04 grudnia

Książki, których fenomenu nie rozumiem





Od czasu do czasu zdarza mi się sięgnąć po książę wychwalaną przez liczne grono czytelników. Nie często korzystam z takich zachęt, tym bardziej kiedy nie pochodzą one z mojego zaufanego źródła (chociaż i najbliżsi czasem polecą mi coś, co okaże się kiszką). Dziś chciałabym podzielić się z Wami tytułami książek, których fenomen jest (lub był) ogromny, a ja nie jestem w stanie tej popularności zrozumieć. Wskażę sześć książek - trzy tytuły, które stanowią wstęp do całej serii, dwie książki pojedyncze i jeden cały cykl.

Jesteście ciekawi co niespecjalnie zawróciło mi w głowie? ;)



Zacznę od cyklu. Sięgam po jego tomy i czytam je z uwagą, bo wyszukuję w nich cały czas czegoś innego, czegoś nowego, co nie pojawiło się jeszcze w poprzednich częściach. W zasadzie jedynym rozsądnym powodem, dlaczego po nie sięgam jest to, że zajmuję się recenzowaniem książek. Dodatkowym powodem było to, że wychowałam się w okolicy – ale ta radocha i ogromna ciekawość zdążyła się już wypalić. Domyślacie się już o co chodzi? Oczywiście mówię o cyklu Masa o… Artura Górskiego w rozmowie z Jarosławem Sokołowskim.
Jeżeli nie prowadziłabym bloga książkowego szkoda by mi było pieniędzy, które miałabym wydać na poszczególne tytuły tej serii. Skoro mogę je dostać za darmo to je biorę, sama bym nie kupiła. Przyznam, że pierwszy tom był rzeczywiście sporym pozytywnym zaskoczeniem, druga książka jeszcze też nie była zła, ale w kolejnych zaczęło się stałe powtarzanie tych samych wątków i wałkowanie raz po raz tych samych wydarzeń i postaci. Nie wiem dlaczego ludzie nadal interesują się tymi książkami, skoro ewidentnie Masa niczym już nas w nich nie zaskoczy.
Trzy recenzje podrzucam poniżej!

Masa o kobietach polskiej mafii (2014) >tutaj<
Masa o pieniądzach polskiej mafii (2014) >tutaj<
Masa o kilerach polskiej mafii (2016) >tutaj<




Motylek Katarzyny Puzyńskiej był chyba największym rozczarowaniem z całej tej listy. Moja najlepsza książkowa koleżanka (tak Marta, mówię tu o Tobie!) regularnie polecała mi książki tej autorki, które zresztą cieszą się ogromną popularnością, a to już wystarczająco nakręca na kupienie jej książek. Wysłała mi nawet trzeci tom serii, żebym już zaczęła sobie ją kolekcjonować, a teraz zastanawiam się co z nim zrobić, bo nigdy po niego nie sięgnę. Przeczytałam pierwszy tom, a właściwie zmęczyłam go ostatkami sił. Miał być kryminał, a był obyczaj z małym wątkiem kryminalnym - zupełnie nie moje klimaty, a osobiście nie wiem czy zakwalifikowałabym tę serię jako zbiór książek z kategorii kryminalnej. Raczej nie.
Całą recenzję znajdziecie >tutaj<, do poczytania, bo pomarudziłam trochę.



Ta książka była krótkotrwałym fenomenem, póki jej ambasadorki o niej pamiętały i żyły jej premierą, teraz - całe szczęście - została zapomniana. Mówię o Jak powietrze Agaty Czykierdy-Grabowskiej. Od samego początku książka mnie specjalnie nie zainteresowała, ale że mam dobre serce i daję książkom szansę to i ona jedną dostała. Książka nie była tragiczna, bo nie rzucałam nią po ścianach, nie miałam ochoty wyrzucić jej przez okno, ale wspomniane wcześniej ambasadorki zapewniły mnie, że to jest tytuł, który zdecydowanie warto omijać. Do tej pory nie rozumiem wszystkich ochów i achów, z którymi się spotkałam przy jej premierze, więc cieszę się, że tak szybko umarła.
Moją recenzję podrzucam Wam >tutaj<.




