12 lipca

#145. Wyspa powrotów - Peter May




Tytuł: Wyspa powrotów
Tytuł oryginału: Entry Island
Autor: Peter May
Wydawnictwo: Albatros
Liczba stron: 372
Data wydania: 2 marca 2016
Cena katalogowa: 37,90 zł


Wyspa powrotów przyciągnęła mnie do siebie mega klimatyczną okładką i wydawnictwem. Większość książek z Albatrosa, po które już zdecyduję się sięgnąć, okazują się strzałem w moją czytelniczą dziesiątkę. Tak było i tym razem.

Na wyspie w Zatoce Świętego Wawrzyńca popełniono morderstwo. Zabity zostaje jeden z najbogatszych mieszkańców wyspy (liczącej zaledwie około 130 osób), a główne podejrzenie spada na jego żonę, która rzekomo miałaby dostać całkiem spory spadek po nieboszczyku. Śledztwem zajmuje się grupa ośmiu osób, w skład której wchodzi detektyw Sime Mackenzie. Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że wdowa jest winna, brakuje dodatkowych poszlak, w skutek czego kobieta wreszcie trafia do aresztu. Jednak Mackenzie ma nieodparte wrażenie, że coś jest tu nie tak i to nie ona stoi za śmiercią małżonka.

Przyznam się Wam, że pierwsze strony tego kryminału wystraszyły mnie, myślałam już, że mimo dobrych chęci i ogromnej nadziei, ta książka okaże się klapą. Schemat książki na samym początku jest bardzo oklepany – mamy morderstwo faceta, główną podejrzaną jest jego żona, no i zaczyna się dochodzenie. Na początku nic szczególnego się nie dzieje, rozdziały dotyczące dochodzenia są rozdzielane innymi, w których do końca nie wiadomo o co chodzi – ogólnie panuje lekki bałagan. Jednak długo nie trzeba było czekać, żeby akcja zaczęła się rozkręcać, żeby wszystkie elementy układanki zaczęły do siebie pasować i żeby całkowicie zaangażować się w poszukiwanie mordercy. Wyspa powrotów nie jest klasycznym kryminałem. Poza przedstawieniem teraźniejszości i aktualnych wydarzeń mających miejsce na wyspie, ważną częścią powieści jest jej przeszłość. Okazuje się, że historia lubi się powtarzać, a piętno przeszłości możemy nieświadomie nosić na barkach przez bardzo długi czas. Największą zaletą tej książki była jej rzeczywistość, a dodatkowo autor ma niesamowity dar przekazywania informacji historycznych bezpośrednio wplatając je w fabułę powieści. Niejednokrotnie poruszyły mnie wydarzenia w niej opisane, chociaż nie wywołały łez, a bardziej szok i zadumę. Styl autora jest bardzo lekki i przyjemny, przez co książkę pożera się dosłownie w oka mgnieniu – oczywiście jeżeli bardzo zaangażujecie się w jej historię.

Głównym bohaterem jest Sime Mackenzie, detektyw, który został oddelegowany do morderstwa na wyspie w Zatoce Świętego Wawrzyńca. Ma nadzieję, że ten wyjazd pozwoli mu się pozbierać, bo mimo że jest twardym detektywem, boryka się z wewnętrznymi rozterkami i osobistymi problemami. Najpierw wydaje mu się, że miał okazję poznać już żonę zamordowanego. Później, w czasie śledztwa dopada go bezsenność, a kiedy już uda mu się zmrużyć oko prześladują go dziwne sny, przedstawiające wydarzenia, które rozgrywały się na jednej z szkockich wysp spory kawał czasu temu. Nie bardzo wie, jak sobie z tym poradzić, jego podświadomość próbuje mu coś przekazać, jednak on nie potrafi rozszyfrować swoich myśli czy snów. Sime został przedstawiony jako osoba, która ulega swojej naturze – jest porywczy i agresywny – przez wycieńczenie organizmu związane z bezsennością i koniecznością ciągłej pracy. Mimo że bywał niemiły, polubiłam go i zdecydowanie kibicowałam mu, żeby udało mu się dojść do rozwiązania zagadki i żeby udało mu się rozwiązać osobiste problemy.
Zdecydowanie jest to książka, którą będę polecać znajomym. Niesamowicie mnie urzekła swoją odmiennością i odpowiednim zbalansowaniem teraźniejszości z przeszłością. Wątki historyczne zazwyczaj mnie nudzą, jednak w tym przypadku jeszcze bardziej zachęciły do szybszego przebrnięcia przez tą pozycję. Do wątku kryminalnego nie mam żadnych uwag – jak dla mnie poprawne wytypowanie mordercy i odgadnięcie jego motywów jest niemożliwe. Zaczynam już polowanie na kolejne książki tego autora!

9 komentarzy:

  1. Strzał w dziesiątkę jeśli chodzi o moje gusta, a ostatnio szukam jakiegoś ciekawego kryminału, thrilleru. Ten element przeszłości kojarzy mi się z książkami Lackberg, ale mam nadzieję, że tutaj to wypadnie lepiej. No i okładka rzeczywiście klimatyczna.

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi bardzo ciekawie, szczególnie, że to coś w moim klimacie. :) Z pewnością po nią sięgnę.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Wybierasz ciekawe książki i przyjemnie się Ciebie czyta, jednak trochę uwiera mnie nazwa Twojego bloga, tak bardzo podobna do mojej i przypominająca mi o tym za każdym razem, kiedy tu jestem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie słyszałam o tym autorze, ale mnie zaciekawiłaś i to bardzo. Będę pamiętać o tym tytule.

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem Ciu ,że będę poszukiwała. Jak przeczytam to ocenię. Pozdrawiam
    https://plus.google.com/u/0/100171142089665156203
    http://eksperyment-przemijania.blog.onet.pl/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ta książka jest na mojej czytelniczej liście. Teraz nie mam wątpliwości do jej przeczytania:) Świetna recenzja! Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. To książka zdecydowanie dla mnie. Odizolowana wyspa sama stwarza świetny klimat dla kryminału. Dzięki za tę rekomendację!

    OdpowiedzUsuń
  8. Zapowiada się ciekawie. Chociaż po opisie główny bohater nie bardzo przypadł mi do gustu.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czytałam jeden z kryminałów Maya, dokładniej "Jezioro tajemnic". Nie rzuciło mnie na kolana, nie czułam wielkiego zainteresowania, ale momentami trzymało klimat. Nie rzucę się na "Wyspę powrotów", ale tytuł zapamiętam :)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.