Dobry krok w kierunku trudnej i ciężkiej do opisania
historii.
Długo zbierałam się za napisanie tej recenzji
dlatego, że nie chciałam zbyt pochopnie pisać o tej książce. Słyszałam o niej
wiele, stąd też spore moje wymagania, ale z drugiej strony mam takie tematy,
przy których mimo wymagań jestem ostatecznie dosyć delikatna w swoich osądach.
Tak jest z literaturą obozową i myślę, że doskonale wiecie z czego to wynika.
Dużym nieporozumieniem byłoby powiedzenie, że dobrze
wspominam lekturę tej książki, bo ze względu na Auschwitz dobrze być nie mogło.
Ale mogę zapewnić was, że to książka, która na długo wgryzie się wam w pamięć.
Mam wrażenie, że to wszystko dlatego, że historia spisana przez Escobara
inspirowana była dramatem, który wydarzył się naprawdę. Do tego mamy powielaną
mnóstwo razy historię, ale ugryzioną z zupełnie innej strony. Jeżeli chodzi o
książki obozowe to nie kojarzę ani jednej, która opisywałaby obecność
konkretnych osób pochodzenia niemieckiego w nazistowskich obozach
koncentracyjnych. Helene Hannemann znalazła się w obozie zupełnie dobrowolnie,
ze względu na swojego męża romskiego pochodzenia oraz piątkę dzieci, których
nie chciała opuścić nawet w obliczu śmierci. Początkowo wydawało mi się, że jej
historia nie będzie dramatyczna ze względu na czystą krew niemiecką, ale już
mam pewność, że Auschwitz nie oszczędzało nikogo. Nawet nie ma co mówić o
łatwym życiu w obozie, chociaż Hannemann przez swoje pochodzenie była
traktowana lepiej przez niemieckich strażników. Jednak zamiast wykorzystywać te
względy jedynie na swój użytek stworzyła w obozie piękne miejsce, które chociaż
na moment mogło dać cierpiącym tam ludziom – a przede wszystkim dzieciom –
chociaż odrobinę nadziei.
Cała historia spisana została w formie pamiętnika, co
daje bardziej wyraźny obraz obozowej rzeczywistości, ale też głębiej pozwala
wejść w jej bohaterów, a w szczególności Helene. Mimo że dziennik – jako forma –
jest jedynie wymysłem autora książki, to do ostatniej chwili zastanawiałam się,
czy może jednak chociaż fragmenty są prawdziwe, może jednak część przetrwała.
To wszystko było tak rzeczywiste, że nie raz zatrzymywałam się w trakcie
czytania książki, żeby złapać oddech. Bo ta książka jest jakaś taka
niekomfortowa tak po ludzku.
Mimo że książka nie doprowadziła mnie do rozpaczy,
nie sprawiła, że zalałam się morzem łez, to jednak weszła w moją podświadomość,
że słysząc hasło obozowy myślę
właśnie o niej. To trudna historia, która po części zdarzyła się naprawdę. Autor
skupił się na ogromnej ludzkiej tragedii, ale nie zapomniał o dodaniu odrobiny
pozytywnych elementów – miłości, zalążków przyjaźni i człowieczeństwa, chociaż
to też wybiórczo. Zestawił piekło, w którym ginęli ludzie, z miejscem pełnym
uśmiechów i chwilowych radości. Myślę, że warto się z nią zmierzyć.
Tytuł: Kołysanka z Auschwitz
Tytuł oryginału: Canción de cuna de Auschwitz
Autor: Mario Escobar
Wydawnictwo: Kobiece
Liczba stron: 240
Data wydania: 13 marca 2019
Cena katalogowa: 39,90 zł
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz