28 lipca

#151. Jak powietrze - Agata Czykierda-Grabowska




Tytuł: Jak powietrze
Autor:  Agata Czykierda-Grabowska
Wydawnictwo: OMGBooks
Liczba stron: 480
Data wydania: 20 lipca 2016
Cena katalogowa: 39,90 zł


Są książki, które wciągają czytelnika od pierwszych stron, całkowicie go angażując i wkręcając w fabułę, ale są też książki, które ostatecznie nie trafiają w nasze gusta czytelnicze, chociaż wydawałoby się, że będą nam pasować. Ja niestety na Jak powietrze się zawiodłam. Spodziewałam się niesamowitej historii miłosnej dwójki młodych ludzi, która sprawi, że zatęsknię za czasami młodości, za pierwszą miłością i pierwszymi miłosnymi uniesieniami. Fala zachwytów dotycząca tej pozycji zalała blogosferę książkową, a ja, głupia, dałam się w to wciągnąć.

Oliwia to ślicznotka z bogatej rodziny, wiodąca życie, o którym niejeden mógłby pomarzyć. Ma przystojnego chłopaka i dobrą przyjaciółkę. Los jednak rzuca jej do stóp Dominika, który wydaje się być jej zupełnym przeciwieństwem – zamknięty w sobie samotnik, mieszkający w ruderze, z trudem wiążący koniec z końcem. Nikt nie spodziewał się, że między nimi mogłoby zaiskrzyć, a jednak z trudem przychodzi im życie bez siebie, z dnia na dzień coraz bardziej zatracają się w sobie.

Z bujania wśród obłoków i zachwycania się tą powieścią przez liczne arcypozytywne komentarze ściągam Was na Ziemię. Zacznę od tego co najbardziej mnie bolało w tej książce. Głupota – wszechobecna i wszechogarniająca głupota. Płytcy bohaterowie, masakrycznie nudna i jednostajna fabuła, nie wspominając o języku, którym posługiwała się autorka. Niestety Jak powietrze to jedna z tych książek, które przeczytałam w błyskawicznym tempie, ale to tylko dlatego, że jej nijakość mnie ogłupiła. Może jestem mało wrażliwa, może mam serce z kamienia – ta historia zupełnie mnie nie przekonała, mało tego, nawet mnie nie zaintrygowała.
Zacznę od stylu autorki, która jak na moje oko nie popisała się niczym szczególnym, ewentualnie znajomością wulgarnych zwrotów, które wplecione w dialogi pogłębiły moją niechęć do bohaterów. Niestety do tej historii wulgaryzmy zupełnie mi nie pasowały, a dodatkowo miałam wrażenie, że zostały tutaj użyte na siłę – tak żeby były, żeby książka wydawała się jeszcze bardziej młodzieżowa, bo przecież teraz jest moda na przeklinanie. Poziom niektórych tekstów doprowadzał mnie do skraju psychicznego wyczerpania – były żałosne, a nawet smutne – chociaż mam wrażenie, że autorka poprzez ich użycie próbowała wykreować bardziej gangsterski wizerunek bohaterów (bo są z warszawskiej Pragi, więc coś tu musi być jednak na rzeczy). Trzeba przyznać, że książka napisana jest bardzo (może nawet za bardzo?) prostym językiem i w gruncie rzeczy, jakby tak wywalić z niej jedną scenę erotyczną i te wulgaryzmy, to mogłaby się stać całkiem niezłą książką z gatunku Young Adult, bo na New Adult to się nie załapuje. Autorka przy okazji też nie wysiliła się przy kreowaniu fabuły – mamy codzienny taki sam schemat plus jakiś bonus – a tu jakieś zerwanie, tu jakaś bójka, zakupy, scena erotyczna, wizyta w szpitalu i co tam jeszcze sobie wymyślicie. Zamysł był ciekawy, ale chyba coś tu nie do końca wyszło.

Bohaterowie  jak dla mnie nie prezentują sobą nic – w zasadzie nawet nie za dużo o nich wiemy, bo najważniejszym wątkiem jest ta cudowna miłość, która to miała wykwitnąć od momentu ich pierwszego spotkania. Poza tym, że miałam wrażenie, że to uczucie było kompletnie nieszczere, to dodatkowo wydawało mi się, jakby to była miłość nastolatków (mam na myśli takich w wieku 14-15 lat), a nie już prawie dorosłych ludzi. Bardzo mi przykro, ale dwójka głównych bohaterów, między którymi miała nawiązać się niewyobrażalnie wielka miłość, była tak bardzo nijaka, że brakuje mi słów, żeby to w rozsądny sposób opisać. Zupełnie tego nie czułam. Rozumiem, że pierwsza miłość, motylki w brzuchu i otępienie, ale nie dajmy się zwariować. Autorka próbowała coś zdziałać i przedstawić swoich bohaterów w bardziej rzeczywistym świetle dokładając im na barki bardziej rzeczywistych problemów – utrata rodziców, bolesna przeszłość – i żeby nie było za kolorowo, to dodała jeszcze więcej obowiązków Dominikowi. Wizerunek Dominika zupełnie mi się ze sobą nie zgrywał – miałam wrażenie, że z jednej strony został przedstawiony jako typowy, samodzielny, twardy facet – przez nawał pracy w domu, obowiązek utrzymania siebie i dodatkowych darmozjadów, a z drugiej strony był niezdarą, która nie potrafiła sobie poradzić przy podstawowych problemach. Zabrakło mi tu konsekwencji w kreowaniu wizerunków. 
Po spisaniu wszystkich wad, które utkwiły mi w pamięci, okazało się, że nie mam żadnych zalet jako kontrargumentów, że może jednak warto sięgnąć po tę książkę. Teraz pewnie macie wrażenie, że ani trochę nie podobała mi się ta pozycja, jednak przyznaję, że nie było najgorzej, chociaż nie potrafię do końca oddać mojego uczucia do niej. Nie było z nią aż takiej tragedii, ale ja z pewnością do niej nie wrócę i nikomu jej nie polecę. 



