18 sierpnia

Instagramowy #antyporadnik, czyli jak skutecznie zanudzić swoich odbiorców



Lubię rozmawiać z Wami i jak się okazuje Wy lubicie też rozmawiać ze mną. Raz już miałam okazję stworzyć wpis we współpracy z Wami, więc przyszedł czas na kolejny, tym razem nieco inny.

Pierwszy wpis przygotowany z Waszą pomocą to Rzetelność a zarabianie (klik), czyli kilka słów o tym, czy blogerowi powinno się płacić za promocję książek, a drugi – jak już mogliście zauważyć po tytule – będzie bardziej związany z Instagramem, czyli ze światem, w którym mnie najwięcej, który najbardziej mnie angażuje i fascynuje.

Instagram jest dla mnie tym miejscem, które najbardziej mnie inspiruje, z którego wychodzę z głową pełną pomysłów, a przy okazji bardzo ułatwia mi przełamywanie lodów i rozmowy z ludźmi z różnych zakątków świata, do których dochodzi jedynie (a może i aż) przez to, że łączy nas pasja do czytania, sięgamy po podobne książki, bywamy w podobnych miejscach, czy po prostu lubimy podobne rzeczy.


Od ogółu do szczegółu

W 2016 roku Instagram wprowadził funkcję, która dała użytkownikom portalu jeszcze więcej możliwości – mówię oczywiście o Insta Story. Myślę, że wszyscy doskonale zdajecie sobie sprawę, że chodzi o krótkie, bo dosłownie kilkunastosekundowe, relacje z życia utrzymujące się na Instagramie zaledwie 24 godziny. Te publikacje – czy to w formie zdjęć, czy filmów – umożliwiają użytkownikom pokazywanie się z nieco innej strony, ale jednocześnie bez ingerowania w siatkę zdjęć, szczególnie kiedy dba się o jej kompozycję i dopasowanie poszczególnych postów, aby były chociaż jako tako spójne.

Jeżeli chodzi o mnie, to z relacji zaczęłam korzystać stosunkowo późno (chyba drugi kwartał 2017 roku) z tego względu, że mój telefon z oprogramowaniem Windowsa w instagramowej aplikacji nie miał funkcji relacji. Kiedy tego nie miałam, nie widziałam co tracę, ale wcale nie było mi tego szkoda – na początku mówiłam nawet, że do niczego te relacje mi nie są potrzebne. Kiedy po zmianie telefonu próbowałam się przełamać i nauczyć publikować posty w relacjach, nadal nie potrafiłam dostrzec w tym większego sensu – bo i po co takie publikowanie co robię, gdzie jestem, co czytam, czy kogoś w ogóle to interesuje? Ale z czasem przyzwyczaiłam się do tego publikowania na dwa fronty – zdjęć na stałe i relacji na chwilę – a jak się okazuje, jest mnóstwo ludzi, którzy chętnie to oglądają, komentują i dzięki czemu lepiej się poznajemy.

Z Instagrama korzystam już od ponad trzech lat, z funkcji relacji praktycznie od półtora roku i po takim stażu stwierdzam, że te drugie zaczynają przeważać, że zdecydowanie dominują i sprawiają, że początkowo dość minimalistyczna i w miarę uporządkowana aplikacja stała się jednym wielkim chaosem, takim śmietnikiem, gdzie publikujemy wszystko, co wpadnie nam w ręce, wszystko o czym pomyślimy. Krytykujemy sąsiadów, narzekamy na obsługę w sklepie, szukamy porad kosmetycznych i pokazujemy prywatne sceny ze swojego życia, wliczając w to śniadania, obiady i przekąski. Ale jak się okazuje – im bardziej prywatnie, tym więcej ludzi przyjdzie to zobaczyć. Części się spodoba, inni wyjdą z profilu i już nigdy nie wrócą, ale sumarycznie będzie na plus. Nikogo nie zamierzam wytykać palcami i krytykować, bo sama często publikuję treści, które niczego konkretnego nie wnoszą, a i nijak mają się do ogólnego tematu mojego profilu. Jednak w ostatnim czasie wręcz przeraża mnie brak granic innych użytkowników, relacje częściej mnie irytują niż inspirują i przez to pojawił się pomysł przegadania tego tematu z Wami.