Muszę przyczepić się też do Remigiusza Mroza i serii z Chyłką w roli głównej. Od razu mówię, że te książki wypadają najbardziej pozytywnie na tle pozostałych wcześniej wymienionych – ba, nawet uważam je za dobre! Ale do bardzo dobrych im daleko. Chyłka, Zordon i pozostali są okej, fabuła też jest okej, czasami się zdarzy, że zaskoczy, ale raczej bez szału. No i właśnie tu pojawia się moje pytanie - skąd taki szał na ten cykl? Skąd szał na samego autora? Pisze dobrze, widać, że zna się na rzeczy, ale to nadal nie tłumaczy tej szaleńczej popularności. Dla mnie to jednak za mało, a cykl porzuciłam po drugim tomie.

Recenzja Kasacji >tutaj<
Recenzja Zaginięcia >tutaj<



Przykro mi trochę, że Stieg Larsson musiał znaleźć się w tym gronie. Jego Trylogia Millennium została przeze mnie napoczęta (tu znów Marta miała spory udział), ale póki co skończyło się na tym, że przebrnęłam przez pierwszy tom – Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet. Kryminał sam w sobie fajny – o ile można coś takiego powiedzieć o książce, która jest w sumie trochę brutalna, a jej fabuła wcale nie jest wesoła – ale prawie nie dałam rady żeby wkręcić się w niego. Oczekiwanie na jakikolwiek rozwój wydarzeń było prawdziwą udręką i gdyby nie była to książka tego wysławianego Larssona, pewnie dałabym sobie z nią spokój już na samym początku… Pozostałe tomy czekają na swój moment.
Recenzję do poczytania zostawiam Wam >tutaj<.



Na koniec zostawiłam książkę, która niedawno miała swoją premierę w Polsce. Wszyscy już pewnie wiedzą, że chodzi mi o Harrey’ego Pottera i Przeklęte Dziecko. Nie wypowiem się o wnętrzu tej książki, bo jej nie czytałam. Nie mam parcia na jej zakup, nie chce mi się eksplorować tego, co tam zostało napisane i dziwi mnie, że takie masy ludzi rzucają się na łeb na szyję, żeby zdobyć tylko swój egzemplarz. Dla mnie magia skończyła się wraz z ostatnim tomem książek Rowling, a to wydaje mi się być śmieszną próbą naciągnięcia czytelników...



Koniecznie dajcie znać czy macie jakieś książki, których fenomenu nie rozumiecie, które wychwalane są przez wszystkich dookoła, a Wy przechodzicie obok nich obojętnie!



23 komentarze:

  1. Zgadzam się co do Motyka, bo o całej serii nie mogę się wypowiedzieć, gdyż jej nie skończyłam. Niemal umarła z nudów. Mroza i Chyłkę lubię, choć tego autora najbardziej cenię za Parabellum. Larsona też lubię, może się skusisz na resztę tomów, bo moim zdaniem, im dalej tym lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  2. Osobiście lubię Puzyńską i Mroza i nie umieściłabym ich na tej liście. Zgadzam się jednak co do: Masy i ósmego tomu Pottera, szczególnie że go czytałam i wiem co zawiera. Co do Larssona to jestem pół na pół. Te tomiszcza przygniatają, a jego styl jest ciężki jak cholera, ale jak się przebrnie przez pierwszy tom, to drugi i trzeci są prostsze w odbiorze.

    OdpowiedzUsuń
  3. Znam tylko "Kasację" Mroza, która dla mnie była słabą książką. Miała może zaskakujące zakończenie, ale zostało przekazane w nieciekawy sposób, ale przede wszystkim była nudna.
    Z serią Larssona też miałam problemy. Pierwszy tom pochłonęłam bardzo szybko i w sumie podobał mi się, ale z drugim miałam problemy. I w ostateczności nie wiem czy sięgnę po część trzecią. Jakoś mnie nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli chodzi o Larssona to chyba mam jeszcze gorsze z nim wspomnienia niż Ty. „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet” byli dla mnie wyjątkowo męczącą i nudną lekturą. Ledwo dobrnęłam do końca, a zaraz potem wyrzuciłam tę książkę z mojej głowy.
    Natomiast nie zgodzę się z Tobą co do Mroza. Osobiście uwielbiam jego książki, choć możliwe, że jest to kwestia tego, że nigdy wcześniej nie miałam zbyt wiele do czynienia z kryminałami i thrillerami i przez to jestem mniej wymagająca :P
    Na temat „HP i przeklętego dziecka” wypowiadać się zbyt szczegółowo nie będę, bo nie czytałam (a zamierzam). Ogólnie zgadzam się, że jest to naciąganie czytelników, ale mimo to jestem jego ciekawa.