45 komentarzy:

  1. Siedzę, i czytam, i coraz bardziej otwierają mi się oczy ze zdziwienia. Bo czytałam "Jak powietrze" i mam zupełnie inne spostrzeżenia/wrażenia niż Ty. Przede wszystkim chciałabym, abyś mi wskazała które dialogi były dla Ciebie głupie. Może dzięki temu otworzysz mi jeszcze szerzej oczy – może czegoś nie dostrzegłam? Po drugie - sprawa wulgaryzmów i dresiarzy. Czy miałaś kiedyś styczność z dresiarzami, z osobami żyjącymi w takiej kamienicy? Otóż powiem Ci tak: ja mieszkam całe życie w takiej dzielnicy i odzywki, które znajdują się w "Jak powietrze" to pikuś w porównaniu z rzeczywistością. Powiedziałabym nawet, że autorka bardzo je "ugładziła". I nie mogę się z Tobą zgodzić jeszcze w jednej kwestii. W książce nie ma tylko "cudownej miłości", nie wiem, może ta niechęć Ci zamgliła wzrok, ale jest jeszcze ból związany z przeszłością chłopaka oraz dziewczyny. Musiałaś być naprawdę pochłonięta swoim rozczarowaniem, że tego nie dostrzegłaś. No ale, to Twoje prawo: wyrażania swoich odczuć i ja je w zupełności szanuję. Jeśli chodzi o styl autorki, mogłabyś mi powiedzieć, jaki twoim zdaniem powinien być (porównanie do jakiegoś innego autora? Może dzięki temu autorka "Jak powietrze" będzie mogła poprawić swój styl, dostrzec w nim braki i błędy. Myślę, że takim zabiegiem - konstruktywną krytyką autorce pomożesz "na przyszłość")? Poza tym mam wrażenie (może mylne, w końcu jestem tylko człowiekiem, a co może Ci się wydać jeszcze gorsze - osobą, która historia ta zauroczyła – pomyślisz pewnie „o, to dlatego się ze mną nie zgadza, i będzie bronić tej pseudo-ałtorki”), że podeszłaś do tej książki na "nie". Bo to polskie, bo to NA/YA, bo to na pewno nie dorówna amerykańskiemu YA.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po kolei. Jeżeli chodzi o dialogi – nie będę tu szczegółowo wypisywać, bo nie mam ochoty wracać do tej książki i tracić czas na jej wertowanie w poszukiwaniu konkretnych rozmów – ale mogę przytoczyć dialogi Oliwii z dresami, albo nawet z Dominikiem, gdzie odpowiadali sobie jakimiś półsłówkami. Co do samych dresów nie będę się licytować ani opowiadać, gdzie to ja nie mieszkałam, czy gdzie się nie wychowałam. „Pikuś w porównaniu z rzeczywistością”? Jasne, jak najbardziej się z tym zgadzam! Ale tu chyba autorka za bardzo nie była świadoma tego, jak wygląda spotkanie z potencjalnie groźnym dresem w ciemnym zaułku. Wydaje mi się, że w takiej sytuacji lepiej się nie odzywać, niż kłapać bez potrzeby dziobem, tak jak w Jak powietrze robi to Oliwia. Super odważna z niej babka, nie ma co. Co do stylu autorki – nie jestem po to, żeby mówić jej jaki ma mieć styl, to ona powinna sama o tym decydować, ewentualnie uwzględniając sugestie innych osób. To jest jej styl i mi nic do tego, książka mi nie przypasowała i koniec, więcej nie zdecyduję się na przeczytanie książki tej autorki i tyle. Jeżeli chodzi o braki i błędy, to chyba można wywnioskować je z mojej recenzji – ewidentnie widać, co mi się w tej książce nie podobało. Szanuję wszystkie pozytywne recenzje tej książki, ale dla mnie to była płaska historia, włączając w to przeszłość Dominika. Mam wrażenie, że czytając moją recenzję tak się zagotowałaś ze złości, że nie dotarłaś do końca, gdzie napisałam „Teraz pewnie macie wrażenie, że ani trochę nie podobała mi się ta pozycja, jednak przyznaję, że nie było najgorzej, chociaż nie potrafię do końca oddać mojego uczucia do niej. Nie było z nią aż takiej tragedii”. I zdecydowanie, nie mam co robić, tylko czytać książki, do których od samego początku jestem negatywnie nastawiona. No proszę, litości. Bo polskie? Polecam przejrzeć wpisy na blogu i popatrzeć, że sporo tam recenzji książek polskich autorów, czasami bardzo mało znanych. Amerykańskie YA? Może powinnam zacząć czytać, żeby później mieć jakieś lepsze porównanie z polskimi autorami.