Przerost formy nad treścią

Nigdzie nie ma ustalonych zasad, których użytkownicy Instagrama powinni się trzymać. Każdy ma pomysł na siebie, pomysł na prowadzenie profilu i niby nikomu nic do tego, ale jak jest za dużo, za mocno i za bardzo to oglądanie przestaje sprawiać przyjemność, irytuje i męczy. Wychodzę z założenia, że jeżeli patrzysz w lustro i nie masz sobie nic do zarzucenia, nie myślisz, że to za dużo, że to nie powinno się pojawić, to wszystko jest w porządku. Jednak musisz mieć świadomość, że nie wszystkim się to spodoba.
Nie potrafię zrozumieć fali, która zaczyna zmieniać konta książkowe w bardzo lifestylowe, gdzie pokazuje się kosmetyki i makijaże, ubrania, spacery, obiady i mówi o wszystkim, tylko nie o książkach. Przez takie publikacje zrobiłam spore porządki na swoim koncie, wyciszając i wyrzucając część nadużywających funkcji relacji kont i byłam ogromnie ciekawa, czy jestem wyjątkiem, który woli nie patrzeć na to co denerwuje.


Gdzie leży granica dobrego smaku?

Ciężko dokładnie stwierdzić, gdzie leży granica dobrego smaku, bo zawsze trafi się ktoś, komu coś pasować nie będzie. Pozwoliłam sobie jednak zadać kilka pytań swoim obserwatorom i na podstawie najczęściej oddawanych głosów stwierdzić, co sprawdza się lepiej a co gorzej. Nie będę rozpatrywać wszystkich typów kont instagramowych, a skupię się jednak na tych książkowych.

Kiedy denerwują mnie relacje obserwowanego użytkownika Instagrama:
- wyciszam relacje – 59 % (328 osób),
- przestaję obserwować – 41 % (231 osób).

Pierwsze pytanie było dość ogólne i chodziło po prostu o sposób pozbywania się informacji, które użytkownikom nie pasują. Głosy były dość podzielone, a dodatkowo dostałam sporo informacji prywatnych, w których pisaliście, że nie pozbywacie się takich kont i ich nie wyciszacie, a po prostu omijacie treści, które Wam nie odpowiadają, w razie gdyby kolejnym razem ktoś powiedział coś, co Was zainteresuje. Okazuje się też, że stosunkowo rzadko wyciszacie relacje, chociaż pojawiło się sporo skrajnych głosów (w ankiecie wzięło udział 614 osób).


Jeżeli o mnie chodzi – przeważnie wyciszam relacje, ale zdarzają się sytuacje, w których przestaję obserwować konto. Ostatnio częściej wyciszam niż wyrzucam, bo męczy mnie codzienne oglądanie ciuchów, mieszkań, kosmetyków, spacerów z psami i zakupów, ale podobają mi się zdjęcia lub ich opisy. Wpływ na moje reakcje ma wiele czynników, ale muszę przede wszystkim wspomnieć o trzech kluczowych:

▪ jakość i estetyka zdjęć, które najczęściej zatrzymują mnie na dłużej przy konkretnym profilu,
▪ wartościowość konta, czyli jak dużo inspiracji zdjęciowych lub czytelniczych mogę na nim znaleźć,
▪ kontakt z osobą, która profil prowadzi, bo może tupnąć nóżką i się obrazić, że jej treści do mnie nie przemawiają.

Was też zapytałam o reakcje, kiedy macie dość kontentu obserwowanej osoby, która jednocześnie jest Waszym znajomym i rzadziej lub częściej zdarza Wam się z nią rozmawiać. W moim przypadku zdarzało się, że znajomość wisiała na włosku, a kontakty ostatecznie bardzo osłabły po odobserwowaniu profilu znajomego, dostawałam też wiadomości, że dlaczego, skoro chyba się lubimy, czemu często też towarzyszyło nastawienie skoro ty mnie nie obserwujesz, to ja ciebie też nie będę i znajomość jakoś też się rozchodziła. W ankiecie wzięło udział 377 osób, a statystyczna odpowiedź jednak wskazuje na to, że swoim zachowaniem nie chcecie robić przykrości innym, a ja po kilku stratach też przeszłam na bardziej bezpieczne wyjście.



