Tytuł: Chłopiec na szczycie góry
Tytuł oryginału: The Boy At The Top Of The Mountain
Autor: John Boyne
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 272
Data wydania: 14 marca 2017
Cena katalogowa: 34,90 zł
Chłopiec na
szczycie góry to historia widziana oczami małego, kilkuletniego, chłopca, który
do końca nie jest świadomy tego, co dzieje się dookoła, który nie odczuwa
jeszcze strachu i obawy przed zbliżającą się wojną. Dzieciak traci obydwoje
rodziców, przez co przez pewien czas skazany jest na życie w sierocińcu, które
okazuje się znacznie trudniejsze i wymagające niż by się wydawało. Ostatecznie
dowiaduje się, że siostra jego zmarłego ojca jeszcze żyje, a on z nią
zamieszka. Ta przeprowadzka zmieni całe jego życie, niesamowicie wpłynie na
psychikę, zachowanie i postrzeganie pewnych spraw.
John Boyne i
tym razem pozostaje przy tematyce wojennej, w której – jak się okazało po
Chłopcu w pasiastej piżamie – świetnie się odnajduje. Tym razem zdecydował się
na przedstawienie swojej fikcji literackiej z nieco innej strony, zwracając
uwagę na inne elementy, ale nie podkreślając ich tak mocno, jak zrobił to
poprzednim razem.
Bohaterem
głównym bohaterem jest kilkuletni chłopiec, który traci swoich rodziców i
pozostaje niemal sam jak palec. Gdyby nie rodzina jego najlepszego przyjaciela
miałby poważny problem, jednak dzięki nim jakoś odnajduje się w rzeczywistości.
Odesłany do sierocińca zostaje poddany próbie wytrzymałości psychicznej i
fizycznej – zaczynają się drwiny, okazywanie wyższości i gnębienie mniejszych i
słabszych – jednak i tym razem okazuje się, że chłopak świetnie sobie radzi, że
potrafi dostosować się do panującej sytuacji, mimo ewentualnych wyrzeczeń.
Ostatecznie ląduje w domu na wysokiej górze, gdzie siostra jego zmarłego ojca
pracuje jako pokojówka. Tam też zaczyna się piekło.
Postać
Pierrota została przedstawiona bardzo powierzchownie, co odrobinę mnie irytowało
w tej powieści. Z jednej strony od dziecka nie wymaga się za wiele, jednak
kiedy dziecko znajduje się w samym środku II Wojny Światowej to oczekuje się
chociaż przejęcia i dopasowania do sytuacji (z rozwojem fabuły Pierrot dorasta,
a w jego zachowaniu też się nic nie zmienia). Pierrot natomiast niemal wyparł
się rzeczywistości i żył w swojej wyobraźni, marząc o niebieskich obłokach.
Stracił rodziców, los bardzo ciężko go doświadczył, a po nim niemal nie widać
żadnego przejęcia. Jedynie spełniał zachcianki pana domu, do którego bardzo się
zbliżył i z którym chciał nawiązać bliższą więź, z czego mogę wnioskować, że
szukał miłości i uwielbienia, że chociaż odrobinę brakowało mu rodziców. Był
wykorzystywany psychicznie, manipulowano nim, a on sobie żył jak gdyby nigdy
nic, żeby ostatecznie przejść na złą stronę i wyrzec się swojej przeszłości.
Sumienie jednak nie daje mu spokoju.
Wydawało mi
się, że autor łapał wątek, po czym nagle, zupełnie nieoczekiwanie go gubił, a przez to w
nieodpowiednich momentach urywał wydarzenia przedstawiane w fabule.
Powiedziałabym, że przez to powstawały dziury w napięciu, które próbował jako
tako budować. Spodziewałam się książki ciężkiej, brutalnej i bardzo wojennej,
takiej, która wycisnęłaby ze mnie chociaż jedną łzę, ale tym razem się to nie
stało, a ja odliczałam strony do końca tej historii.
Ta książka
to jedna wielka plątanina nagle zaczętych i równie szybko urwanych myśli. Mam
wrażenie, że autor odstąpił od skupiania się na samej sferze wojny, a za to próbował
przedstawić psychologiczny punkt widzenia – wywieranie wpływu na jednostki
słabsze, manipulacje i skutki, do jakich mogło to doprowadzić. Ale niestety
biedna fabuła i powierzchowność tej powieści mnie nie przekonały.
Książka raczej nie z dziedziny, które lubię :)
OdpowiedzUsuńCzytałam "Chłopca w pasiastej piżamie". Płakałam jak głupia. Czaję się i na tę książkę
OdpowiedzUsuńprzecież to literatura dziecięca/młodzieżowa - trudno żeby była to ciężka, brutalna proza wojenna.
OdpowiedzUsuń