      Usuń
    2. Dialogi - okay, rozumiem, że Ci się nie chce wracać, po pewnie w Twoim przypadku same by mi się nie chciało, ale gdy ja piszę negatywne opinie, i brakuje mi słów by opisać to, co mam na myśli to wstawiam przykłądy dialogów/opisów - łatwiej mi to "zwizualizować". Jeśli chodzi o dresy, to są tzw. "różne rodzaje dresów" i akurat oni (jeśli mam być szczera) byli tą wersją "dresów kumpelskich" - bądź co bądź Oliwia miała szczęście, że na takich trafiła. Ty byś przed dresami (nieznajomymi) zwiała, ja także, ale autorka wykreowała bohaterkę na taką, która nie wieje. Czy to świadczy o tym, że jest głupia? Może po części, a może po częsci ma taki charakter? W koncu różni są ludzie. Ja Cię nie pytam przecież gdzie mieszkasz, w końcu co mnie to obchodzi? Tylko napisałam Ci, że dla mnie - osoby mającej styczność ze wszelkiego rodzaju dresami, mająca tzw. "doświadczenie" - to kreacja ich wyszła autorce bardzo realistycznie (jak widać dla Ciebie nie). A moim zdaniem właśnie powinnaś napisać jaki styl, albo raczej co było złe - dzięki takiej konstruktywnej krytyce autor może jakąś naukę wyciągnąć na przyszłość, a niestety w przypadku Twojej opinii (za przeproszeniem) może sobie nią tylko podetrzec tyłek, bo nie napisałaś nic, co mogłoby jej pomóc być lepszą - bo my recenzenci chyba po to jesteśmy, by nie tylko wyrażać swoją opinię, czy nam sie to podoba czy nie, ale przede wszystkim pokazywać autorom co zrobili źle i jak mogą to poprawić (co dodać, co ująć, jaki bohater mógłby być) żeby w przyszłości historia była lepsza (no chyba, że blogerowi to wisi, a pisze opinie tylko dlatego, bo dostaje za nie darmowe książki). "Uwzględnić sugestie innych osób" - czyli nas - recenzentów, bo bądź co bądź my najlepiej wytykamy błędy autorom. Ale przy tym wypadałoby napisać jak to poprawić.
      Przyznaję, zagotowałam się jednak przeczytałam do końca. Przez całą recenzję piszesz "źle", "niedobrze" etc, a na końcu nagle wyskakujesz jak Filip z Konopii. Bo jeśli wszystko jest źle, to co sprawiło, że nie była "tragedią"?
      No cóż, przyznaję że nie przejrzałam Twojego bloga - i wybacz, ale nie zamierzam, bo 3/4 to nie moja bajka czytelnicza, a do 1/4 szkoda mi czasu. Myślę, że powinnaś spróbować, by mieć jako takie "pojęcie o okręcie". Nie wiem czy ci polecać (bo może poleciłabym ci takie nudy za jakie uważasz "Jak powietrze", ale polecę, by mieć czyste sumienie - np. Hoover jeśli jeszcze nie znasz jej książek.

      Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    3. Przede wszystkim to odpowiedni moment, abyś przestała mówić za mnie – co ja bym zrobiła, co powinnam napisać, co mi wisi i powiewa – zajmij się tym, co sama powinnaś poczynić. Polecam też zastanowić się nad tym co piszesz zanim opublikujesz komentarz. Wytykasz mi w poprzednim komentarzu, że nie podoba mi się to, tamto i owamto, a teraz piszesz „powinnaś napisać jaki styl, albo raczej co było złe”. Przeczytaj jeszcze raz moją recenzję, na spokojnie, bez zbędnych emocji i myślę, że dopatrzysz się tego, co uważam za złe, bo tylko o tym pisałam w tej recenzji, nie ma tam praktycznie ani grama pozytywnych emocji, czyż nie? Nie o to się rozchodzi? Powinnam więcej wad dowalić? Może następnym razem. Jak autorka ma to poprawić? Nie wiem, to w sumie nie moja broszka – niech wyciągnie wnioski na podstawie mojej recenzji, jeżeli uzna to za stosowne, i tutaj pozostaje mi tylko mieć nadzieję, że pójdzie jej jednak lepiej niż Tobie, a jeżeli nie niech do mnie napisze, zada konkretne pytania. Zjechałam jej książkę, ale to nie znaczy, że ją pogryzę jak do mnie napisze. Nie wiem co mogę Ci jeszcze powiedzieć, bo ręce opadają mi coraz bardziej, z każdym kolejnym Twoim komentarzem. Widocznie mam jakiś taki konopijny styl i wyskakuje jak Filip.
      Co do książek Hoover – miałam okazję ostatnio pisać o Ugly love. Dasz wiarę, że też napisałam negatywną recenzję?