Przy okazji warto wspomnieć o utratach obserwatorów, które przy aktualnym algorytmie nie powinny już nikogo dziwić. Wahania są różne, zdarzają się nawet na większych kontach, chociaż tam są stosunkowo mniej odczuwalne i zauważalne.

Pewnie jeszcze ze dwa lata temu bardzo przejmowałam się losem swoich obserwatorów i zależało mi na wzroście konta, ale nie na tyle, żeby zdecydować się zapłacić za ich dostawę. Dbałam o swój rozwój, starałam się publikować lepsze jakościowo zdjęcia, ciekawsze opisy, ale i tak zdarzały się ewakuacje, przez które było mi smutno. Teraz moje podejście jest zupełnie inne i nie biorę do głowy tego ile osób przychodzi, a ile odchodzi, chociaż wiadomo, że nadal zwracam na to uwagę. Teraz skupiam się na tym bardziej pod względem statystyk niż wewnętrznego przeżywania co to będzie, co to będzie. Wiadomo, fajnie jak mało osób od nas odchodzi (i przy okazji dużo przychodzi), ale to jest nieuniknione i przede wszystkim niezależne od nas, bo Instagram sam potrafi też robić profilowe czystki. Podchodzę do obserwowania innych kont przeze mnie i obserwowania mnie przez inne konta na tej samej zasadzie – każdy twórca na Instagramie zalicza zmiany, a styl zdjęć i ich jakość się jednak nieustannie zmienia. Dwa miesiące temu podobało mi się to, co tworzysz i publikujesz, ale dziś już mi się przejadło – nie widzę w tym pasji, posty są nudne, kolorystyka zdjęć mi się nie podoba, więc przestaję obserwować. Ale to nie wyklucza tego, że za kolejne dwa miesiące wrócę i będę zachwycona. I co najważniejsze – wcale nie oznacza, że przestałam Cię lubić i nie chcę z Tobą utrzymywać kontaktu.


Cieszą mnie Wasze odpowiedzi w tym temacie (563 osoby wzięły udział w ankiecie), bo okazuje się, że jednak większość z Was się tym nie przejmuje w ogóle, albo sprawdza raz na jakiś czas, ale bez większych stresów. Pojawiły się też odpowiedzi, że część się tym przejmuje, co ja akurat całkowicie rozumiem, ale trzymam za Was kciuki, żebyście szybko zrozumieli, że szkoda Waszych nerwów na przeżywanie takich błahostek, a ostatecznie czas, który przeznaczylibyście na zmartwienia, poświęćcie na samorozwoj – zróbcie coś dla swojego profilu.

Przy okazji wyrzucania konkretnych kont z listy obserwowanych zapytałam Was

Co jest częstszą przyczyną, że przestajesz obserwować konkretne profile?
- zmienia się styl zdjęć 56 % (176 osób),
- nieksiążkowy spam w relacji 44 % (141 osób).

Ale doszłam do wniosku, że narzucanie Wam odgórnych odpowiedzi, przy tak złożonym temacie jest nieco niesprawiedliwe, więc wyszłam naprzeciw waszym potrzebom (i moim, bo przecież zależało mi na bardziej konkretnych odpowiedziach!) i umożliwiłam Wam odpowiadanie przez nowy gadżet instagrama, który ja nazywam pudełkiem życzeń.
Udzieliliście mnóstwa odpowiedzi i jestem pewna, że nie wszystkie udało mi się zebrać, jednak zapisaną większość podzieliłam na sześć kategorii plus siódma jako inne.

Okazuje się, że najczęściej przestajecie obserwować profile przez to, że na nic się na nim nie dzieje od jakiegoś czasu lub po prostu nie podobają Wam się zdjęcia – coś się zmienia, albo wręcz przeciwnie, cały czas wszystko jest bez zmian. Wasze odpowiedzi są podobne, ale jednak każda jest inna, dlatego zdecydowałam się pokazać Wam je wszystkie.



