21 września

#169. Amber - Gail McHugh



Tytuł: Amber
Tytuł oryginału: Amber to Ashes
Autor: Gail McHugh
Wydawnictwo: Wydawnictwo Akurat
Liczba stron: 591
Data wydania: 3 lutego 2016
Cena katalogowa: 39,90 zł


Tę książkę z ogromnym trudem doczytałam do końca. Kusiło mnie, żeby rzucić ją w kąt, dać sobie spokój i nie zawracać sobie nią głowy nigdy więcej. Ale podołałam, a za to powinien należeć mi się jakiś medal, co najmniej.

Amber jako dziecko straciła rodziców. Większość swojego młodzieńczego i nastoletniego życia spędziła na tułaczce między domami dziecka, a kolejnymi rodzinami, które nie dawały sobie rady w wychowywaniu jej. Teraz, kiedy usamodzielniła się, jej życie ma się zmienić na lepsze, tym bardziej, że decyduje się na rozpoczęcie nauki na studiach. Ale już pierwszego dnia zaczynają się schody – na jej drodze staje dwóch niesamowicie przystojnych chłopaków, najlepszych przyjaciół, którzy wnoszą odrobinę radości do jej życia, ale też masę problemów.

Zacznę od tego, że to najbardziej wulgarna, ordynarna i niesmaczna książka, z jaką kiedykolwiek miałam coś wspólnego. Dzisiejsza recenzja będzie krótsza, nieco inna niż zwykle, bo poprzez cytaty z książki postaram się pokazać Wam o co mi chodzi. 
Dodam tylko, że jedynym elementem tej książki, w który faktycznie byłam w stanie uwierzyć, i który wydał mi się nawet całkiem rzeczywisty, była chęć odnalezienia przez Amber psychicznego ukojenia, czy może bardziej wyżycia, w przygodnym seksie. Ale nie spodziewałam się, że będzie go tak dużo, że autorka stworzy z jej życia pamiętnik nimfomanki. Trochę po bożemu, trochę oralnego, analnego, w trójkącie… czego dusza zapragnie.








Jeżeli szukacie książki, w której pojawiają się niemal jedynie wątki erotyczne, to ta pozycja zdecydowanie przypadnie Wam do gustu. Dla mnie to za dużo, za bardzo wulgarnie i niesmacznie. Perwersja wylewa się z każdej strony tej książki. Nie potrafię zrozumieć dlaczego 50 twarzy Grey’a nadal tak odrzuca większość czytelników, a książki tego typu zbierają praktycznie same pochlebne recenzje. Zdecydowałam się na tę książkę tylko dlatego, że wygrałam kiedyś w konkursie drugi tom tego cyklu.
Czy odważę się na kontynuowanie cyklu? Nie wiem, ale raczej nie.



12 komentarzy:

  1. Borze liściasty, CO TO JEST? D: Umarłabym chyba przy czytaniu czegoś takiego. :/ Po tych kilku cytatach mam nawet wrażenie, że "50 twarzy Greya" jest lepsze. D: Gratuluję Ci, że dotrwałaś do ostatniej strony, ja bym się chyba poddała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie "Amber" również zawiodła. Początkowo byłam zachwycona i myślałam, że "Amber" okaże się jednym z najlepszych erotyków, jakie poznałam. Niestety później było już tylko gorzej...

    OdpowiedzUsuń
  3. Maaatko... Wygrałam tę książkę w konkursie, nie czytałam jej jeszcze, ale chyba jednak po tych cytatach podziękuję i podam ją dalej. Nie jestem pruderyjna, ale te teksty są po prostu żałosne :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Rzuciła mi się w oko, ale dobrze, że przeczytałam Twoją recenzję, nie będę musiała sama przez to brnąć, bo to absolutnie nie moja bajka.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. O maszkaro! Okropieństwo. Ludzie chyba nie zdają sobie sprawy, że erotyk oprócz scen seksu musi mieć fabułę...Przykre, ale co zrobić. Spróbuj przeczytać "Fantazje w trójkącie"- ale tylko, gdy na blogu zabraknie Ci tematu do krytycznej recenzji :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam bardzo podobne wrażenia. Bohaterowie, to porażka - nie tylko tytułowa Amber, ale i męskie postaci. A te cytaty... lepiej zostawię to bez komentarza. Wolę zapomnieć, że ją czytałam ;)
    Pozdrawiam!
    houseofreaders.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  8. Lubię erotyki, romanse, i mało ambitne książki, ale Amber była dla mnie zwyczajnie niesmaczna, nie przypadła mi do gustu.
    Ps. piszesz, ze wygrałaś drugi tom cyklu... tylko, że w Polsce nie został jeszcze wydany drugi tom Amber. A Collide i Pulse to osobna historia, romantyczna, seksowna, ale już, nie tak niesmaczna jak Amber :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam. Zaciekawił mnie jedynie wątek nieco "kryminalny", że tak powiem, czyli w zasadzie sama końcówka... :D Natomiast reszta jest okropna, a ten styl autorki bez - na - dziej - ny. Nie mówiąc już o irytującej Amber... :D
    Pozdrawiam,
    A.

    http://chaosmysli.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Ojej, ale się beznadziejna książka szykuje! A już raz miałam ją w koszyku!

    OdpowiedzUsuń
  11. O shit. Od razu skojarzyło mi się to z "50 twarzy Greya". Lubię chore książki, no ale cóż, ta wydaje się być nie tym czego szukam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Na Zeusa, ale szit! Już chyba rzeczywiście Grey byłby lepszy.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.