      Usuń
  2. Bardzo lubię czytać negatywne recenzje książek, które mnie osobiście się podobają. Lubię poznawać wtedy perspektywę kogoś innego i czasami zdarza mi się tę osobę zrozumieć i może czegoś się dowiedzieć o książce, która dla mnie była idealna. Ale tutaj niestety nie potrafię się zgodzić. Wulgaryzmy? Zupełnie tego nie odczułam i kilka tygodni po jej przeczytaniu nie mam pojęcia o czym mówisz. Dlatego całkowicie zgodzę się poprzedniczką, Karoliną Pająk. Co do reszty... no to każdy ma inne zdanie. Mnie też nie raz zdarzyło się zjechać od góry do dołu książkę, którą ktoś zachwala nad niebiosa. I chociaż zgodziłabym się, że dla kogoś nie może być to nic wyjątkowego to Twojego zdania nie potrafię chyba do siebie dopuścić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wulgaryzmy – chodzi mi chociażby o używanie zwrotów typu „po same jaja” (który zresztą, z całym cudownym zdaniem, zamieściłam w recenzji), jakieś „o byle gówno” i inne teksty, które teraz nie jestem w stanie przytoczyć. Dla mnie to było nie dość, że nie szczere, to jeszcze kompletnie nie smaczne i zupełnie nie na miejscu. No i tu też pytanie do Ciebie, czy dotarłaś do fragmentu, gdzie napisałam, że w zasadzie nie była taka zła, ale nie potrafię przytoczyć żadnej zalety? Nie wiem co Wam się dzieje, że się tak nakręcacie na tą książkę. No i wybaczcie, ale nie będę zachwalać czegoś, co wydało mi się kompletnie sztuczne, bo to nie o to tu chodzi.

      Usuń
    2. Oczywiście, że dotarłam do tego momentu. Z jakiej racji twierdzisz, że jest inaczej? Również zdarza mi się pisać recenzje, gdzie wybrzydzam i negatywnie oceniam książkę, a jednak pod koniec daję jej ocenę 6/10. To Ty się chyba za bardzo nakręciłaś, bo napisałam zwyczajny komentarz. I też o tym, że całkowicie rozumiem to, jak różne mogą być czyjeś opinie na temat tej samej książki. Ale takich komentarzy nie rozumiem.

      Usuń
    3. W sumie to nie twierdzę, że nie dotarłaś, tylko zapytałam. Jasne, że się nakręciłam, bo to zbrodnia w biały dzień, żeby tak reagować na czyjąś negatywną recenzję (nie mówię tutaj akurat o Twoim komentarzu) - rozumiem nawiązanie jakiejś ciekawej dyskusji, ale nie emocjonalne rzucanie żalem i smutkiem. Przecież to normalne, że nie wszystko się wszystkim podoba. Ale w Twoim komentarzu też nie bardzo wyczułam to zrozumienie, więc w sumie cieszę się, że teraz to wyszło. No i dziękuję za zrozumienie! ;)

      Usuń
  3. Ja jeszcze tej książki nie czytałam, więc swojej opinii przedstawić nie mogę. Ale tyle już o tej powieści słyszałam (ona jest dosłownie wszędzie!) i to same pozytywne, wychwalające recenzje, że pomyślałam, iż musi coś w tym być, skoro wszystkim się podoba. No, jak widać nie wszystkim :D Twoja recenzja to chyba pierwsza tak negatywna opinia na temat tej powieści, którą przeczytałam. I podziwiam Cię za to, że wśród tych zachwytów odważyłaś się wyrazić swoje zdanie. Przecież nie każdemu coś musi się podobać, gusta są różne :) Zobaczymy, ja może sięgnę po "Jak powietrze" z czystej ciekawości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jest jeszcze ktoś, kto nie ma zastrzeżeń do odmienności gustów ;) Dla mnie ta książka to 4/10 (może być), no i niestety, ja Ci jej nie polecę, chyba, że masz ochotę ją nabyć ze względu na okładkę - wtedy zdecydowanie warto ;) Ale oby Twoja przygoda z tą książką nie była tak nijaka jak moja!

      Usuń
  4. Albo mi się wydaje, albo w życiu nie miałaś okazji spotkać takich dresiarzy �� ja miałam, niestety okazję, i uwierz, że tak jak Oliwia "kłapałam dziobem", jak widać, dalej żyje, dalej w jednym kawałku �� podobnie jak Karolina uważam, że trochę negatywnie nastawiłaś się do tej książki,a skoro nie chcesz/ nie potrafisz przytoczyć tych wulgarnych i wymuszonych fragmentów nie jestem w stanie się do tego odnieść �� Jestem w tej grupie, pozytywnie oceniających "Jak powietrze" ��

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takiej sytuacji mogę jedynie powiedzieć "wzruszyła mnie Twoja historia". Świetnie, cieszę się, że podobała Ci się ta książka i chociaż po części identyfikujesz się z Oliwią. Wulgarny fragment, który zupełnie mi się nie spodobał - wydał mi się nie smaczny i nie na miejscu - jest w recenzji. Jeżeli jeden nie wystarczy to już nic na to nie poradzę. Czytanie ze zrozumieniem nie boli, chyba, że uznałaś go za prawdziwy cytat z większym przesłaniem...
      Czytanie książek, do których mam negatywne nastawienie jest dla mnie bez sensu. Może Ty coś takiego praktykujesz, nie wiem - nie oceniam, ale dla mnie to strata czasu. Liczyłam na wiele, po samych recenzjach "ambasadorek". Niestety zawiodłam się. Cóż, bywa i tak.