Jak się okazuje innym ważnym powodem, dla którego opuszczacie profile jest za duża ilość publikowanych zdjęć i relacji, za dużo prywatnych skrawków z życia, często pojawiające się treści zupełnie nie związane z wcześniejszym tematem konta. Po rozmowach z Wami wiem, że głównie zauważacie zmiany w profilach książkowych, których właścicielki są w ciąży lub urodziła niedawno dziecko, a profil zmienia się z książek w parenting. Mnie też to często denerwuje i przyznam szczerze, że to jest najczęstszy powód, przez który rezygnuję z obserwowania danego profilu. Nikogo za to nie krytykuję, nikomu nie narzucam zmian, ale nie chcę oglądać dziecięcych pieluch o poranku, więc zarządzam ewakuację.




Wychwytujecie reklamy, które też stają się powodem, dla którego przestajecie obserwować dane profile, za często pojawia się fałsz i sianie fermentu, prowokowanie i rozpoczynanie gównoburzy bez większego powodu, ale wymieniacie też brak zgrania poglądów i zbyt częste przeprowadzanie akcji z udostępnianiem innych profili (akcje typu s4s). I tu też wspomnę, że akcje typu s4s i f4s (udostępnienie za udostępnienie, obserwacja za obserwację) działają na mnie jak płachta na byka. Nie jestem w stanie znieść usilnych prób pozyskania nowych obserwatorów i spamowania wszystkimi profilami, które zgodzą się odwzajemnić udostępnienie. Jeżeli taki gest wynika z chęci polecenia (co widać na pierwszy rzut oka, że to jest szczere działanie), a nie z oczekiwania wzajemnego podbudowywania statystyk, to jak najbardziej jestem na tak. Takimi profilami się nie katuję, wyrzucam bez najmniejszego wahania.




Pojawiło się kilka głosów, że nigdy tego nie robicie albo że czasami prowokują Was błędy ortograficzne w publikowanych postach czy relacjach i sposób wypowiedzi. Z tym ostatnim też często sama mam problem, bo nie potrafię się skupić słuchając kilku osób, a nawet sposób wypowiadania się, sama dynamika wypowiedzi i ton głosu zupełnie mi nie odpowiada. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to coś, co można zmienić, a nawet powiedziałabym, że właśnie to nas identyfikuje i na podstawie tych cech możemy w mniejszym lub większym stopniu określić czyjś charakter.



Podsumowanie

Jak już mogliście zauważyć – nie ma złotego środka, jednej uniwersalnej zasady do tego, jak prowadzić profil, ale macie na tacy podane kilka porad, czego się szczególnie wystrzegać. 572 osoby wzięły udział w ankiecie dotyczącej wstawek z życia prywatnego, które wydają być największym problemem aktualnie przewijającym się na wielu kontach, w wielu relacjach. Większość z ankietowanych osób zagłosowało na relacje z życia wzięte, ale publikowane z umiarem, jednak pojawiło się całkiem sporo głosów wskazujących na to, że życie prywatne osób prowadzących obserwowane przez Was konta zupełnie Was nie interesuje.



Jeżeli o mnie chodzi lubię wstawki z życia w, wałkowanym już sto razy, umiarze. Bardziej interesują mnie one na kontach, których właścicieli znam osobiście, z którymi utrzymuję kontakt, rozmawiam regularnie. Lubię zaglądać w życie osób, które czytają książki podobne do mnie, ale rzadko interesuje mnie co robią osoby, których konta obserwuję tylko ze względu na estetykę zdjęć. Wszystko zależy od człowieka, od jego osobistych preferencji i dopasowania światopoglądowego z innymi użytkownikami Instagrama.



Mam nadzieję, że ten post do czegoś Wam się przyda, że ostatecznie może zdecydujecie się na wprowadzenie drobnych zmian na koncie właśnie ze względu na wyniki uzyskane w ankietach. Post nie miał na celu urażenia kogokolwiek, nie był też bezpośrednio skierowany do żadnego z użytkowników Instagrama. Jestem ciekawa, czy ten post okaże się dla Was interesujący i czy podoba Wam się taka forma omawiania konkretnych tematów. Będzie mi miło jeżeli zdecydujecie się zostawić komentarz ze swoją opinią w temacie.