    Pozdrawiam
    Kasia z bloga KsiążkoholizmPostępujący

    OdpowiedzUsuń
  5. prawie sei zgadzam :D wiec nie jest tak zle: moze po prsotu sa niezle hmm wypromowane albo sa ludzie ktorzy to lubia? po prostu ;) to co nam sie podoba innym nie musi, rpawda? pozdrawiam i zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Też właściwie jestem zaskoczona popularnością serii o Chyłce Mroza. Lubię ją, ale głównie z powodu głównej bohaterki (która swoim temperamentem i niewyparzonym językiem kradnie wszystkie tomy), zaś Zordona szczerze nie znoszę, jest dla mnie kwintesencją stereotypu absolwenta prawa, taka zarozumiała kluska lana, brrr. Nie jest to seria dla standardowych fanów thrillerów (bo jest raczej thrillerem w wersji light) ani kryminałów (bo nie prowadzi się śledztw, tylko "rozeznania" w sytuacji), za to babranie się w prawniczych kruczkach jest domeną niewielu czytelników. Jasne, są fajnie i zgrabnie napisane, ale ciężka tematyka prawna może "zabić" mniej wytrwałych czytelników.
    Co do reszty książek w zasadzie się zgadzam - nie sięgałam po nie, bo po prostu jak coś mnie nie interesuje, to nie ulegam "fenomenom" i innym "szałom". :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Larssona kocham, więc w tym punkcie się akurat nie zgadzam, a reszty jeszcze nie czytałam niestety, choć mam w planach:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czytałąm żadnych książek,ale czeka na mnie Kasacja i Zaginięcie.
    Mój tata czytał Larssona i też nie polecał.
    pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja również nie rozumiem fenomenu Stiega Larssona, bo czytałam o wiele lepsze skandynawskie kryminały. Natomiast co do Mroza - ja kocham serię o Chyłce i tutaj mam odmienne zdanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Z takich przechwalonych książek na myśl przychodzi mi tylko cykl Dary Anioła. Czytałam pierwszą część i naprawdę ledwo dobrnęłam do końca. Chociaż z drugiej strony, to powieść młodzieżowa. Może już jestem na takie za stara :(

    OdpowiedzUsuń
  11. Ooo, jestem zawiedziona Motylkiem, bo bardzo chcę sama się przekonać, czy to, co ludzie tak zachwalają, rzeczywiście jest tak dobre, a tu klops.
    No nic i tak przeczytam :D
    Czytałam "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" i podobało mi się, zdecydowanie, chociaż nie uważam, żeby było to coś niewiarygodnego i przełomowego, ot dobra książka :)
    Ja tutaj dałabym "Prawdodziejkę", Boże... Ksiązka jest okej, ale nic więcej, a ja nienawidzę takich pozycji. Lepiej jak coś jest złe, ale jakieś, a tu dostałam 400 stron niedopracowanego materiału na powieść. Natomiast wszyscy, WSZYSCY się nią zachwycają, trafiłam tylko na jedną niepochlebną recenzję (oprócz mojej)...

    OdpowiedzUsuń
  12. Jeśli chodzi o serię z Masą- zgadzam się w 100%. Przeczytałam trzy pierwsze części, czwarta leży na półce i już mnie do niej nie ciągnie, nie wspominając o kolejnych. Bardzo powtarzalne i na dłuższą metę nudne.
    Co do Harrey’ego Pottera i Przeklętego Dziecka to nie rozumiem fenomenu tej książki i nie ciągnie mnie do niej ani trochę.
    Seria z Chyłką i seria Katarzyny Puzyńskiej jeszcze przede mną, ale zamierzam się z nimi zapoznać :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Cóż, jakoś do cyklu Masy mnie nie ciągnie. Po Puzyńską bardzo chcę sięgnąć i myślę, że zrobię to w przyszłym roku. "Jak powietrze" uwielbiam szczerze i to dlatego, że lubię new adult i myślę, że po prostu w tym tkwi szczegół... trzeba lubić ten gatunek, by polubić tę powieść. Chyłkę UWIELBIAM! Dla mnie to ogromny fenomen i mówię o tym głośno. :D Co do "Przeklętego Dziecka"... Jestem fanką Pottera od kilkunastu lat. Książki, filmy, gry... wszystko to przebyłam po kilkanaście razy. Nie podeszłam do "Przeklętego Dziecka", jak do ósmego tomu, bo dla mnie ta historia skończyła się na siedmiu, ale potraktowałam to jako dodatek, który jest na równi z "Baśniami", "Quidditchem" czy "Fantastycznymi zwierzętami". Podobało mi się.
    Ja w swoim zestawieniu o takim tytule zdecydowanie bym dała "Zaginioną dziewczynę" Gillian Flynn i "Mimo moich win" Terryn Fisher.