      Usuń
  5. Jak ja lubię czytać niepochlebne recenzje o książkach, które są wszędzie i które każdy wychwala. To przynajmniej pokazuje, że istnieje coś takiego jak zróżnicowane gusta i nie każdemu musi podobać się to samo :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam jeszcze, że rozumiem, że wielu osobom się ta książka podobała to jednak nie oznacza, że jak ktoś ma inne zdanie, to od razu trzeba mu wmawiać swój punkt widzenia :D

      Usuń
  6. jak najbardziej negatywne opinie są ważne, w końcu po coś każdy z nas jest różny i jakby wszystko wszystkim się podobało byłoby nudno :)

    książki nie miałam okazji przeczytać więc swojego zdania nie mam. Ale też mam książki którymi wszyscy się zachwycają a ja nawet do połowy nie umiałam przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja niestety w ostatnim czasie wpadłam na dwa takie "hity". Po tej było mi smutno, ale ta druga złamała mi serce, bo miałam ogromne oczekiwania wobec niej :(

      Usuń
  7. Oho, ale zamęt wywołałaś :D
    Każdy będzie miał różne wrażenia z danej książki. Jest to determinowane spojrzeniem na wiele spraw i tym, co się w życiu przeszło. Każdy wyciągnie z niej dla siebie coś innego. Nie do końca rozumiem po co się tak spinać i na siłę wciskać swoje poglądy...

    Co do samej recenzji - zgadzam się i nie zgadzam się :D Uważam, że historia i sami bohaterowie są bardzo realistyczni. Dlaczego? Bo znam to z doświadczenia. Chociaż również uważam, że Oliwia i Dominik mają swoje wady i są niemożliwie irytujący, to jak dla mnie jest to do zniesienia. Natomiast miłość, która się między nimi rodzi jest urocza do momentu kiedy to chce mi się nią rzygać. Bo ileż można się rozczulać... Mimo wszystko mnie czytało się dobrze. I uważam, że można ją porównać z zagranicznymi NA, ale nie z tymi najlepszymi. Ta jest jeszcze odrobinę "wstydliwa", ale jak na pierwszy raz niezła. Takie 6/10 według mnie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja daję 4/10 i nie dość, że nie polubiłam bohaterów to wydali mi się strasznie płascy, nijacy. Ale przyznaję, że książkę czytało mi się szybko, chociaż tyle dobrego w niej było ;)

      Usuń
  8. Widzę, że rozgorzała dyskusja, bo ktoś wreszcie obiektywnie spojrzał na tę książkę. No cóż, podpisuje się obiema rękami pod Twoją opinią. Miałam "przyjemność" zetknąć się z pozycją i przyznam, że tak pustej dawno już nie czytałam. Zastanawiam się, czym wszyscy tak się zachwycają. Fabuła tak prosta, nawet harlequiny przy tym to majstersztyk. Mnie nie zachwyciła. Książka nie wnosi nic nowego. Trochę nie rozumiem tych wszystkich ochów i achów, ale każdy ma prawo mieć swoją opinię.
    Świetna recenzja :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co? Nie wiem, czy pierwsze zdanie Twojej wypowiedzi bardziej mnie śmieszy, czy wkurza. Ja rozumiem konstruktywną krytykę, rozumiem niepochlebne recenzje i to, że nie każdy musi się tą historią zachwycać, ale jak widzę tekst "ktoś wreszcie obiektywnie spojrzał na tę książkę", to aż mi ręce opadają. Co to w ogóle znaczy? Że jeśli komuś się podoba coś, co nie podobało się Tobie, to zaraz oznacza, że jest nieobiektywny? A może myślisz, że autorka zapłaciła dziesiątkom osób za pozytywne recenzje? Jeśli cały świat zachwyca się Kingiem, a ja jego książek nie lubię, to jest to jednoznaczne z tym, że wszyscy się mylą i nie znają?
      Każdy ma prawo do swojej opinii, każdy również ma prawo lubić co innego, ale nie jest to powód, żeby zaraz oskarżać go o brak obiektywizmu. No ludzie, nie dajmy się zwariować!

      Usuń
    2. A ja to myślałam, że recenzent jest zawsze subiektywny. A nie, że obiektywizm i subiektywizm rozróżnia się poprzez to, czy opinia jest negatywna, czy pozytywna?

