24 stycznia

#211. Do trzech razy śmierć - Alek Rogoziński [przedpremierowo]




Tytuł: Do trzech razy śmierć 
Autor: Alek Rogoziński
Wydawnictwo: Filia Mroczna Strona
Liczba stron: 328
Data wydania: 2 lutego 2017
Cena katalogowa: 36,90 zł

Wyczekiwanie na tę książkę Rogozińskiego było dla mnie okropnie bolesne – cierpiałam głównie przez moją niecierpliwość i chęć poznania jej treści. Moja obsesja na punkcie Do trzech razy śmierć pojawiła się, jak tylko dowiedziałam się, że autor znów nad czymś pracuje, a w najbliższej przyszłości ma się to ukazać w księgarniach, ale do punktu kulminacyjnego dobiłam, kiedy zgodziłam się, aby autor wykorzystał mój – odrobinę „upiększony” – wizerunek w swojej fabule.

Od razu też wspomnę, że do pisania tej recenzji podchodziłam najbardziej obiektywnie jak tylko mogłam!

Na zorganizowane w podkrakowskim dworku spotkanie pisarzy zostaje zaproszona sama śmietanka damskiego światka literackiego. Wśród zaproszonych znajduje się Róża Krull, która mimo że nie jest specjalnie zadowolona z opcji wyjazdu i spędzenia czasu ze swoimi koleżankami po fachu, ostatecznie decyduje się pojechać. Spokój na imprezie nie trwa długo, bo zaraz po rozpoczęciu uroczystości powitalnej jedna z autorek zostaje otruta. Później może być już tylko gorzej. To najwyższa pora na rozpoczęcie dochodzenia na własną rękę, w którym pomagają Róży trzy szalone blogerki, specjalista od public relations i hotelowy boy.
W książkach Rogozińskiego jestem zakochana od momentu przeczytania jego debiutu (recenzja Ukochany z piekła rodem do poczytania tutaj), później – z każdą kolejną wydaną książką – moja miłość tylko rosła, bo okazało się, że Alek jest jedynym pisarzem, który do tej pory jeszcze ani razu mnie nie zawiódł. Jego książki uwielbiam przede wszystkim za krótką formę, zwięzłą treść, niesamowicie barwnych i przerysowanych bohaterów, no i oczywiście ten humor, który nie raz zwalał mnie z nóg.
Ogromny plus – po raz kolejny – za świetnego narratora, który staje Do trzech razy śmierć na wysokości zadania i idealnie spełnia się w roli pomocnika czytelnika, bo i tłumaczy pewne nieporuszone do tej pory kwestie, i wprowadza dystans i ironię do całej fabuły, jeszcze bardziej ją podkręcając i ubarwiając (niekontrolowane wybuchy śmiechu gwarantowane!). Bohaterowie i poprowadzone między nimi dialogi to istny majstersztyk. Autor wprowadził bohaterów, których się kocha i nienawidzi, pojawiają się postacie irytujące, które na wstępie ma się ochotę zabić. Nie potrafię rozgryźć tego, na jakiej zasadzie zostali ze sobą zestawieni, ale w tej gromadzie idealnie się dopełniają. Pozwolę sobie wspomnieć też o oryginalnym pomyśle wplecenia w swoją historię blogerek, które w działaniu przypominają trio z Atomówek. I tak naprawdę przy tej kwestii dopiero zauważyłam, jak wnikliwym obserwatorem otoczenia jest Rogoziński, bo potrafił wyciągnąć chociaż odrobinę prawdziwej natury i przelać ją na papier.
Alek z ogromnym rozmachem wplata kolejne osoby do swoich intryg i im jest ich więcej – im większy panuje chaos – tym lepszy jest efekt końcowy jego komedii kryminalnej. Mnie momentami za bardzo przytłaczały ciągle przewijające się postacie – zdarzało się, że gubiłam się w nich i zwalniałam tempa, żeby przypomnieć sobie kim ta osoba tak właściwie jest.

Fabuła jest zlepkiem nieprawdopodobnych, ale możliwych wydarzeń, do których autor jeszcze dokłada absurdalne smaczki. Alek okazał się mordercą bez skrupułów, który dodatkowo wodzi czytelnika za nos, wprowadzając ciągłe zwroty akcji, wyskakując z zupełnie niespodziewanymi sytuacjami. Krótka forma i nieustannie tocząca się akcja sprawiają, że książkę czyta się dosłownie w kilka godzin, że nawet nie bardzo ma się ochotę ją odłożyć, choćby na chwilę. A zamieszanie, chaos i posplatanie wszystkich możliwych sytuacji dodaje fabule jeszcze więcej agresji i dynamizmu.
Największym atutem jest jednak to, że czytając Do trzech razy śmierć widać rozwój autora, wyczuwa się jeszcze większą swobodę w kreowaniu postaci, prowadzeniu dialogów i budowaniu samej fabuły. Rogoziński odchodzi od wszelkich schematów i mam wrażenie, że przez swoją twórczość próbuje – chociaż trochę – wyrazić sam siebie. Jednak wprowadzone też zostały pewne ograniczenia, które mnie jeszcze bardziej cieszą – okrojenie relacji między bohaterami i skupienie się na kryminalnej intrydze.
Dla mnie, po przeczytaniu Do trzech razy śmierć, ten Książę komedii kryminalnej awansował na Króla. 

Paweł Płaczek [www.takemycake.eu]

Za książkę dziękuję autorowi ♥

7 komentarzy:

  1. Dla mnie to wyjątkowa książka :) Właśnie ją czytam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, narrator jest cudny! A teraz cierpimy i czekamy na więcej! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze... nie miałam jeszcze okazji zapoznać się z twórczością tego Pana, ale chyba trzeba to zmienić :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Zazdroszczę. Czekam na nią i świra dostaję. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wczoraj skończyłam czytać w pociągu. Byłam na spotkaniu autorskim we Wrocławiu. Kocham jeszcze bardziej. :D

      Usuń
  5. Czytałam jego Jak cię zabić, kochanie? i niby niczego jej nie brakowało, to przytłaczała mnie mnogość bohaterów i jakoś za często się nie śmiałam. ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.