze, manipulacje i skutki, do jakich mogło to doprowadzić. Ale niestety biedna fabuła i powierzchowność tej powieści mnie nie przekonały.



3 komentarze:

  1. Książka raczej nie z dziedziny, które lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam "Chłopca w pasiastej piżamie". Płakałam jak głupia. Czaję się i na tę książkę

    OdpowiedzUsuń
  3. przecież to literatura dziecięca/młodzieżowa - trudno żeby była to ciężka, brutalna proza wojenna.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.