      Usuń
    3. Ja także dodam swoje pięć groszy, a co!
      Generalnie uważam, że pierwszą i najważniejszą zasadą jest to, żeby recenzent (lub zwykły czytelnik) wyrażał swoją opinię szczerze i w zgodzie z własnym sumieniem. Jesteśmy tylko ludźmi, mamy własne gusta i swoje zdanie. Bardzo dobrze.
      Paula, znam Twój blog od dawna i generalnie rzecz biorąc wiem, że nasze czytelnicze predyspozycje różnią się całkowicie. Książki, które mi się podobają, nie przemawiają do Ciebie. Te, które podobają się Tobie, zupełnie nie trafiają do mnie. Dlatego zaglądam do Ciebie, bo paradoksalnie mogę wyśledzić tu książki dla siebie.
      Ja panią Agatę uwielbiam. Czytałam jej debiutancką powieść i do dnia dzisiejszego czuję się tak samo zakochana, jak w chwilę po skończeniu lektury. Czytam opowiadania autorki i także je uwielbiam. "Jak powietrze" jest moją lekturą na sierpień i mam coraz więcej podejrzeń, że będę zachwycona; tak jak pisałam, nasze gusta się całkowicie różnią, więc sama rozumiesz. ;)
      Jeśli zaś chodzi o te wszystkie komentarze... Cóż, spina rodzi spinę, niestety. Z jednej strony należy się recenzentowi poszanowanie dla jego zdania, nawet jeśli jest odmienne od wszystkich innych. Z drugiej jednak strony nikt z nas, blogerów amatorsko recenzujących książki, nie powinien wychodzić z założenia, że jego recenzje to jakiś kodeks, który wyznacza trendy i nakazuje w taki czy inny sposób myśleć o lekturze. Tak jak w każdym środowisku, tak i w blogosferze nie można być pyszałkowatym. Autorka zapewne ma wiele recenzji do przeczytania w Internecie, dlatego nie rozumiem dlaczego miałaby pisać do Ciebie z pytaniami o wyjaśnienie pewnych fragmentów Twojej recenzji. Jeśli jednak czytelnik prosi o podanie przykładu jakiegoś, Twoim zdaniem, beznadziejnego dialogu, to uważam, że wypadałoby jednak się wysilić i przytoczyć choć jeden, by nie być gołosłownym.
      Przyznaję, że i ja zwróciłam na pewną kwestię uwagę... Cały tekst Twojej recenzji obrazuje wszystko to, co było Twoim zdaniem złe w tej książce. Na koniec, autentycznie jak Filip z konopi, wyskakujesz, że jednak nie było tragedii. Myślę, że niejeden czytelnik może się poczuć skonfundowany. Bo skoro bohaterowie byli źli, dialogi słabe, fabuła bez polotu, to jaki element spodobał Ci się na tyle, że jednak "nie było tragedii"?
      Nie czytałam książki, więc pytam jako osoba, która nie wie o tej książce praktycznie nic.

      Usuń
    4. Bardzo dziękuję Wam za komentarze. Szanuję wszystkie pozytywne recenzje tej książki a to, że się z nimi nie zgadzam to inna bajka. Nie narzucam nikomu swojego zdania, więc oczekuję też, że nikt nie będzie narzucał mi swojego. Moja recenzja jest całkowicie szczera, a recenzja jest wynikiem przemyśleń po skończonej lekturze.
      Jeżeli chodzi o to "nie było tragedii" - książkę oceniłam na 4/10 (wg LC - może być). Fabuła mi się nie podobała, bohaterowie byli płascy, dialogi były słabe, ale książkę przeczytałam szybko. Nie męczyłam się z nią, czytanie jej nie sprawiło mi okropnego bólu i poszło to znacznie szybciej niż się spodziewałam, tym bardziej, że w między czasie wykwitły te wszystkie wady. Książki nazywane przeze mnie tragedią to takie, które poza słabą fabułą i resztą, sprawiają mi okropną trudność w czytaniu. Mam tak aktualnie z Motylkiem Puzyńskiej, z którym meczę się od trzech tygodni (dodam, że to książka, która w książkowej blogosferze zbiera same pozytywne recenzje) - to prawdopodobnie będzie moja tragedia, chyba, że ostatnie 100 stron jeszcze jakoś odrobinę podratuje tę książkę.

      Usuń
  9. Ooooo trochę mnie zmartwiłaś, bo ostatnio zaczęłam się zastanawiać nad tą książką, a teraz sama nie wiem :/ Te wulgaryzmy mocno mnie zniechęcają :/ Nie mam nic do takiego języka w książkach, ale muszę przyznać, że nie pasują mi do gatunku NA. Wolę kiedy styl autorki jest delikatny. Muszę przyznać, że jako tako zniosłabym te wulgaryzmy, ale słabi bohaterowie i płaska fabuła, to już za wiele :/ Chyba na razie sobie odpuszczę - może jakbym upolowała ją w bibliotece, to bym się skusiła, ale w innym przypadku raczej nie. Pozdrawiam !
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W fabule pojawiają się przekleństwa i zwroty typu "po same jaja" albo "o byle gówno", więc jeśli nie lubisz takiego słownictwa to radzę uważać... Inne recenzentki twierdzą, że styl autorki jest delikatny, więc sugerowałabym zapoznanie się też z innymi recenzjami ;)

