17 sierpnia

[2] Książka vs. film [P.S. Kocham cię]


Zacznę od tego, że film P.S. Kocham cię kocham najbardziej na świecie. To jedyna ekranizacja, do której mam tak ogromny sentyment i z którą kojarzy mi się wiele, wbrew pozorom, miłych chwil z mojego życia. Wiem, wiem – każdy książkoholik powinien obstawać za książką, bo one zawsze są lepsze od ich ekranizacji. Czyżby? Jak widać, w moim przypadku się to nie sprawdziło, niestety. Ale to chyba nie znaczy, że słaby ze mnie książkowy czytacz?

Mój główny problem z książką Cecelii Ahern polegał na tym, że miałam w stosunku do niej ogromne (ale to ogromne!) oczekiwania. Niestety sparzyłam się, w zasadzie przez swoją własną głupotę i bezsensowne nakręcanie się na fenomen, i szybko straciłam zainteresowanie innymi książkami tej autorki.


Dodam też, że zarówno w ekranizacji jak i w powieści, pojawiają się sytuacje skrajne, mocno naciągane, czasami mało wiarygodne (niektórych mogą nawet irytować). Jak dla mnie film jest lepszą wersją historii przedstawionej w powieści i teraz powiem Wam dlaczego :) UWAGA! MOGĄ POJAWIĆ SIĘ MAŁE SPOILERY!

BOHATEROWIE
Gerry w obu przypadkach jest tym samym, nieżyjącym mężem Holly, który zostawił jej kilka pośmiertnych niespodzianek. W filmie jest go odrobinę więcej, przez co może delikatnie bardziej wpływa na późniejsze rozczulenie widza, ale w zasadzie nie jest to żadna kolosalna różnica. Najbardziej rzucała mi się w oczy rozbieżność przy porównaniu filmowej i książkowej Holly, dodając do tego jej przyjaciół.
Moim zdaniem utrata ukochanej osoby jest powodem do żałoby, smutku, irracjonalnych i bezmyślnych zachowań, nie wspominając o wylewaniu morza łez. Mam wrażenie, że książkowa Holly średnio przejęła się stratą męża – oczywiście trochę smutku i żałoby było, ale jak dla mnie wyszło to trochę za mało teatralnie i za szybko udało jej się stanąć na nogi. Rozumiem, że każdy jest inny, każdy inaczej przeżywa pewne sytuacje, ale – jak już wcześniej wspomniałam – miałam ogromne oczekiwania w stosunku do tej książki i liczyłam na to, że fabuła będzie rozegrana tak, jak sobie to wymarzyłam. Nie wyszło. A przyjaciele Holly (przynajmniej Ci książkowi) to paskudne, samolubne bestie, które w nosie mają jej stratę i prawie wcale nie starają się jej pomóc.



ŚMIERĆ GERRY’EGO
I tu jest pies pogrzebany, bo dla niektórych filmowa śmierć i późniejsze zachowanie Holly to za dużo – w sensie, że jest za bardzo irracjonalnie – a dla mnie w książce było jej za mało, za mało smutku, płaczu, żałoby. Było za mało teatralnie i to przedstawienie zupełnie mnie nie przekonało, ba, powieść nawet nie wywołała u mnie żadnych uczuć w przeciwieństwie do filmowej wersji, na której wylałam nie raz morze łez. Co w filmie było najlepszego w związku ze śmiercią Gerry’ego? A no to, że reżyser dorzucił tam trochę elementów od siebie, związanych jednocześnie z irlandzką kulturą, a tym, który najbardziej mnie przekonał i zapadł mi w pamięć było urządzenie typowo irlandzkiej stypy, gdzie wszyscy piją na umór, śpiewają i z radością wspominają zmarłego przyjaciela. Jednym się to spodoba, innym nie. Mnie to kupiło, zdecydowanie.



FABUŁA
Jak zwykle między filmem a książką pojawiają się też różnice fabularne. Dla mnie w tym konkretnym przypadku nie miały one większego znaczenia, bo za bardzo skupiłam się na elementach związanych z różnicą w przedstawieniu bohaterów i samej śmierci, chociaż nie powiem, żebym ich nie zauważała.




Koniecznie dajcie znać czy byliście kiedyś w podobnej sytuacji jak ja i po obejrzeniu ekranizacji książka Was odrzucała? Jestem też ciekawa czy macie za sobą książki, które wg Was okazały się gorsze od filmowej wersji?

3 komentarze:

  1. W moim wypadku książka okazała się strzałem w 10. Film nie zadowolił mnie, jednak to nie skreśla go, gdyż historia w nim zawarta trochę różniąca się od książki była super :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wypowiedzieć się o tych dziełach niestety nie mogę, bo ani filmu nie widziałam, ani też książki nie miałam okazji poznać. Niemniej jednak ciągnie mnie do opowieści o Holly.
    Pozdrawiam cieplutko,
    gabRysiek recenzuje

    OdpowiedzUsuń
  3. Film oglądałam niejednokrotnie i uwielbiam go mimo, że zawsze na nim płaczę. Książki nie miałam okazji czytać ale myślę, że z ciekawości przekonam się, czy moje odczucia będą takie same jak Twoje :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.