    OdpowiedzUsuń
  14. To mnie zaskoczyłaś :D Millennium, Puzyńską, Mroza i Pottera uwielbiam :D Nie nadążam czytać nowości, hah :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Ja uwielbiam Mroza i całkowicie rozumiem fenomen Chyłki. Natomiast też zastanawiam się, czym "Jak powietrze" się wyróżnia, że jest aż tak promowane.

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie czytam nigdy czegoś, co jest "maniakalnie" pochłaniane przez tłumy. Jestem książkowym hipsterem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Co do Mroza - uwielbiam, choć może dlatego, że jestem prawnikiem i dobrze się czuję w tym świecie (niezłą frajdę sprawiało mi szukanie pomyłek w przepisach, jakkolwiek to brzmi haha :D), po Harrego sięgnęłam z sentymentu, aby znowu poczuć magiczny świat i oczywiście - nie umywa się do książek Rowling, ale dobrze było znowu poczuć ten klimat. Wcześniej zastanawiałam się nad kupnem "Jak powietrze i widać dobrze, że o niej zapomniałam, jak inni ;) Co do reszty się nie wypowiem, bo nie znam, choć kuszono mnie Puzyńską wiele razy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  18. Moja mama pasjami pochłania książki Górskiego, co ją w nich tak pociąga - absolutnie nie mam pojęcia.
    Z Puzyńską nie miałam jeszcze żadnej styczności, a Mroza znam tylko z "Behawiorysty".
    Co do "Millenium" - pierwsza część jest zdecydowanie najgorszą z całej serii, później jest już dużo lepiej ;) Jeśli znajdziesz wolną chwilę to daj szansę tej serii, może jeszcze zmienisz o niej zdanie.

    Pozdrawiam,
    Paulina z naksiazki.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  20. Co do HP to się zgadzam. Dla mnie też historia skończyła się na siódmym tomie. Larssona bardzo bardzo lubię, ale przyznaję że czekanie na rozwój fabuły i jakąś większą akcję było dość irytujące. Mroza lubię bo pasują mi bohaterowie których tworzy, nawet jeśli te typy powtarzają się w kilku jego seriach. Może jego fenomen bierze się też z tego, że książki wydaje bardzo szybko jedna po drugiej i ciągle jest o nim głośno. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Też nie rozumiem tak wielkiej popularności Remigiusza Mroza. Wprawdzie czytałam tylko Kasację - i czytało mi się ją dobrze, ALE naczytałam się tylu thrillerów, kryminałów i ten był po prostu poprawny. Fajnie się czytało, szybko śledziło akcję, ale odniosłam wrażenie, że autor chciał zrobić wszystko po amerykańskiemu. No i nie zachwyca stylem. Wszystko takie proste, mało skomplikowane (no, może oprócz samej "zagadki", ale mnie osobiście niezbyt zadowala rozwiązanie śledztwa na ostatniej stronie i podanie go na tacy czytelnikowi). Lubię stopniowo odkrywać fakty, poszlaki dotyczące jakiejś zbrodni... chociaż rzadko sama wpadnę na to, kto i jak zabił, albo jaka była prawdziwa wersja wydarzeń - to sprawia wielką frajdę. R. Mróz mi tę frajdę zabrał. Wydawało mi się, że to raczej lektura dla tych mało wymagających... ale może i tak własnie jest, nie wiem.

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie wierzę, że na tej liście pojawił się Larsson! Tyle zachwytów a tutaj ty tak się wyłamujesz ;) Za to jak najbardziej popieram wymienienie "Jak powietrze". Czytanie tej książki było katuszą dla moich oczu i mózgu...

    OdpowiedzUsuń
  23. Oj... z Masa i Harrym Potterem się zgodzę... Co do Larssona - ja fenomen tych książek rozumiem. Przeczytałam cała trylogię w trzy wieczory i moim zdaniem jest genialna! Co do Mroza i Puzyńskiej się nie wypowiadam - lektura jeszcze przede mną...

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.