      Usuń
  10. Hej! Widzę, że zostałaś zaatakowana z wielu stron. Hmm, nie czytałam jeszcze "Jak powietrze" i nie wiem czy to zrobię, ale czytałam jedno opowiadanie na blogu pani Agaty i szczerze? Uważam je za niezbyt dobre, bo za dużo wulgaryzmów, dialogi o niczym... I zastanawiałam się czy to ze mną jest coś nie tak, czy z dziewczynami, które w komentarzach zachwycają się pod niebiosa wszystkim. Ogólnie myślę, że ta recenzja pasowałaby także do wspomnianego przeze mnie opowiadania. No, ale cóż. Każdemu podoba się coś innego. Każdy ma inne oczekiwania.
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypuszczałam, że pojawią się komentarze nie popierające mojej recenzji, ale takiej reakcji się nie spodziewałam. Jak mówisz - każdemu podoba się coś innego, każdy ma inne oczekiwania i każdy może mieć własne zdanie. A narzucanie innym swoich poglądów nie jest fajne :(

      Usuń
  11. A ja napiszę, że wzbudziłaś w tym momencie mój ogromny szacunek, bo odważnie i mądrze wyraziłaś swoją opinię. Autorkę z całego serca szanuję, stworzyła powieść, która w ogólnym rozrachunku się podoba czytelnikom (sugerując się ocenami w blogosferze), ale to normalne, że nie każdemu taka tkliwa opowieść przypadnie do gustu. Co najważniejsze - dzięki takim właśnie recenzjom, jak Twoja, kiełkuje w mojej w głowie podejrzenie, że nie wszystkie elementy w książce mogą mi przypaść do gustu. Nie mniej jednak zupełnie nie ostudziłaś mojego zapału, tfu, wręcz przeciwnie, wzniosłaś go chyba na wyżyny, bo teraz sama jestem ciekawa swoich odczuć po lekturze tego tytułu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oto najmądrzejszy i najmniej toksyczny komentarz pod tą recenzją!

      Usuń
    2. Zdecydowanie zgadzam się z Klaudią. Dziękuję za ten komentarz. Cieszę się, że moja recenzja nie odrzuciła Cię od tej książki i szczerze mam nadzieję, że spodoba Ci się znacznie bardziej niż mi.

      Usuń
  12. O rany, o rany, jak mogłaś, beznadzieja, w ogóle jak śmiesz recenzować coś i mówić, że Ci się nie podoba, na swoim własnym blogu? No masakra, no, przestaję Cię czytać, jak mogłaś, ojej.



    ...książki nie czytałam, element powyższy jest humorystyczny, pozdrawiam serdecznie i życzę wytrwałości w burzy komentarzów i niepisaniu pod publiczkę;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dzięki! Staram się być wytrwała, skoro już to zaczęłam, to i ja będę tą, która to skończy ;)

      Usuń
  13. No ja właśnie nie wiem jak tak możesz! Napisać, co myślisz o danej książce? Powinnaś napisać to co wszyscy inni myślą, a co z tego, że Ci się nie podoba...

    A teraz na serio: nie przejmuj się tymi komentarzami...Ludzie nie rozumieją, że nie każdemu dana książka się podoba! Pisz zawsze, to co myślisz i nie tłumacz się w komentarzach!
    Ja jedyne zastrzeżenie mam do cytatów - bo chwilami trochę słabo widać...może bardziej wtop zdjęcie w tło... to tylko taka sugestia :)

    Pozdrawiam,
    RosePerdu Books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te cytaty wyświetlają się różnie w zależności od ustawień monitora, dziś właśnie to zauważyłam i faktycznie przy następnych cytatach będę musiała nad nimi bardziej popracować ;) Na moim komputerze były wyraźne, teraz korzystam z innego i ledwo je widzę - więc zdecydowanie masz rację ;)

      Zawsze będę pisać co myślę, ale akurat "tłumaczenie" w komentarzach też dla mnie nie jest niczym złym - czasami dobrze wyjaśnić pewne kwestie, a z drugiej strony, wydaje mi się, że lepiej to wygląda (że jest się bardziej zaangażowanym w bloga i recenzje). A i zawsze może to przynieść jakieś pozytywne skutki ;)

      Usuń
  14. Ciekawe czy u mnie też będzie tak burzowo :D Napisałam recenzję (dłuuuuugaśna mi wyszła) możliwe, że jutro ją opublikuję. Jak mówiłam, Twoja bardzo mi się podoba. A ta nagonka i narzucanie własnego zdania, jest... buahaha!

    Ludzie no, nie dajmy się zwariować :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby nie było tak burzowo, bo to można wyjść z siebie! :D Ale z pewnością wpadnę do Ciebie, bo sama jestem ciekawa jak to wyszło i co tam naskrobałaś ;)

      Usuń
  15. Łohohoho! Wpadam sobie do Ciebie poczytać nowe recenzje, a kończy się to na czytaniu komentarzy :D Takiej burzy to nie było w najmniejszym stopniu u mnie, nawet jak zjechałam "Szklany tron" ^^
    Oczywiście dla mnie nie ma sensu tłumaczenie osobom, którym książka się podobała każdej z wymienionych przez Ciebie wad. Styl Ci się nie podobał i tyle, jak takie rzeczy się wyjaśnia w ogóle? :D Ja przyznam się szczerze bardzo dziękuję Ci za tę recenzję. Dzisiaj miałam tę książkę w rękach myśląc, że zbiera same pozytywy i może warto, ale decyzję o kupnie odłożyłam w czasie. I dobrze, bo przytoczone przez Ciebie cytaty sprawiły, że włos mi się zjeżył - to nie jest książka dla mnie.

