05 czerwca

#250. Dwie sekundy przed cudem - Agnes Ledig




Tytuł: Dwie sekundy przed cudem
Tytuł oryginału: Juste avant le bonheur
Autor: Agnes Ledig
Wydawnictwo: Andromeda
Liczba stron: 319
Data wydania: 9 maja 2017
Cena katalogowa: 34,90 zł


To historia Julie – młodziutkiej dziewczyny, wychowującej samotnie synka, który jest jej jedyną radością w życiu, dla którego stara się walczyć z przeciwnościami każdego dnia. W związku z tym, że obydwoje są zdani tylko na nią, robi co może żeby powiązać koniec z końcem, a jako, że pracuje jako kasjerka wcale nie jest łatwo. Wydatki ograniczają się to totalnego minimum – nie mogą sobie pozwolić na takie luksusy jak posiadanie własnego telefonu komórkowego, kupowanie zabawek czy jedzenie w restauracjach. Kiedy Julie przypadkowo poznaje Paula, jej życie diametralnie się zmienia.  
Miałam ogromną nadzieję, że Dwie sekundy przed cudem okaże się książką, która rozłoży mnie na łopatki i przy okazji sprawi, że nie będę mogła otrząsnąć się z wywołanych przez nią uczuć. Sugerując się tym, że w 2013 powieść otrzymała prestiżową nagrodę, a sama fabuła budowana była na doświadczeniach autorki, byłam niemal pewna, że to strzał w dziesiątkę, a tymczasem okazała się strzałem w kolano.
Dla mnie ta powieść była dosłownie o niczym, bo zupełne nie potrafiłam wgryźć się w wydarzenia opisywane przez Ledig, mimo że bardzo tego chciałam. Akcja od samego początku toczy się mozolnie, punkt kulminacyjny następuje dosłownie w połowie, a później znów nie dzieje się nic. Książka jest bardzo przewidywalna, wydawało mi się, że fabułę tworzył zlepek w kółko powtarzających się sytuacji, które miały wprowadzać w stan oczekiwania, miały w czytelniku budzić niepewność i niepokój, a mnie jedynie zanudziły na śmierć.
Mimo że fabuła ma ogromny potencjał i same wydarzenia rzeczywiście mogą wpływać rozklejająco na bardziej delikatną część odbiorców, to jednak dla mnie styl autorki był na tyle pozbawiony uczuć i jakiejkolwiek emocjonalności, że ta książka była po prostu banalna, słaba i nudna.

Julie – która swoją drogą odrobinę przypominała mi Lou z powieści Jojo Moyes – okazała się być jedną z bardziej irytujących bohaterek, które do tej pory miałam okazję spotkać na kartach czytanych powieści. Wydała mi się niedojrzałą dziewczyną, której brakuje racjonalnego podejścia do życia (czego by się od niej oczekiwało, bo jednak przeważnie biedniejsza część społeczeństwa jest bardziej doświadczona życiowo i twardo stąpa po ziemi). Miałam wrażenie, że jest postacią zupełnie nie zdającą sobie sprawy z zagrożeń i nieświadomą konsekwencji niektórych czynów. W przypadku, gdyby chodziło jedynie o nią, byłabym w stanie to zrozumieć, ale jako młoda matka powinna pamiętać, że nie odpowiada tylko za siebie, ale i za swoje dziecko.

Także poza tym, że autorce zabrakło wprawy w budowaniu emocjonalnej otoczki wokół wykreowanej fabuły, to dodatkowo stworzyła główną bohaterkę, z której z jednej strony chciała zrobić księżniczkę, a z drugiej doświadczoną życiowo dziewczynę (co oczywiście czasami ma rację bytu, ale nie w przypadku, kiedy autorowi brakuje konsekwencji w nadawaniu cech osobowości i zmienia je w powieści w zależności od tego, co bardziej pasuje do sytuacji).
Niestety, książka nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia i muszę przyznać, że czuję się z tym dziwnie, bo przyjęła się w Polsce bardzo dobrze, a sama historia wydaje się mieć ogromny potencjał. Nie wiem ile jest w tej książce prawdziwych sytuacji czy uczuć, których autorka doświadczyła na własnej skórze, ale dla mnie jest to jedna z najbardziej odrealnionych i mdłych powieści tego roku. Na pewno znajdą się wśród jej czytelników osoby, które zostaną całkowicie poruszone przebiegiem wydarzeń, ale ja już zaczynam o niej zapominać.


2 komentarze:

  1. Ja należę do tej grupy, na której książka zrobiła ogromne wrażenie. Być może wynika to z faktu, że na to jak główna bohaterka się zachowywala patrzyłam trochę przez pryzmat mentalności francuzek. Kilka znam i ich zachowanie, podejmowanie decyzji i rozważania na temat życia są bardzo podobne do poczynań bohaterki. Z drugiej strony potrzebowałam wytchnienia po roku czytania wyłącznie kryminałów, thrillerów, itd. Myślę że tak to już jest z książkami tego typu. Jednych zachwycają a innych wręcz odwrotnie :)
    pozdrawiam
    Tomandbooks.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie książka ujęła swoim przesłanie, przypomnieniem, że w życiu człowieka liczy się tak naprawdę tylko drugi człowiek. :)
    Bookendorfina

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.