    PS. Co do podsumowania półrocza - kurcze, też lubię film "P.S. Kocham Cię" i mam książkę w domu, a po Twojej opinii już nie mam ochoty jej czytać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja się zupełnie nie spodziewałam takiej burzy! Wiedziałam, że coś się może zadziać, no ale bez przesady :D Nie dajmy się zwariować!

      Co do P.S. Kocham Cię - myślę, że powinnaś jednak się za nią zabrać, bo jednak więcej osób jest bardziej nią zachwycona niż ekranizacją. U mnie może tak wypadło przez sentyment do filmu, wiele dla mnie znaczy i dużo dobrych chwil mi przypomina ;)

      Usuń
  16. Och, wow... ja też wpadłam na recenzję, a tu taka burza się rozpętała, że ja nie mogę :D. Widzę, że w sumie sporo już zostało powiedziane, wiec od siebie powiem tylko, że pisząc/wydając/publikując jakąkolwiek książkę krytyka jest nieuchronna, bo gusta są różne, także siłą rzeczy musiała również dotknąć Jak powietrze. A to z kolei sprawia, że nie wiem, skąd tu jakieś takie negatywne prądy się pojawiły i jestem pełna podziwu, że chciało Ci się pisać - żeby nie powiedzieć tłumaczyć - na temat, który wydaje się dość jasno przedstawiony w recenzji :).
    Książki nie czytałam i póki co nie planuję, bo mam zbyt wiele zaległości i kontynuacji na te wakacje ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. Tej autorki nie można krytykować i tyle w tym temacie. To nie pierwsza taka akcja,że gdy nie chwalisz książki, to zaraz rzucają się obrończynie autoreczki. Trochę szacunku i więcej pokory by się przydało.

    Mnie Twoja recenzja się podoba, bo jest szczera i nie boisz się mówić prawdy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też słyszałam, że autorka nasyła zbirów na recenzentów, którzy źle się wyrażą o jej książce...w dodatku infekuje komputer delikwenta złośliwymi wirusami...o tym, że w domu przetrzymuje dzieci tychże recenzentów w celu szantażu nawet nie wspominam. Okropne rzeczy się dzieją w tym książkowym świecie i trzeba być naprawdę ostrożnym i cieszę się, że ostrzegasz ludzi. Buziaki.

      Usuń
  18. Brawo za odwagę napisania prawdy o fenomenalnej "Jak powietrze". A rzucające się do obrony tygrysy autorki tylko psują jej wizerunek pisarski.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, a prawda nas wszystkich wyswobodzi...

      Usuń
  19. Przeczytałam recenzję i nawet pokusiłam się o przeczytanie kilku komentarzy, bo widać, ze niezła dyskusja się tutaj utworzyła (niestety nie zwróciłam uwagi na wszystkie, za leniwa jestem czasami :D). Ze swojej strony powiem jedynie tyle, że książki do tej pory nie czytałam. Póki co spotkałam się tylko z pozytywnymi recenzjami, ale dzięki Tobie mogłam też spojrzeć na tę historię z innej perspektywy. To nie oznacza od razu, że nie chcę po nią sięgać, ale właśnie to sprawia, że chętnie sama przekonam się jakie wrażenie na mnie wywoła powieść "Jak powietrze".

    Natomiast jako, że uwielbiam wplatać się w różne dyskusje, powiem tylko tyle, że zawsze śmieszyło mnie, jak niektórzy usilnie bronią swoich ulubionych powieści. Przecież to zrozumiałe, że każdy z nas ma swój własny gust i to, co komuś się podobało, innemu niekoniecznie musi się spodobać. Dlatego jak czytam, że niektórzy usilnie przekonują Ciebie, że przegięłaś, ze zaćmiło Cię rozczarowanie i tak dalej, do tego dodając, JAK powinnaś napisać recenzję, to doprawdy mam ochotę wybuchnąć gorzkim śmiechem. To Twój blog, Twoja opinia i masz prawo do wyrażania jej tak, jak Ci się podoba. To tak, jakbym ja np. zjechała nagle kogoś, kto napisał bardzo negatywną opinię książki powiedzmy "Ugly love", jaką ja osobiście uwielbiam. Przecież nie o to chodzi. Podobnie - gdyby ktoś mnie próbował nawracać co do danej historia, jaka dla mnie okazała się totalną szmirą, to krew by mnie zalała chyba. W końcu najpiękniejsze w tym czytelniczym świecie jest to, że każdy z nas ma swój własny gust i prawo do swojej opinii. To własnie ta różnica zdań sprawia, że czytanie jest w istocie piękne. Szkoda, że nie każdy potrafi to zrozumieć. ;)

    Trzymaj się ciepło!
    A.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.