15 komentarzy:

  1. Osobiście przestałam obserwować mnóstwo bookstagramów, ponieważ zdjęcia tam dodawane uważam za bezsensowne - ludzie robią sesje swoim książkom a potem przez dwa tygodnie dodają praktycznie identyczne zdjęcia 😂😂 komu się chce to oglądać ? Mnie niestety nie 😁 zdecydowanie bardziej wolę, gdy ktoś dodaje zdjęcia ksiazki, którą akurat czyta naprawdę. Podobnie zrobiłam w przypadku tych bookstagramów, gdzie słowo "recenzja" oznacza 3 zdania, które o książce mówią tylko tyle, że jest super, ekstra, i w ogóle niech kupują wszyscy :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z prowadzeniem bookstagrama z prawdziwego zdarzenia jest taki problem, że wymaga on regularnego publikowania postów i myślę tu o co najmniej jednym poście dziennie. Uwierz, że sama bardzo często wrzucam zdjęcia książek, których jeszcze nie czytałam, bo czasami w jednym tygodniu uda mi się przeczytać jedną książkę, a co za tym idzie przez 7 dni musiałbym publikować cały czas jej zdjęcia. Doskonale rozumiem o co Ci chodzi i podziwiam te osoby, które faktycznie wrzucają tylko to co już przeczytały. U mnie też na przeszkodzie stoi to, że przeczytanych książek w domu mam niewiele, zawsze się ich pozbywam i robię miejsce na te do przeczytania. A trzy zdania jako opinia to ostatnio norma...

      Usuń
  2. ja często przestaję obserwować, bo z bookstagrama robi się wszystkogram 😥 nie mówię o dodawaniu raz na jakiś czas zdjęć niezwiązanych z książkami, tylko o tym, że nagle zdjęcie książkowe jest jedno na tydzień, a reszta to jedzenie czy selfie 😧

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokładnie o to mi chodzi, że z tego co powinno być typowe dla profilu, robi się coś okazjonalnego. Ale to wynika z tego, że wszystko poza książkami lepiej się klika i łatwiej przyciąga nowych obserwatorów. No ale - co kto lubi...

      Usuń
  3. Mnie odstrasza selfizm i właśnie te pieluchy na każdym kroku. Prywata jest ok, zwłaszcza na stories, ale z umiarem. Póki książki przeważają, nie mam problemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie pieluchy, mierzenie ciuchów i relacje ze sklepów odstraszają. Raz, drugi, trzeci i mnie nie ma. Nawet jak są książki.

      Usuń
  4. Niedawno zacząłem prowadzić Instagram więc na pewno się przydadzą te informacje, dziękuję. :) Zarówno mój blog jak i Instagram nie jest stricte książkowy, ale nawet w bio o tym piszę, więc nie powinno to być zaskoczeniem. Zdjęcia są różnorodne, z podróży, z wydarzeń, książek. Nie mają jednego stylu i nawet nie chciałbym by miały. Nie wiem czy to dobrze czy to źle w kontekscie tych odpowiedzi, ale trudno.

    Stories mnie tylko w przypadku znajomych interesują, tak to nie oglądam. Sam też raczej nie korzystam.

    Świetny antyporadnik, podoba mi sie ta formuła, więcej takich proszę. :)

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Raczej chodzi o to, że zmiany na typowo książkowych profilach są słabe - chociaż to bardzo duże uogólnienie. Jeżeli szukasz kontentu książkowego, a nagle okazuje się, że na profilu książkowym, który obserwowałeś widzisz pieluchy, dzieci i porady odnośnie zabawek i mebelków, to coś jest nie tak. Wszystko zależy od tego, z jakim nastawieniem przychodzisz na profil - jeżeli na dzień dobry mówisz, że u Ciebie jest trochę wszystkiego to super! Przynajmniej nie oszukujesz odbiorców i nie zmieniasz stylu w międzyczasie :)

      Usuń
    2. Rozumiem. Dzięki za wyjaśnienie.

      Usuń
  5. F4F, S4S - poblokowałam mnóstwo relacji z tego powodu. To jedna z najbardziej irytujących rzeczy na instagramie.

    Świetny wpis :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie to niestety też bardzo irytuje. Blokuję i nie myślę, czy w przyszłości może pojawi się coś, co bardziej mnie zainteresuje. Trudno, ominie mnie.

      Usuń
  6. Ostatnio stało się modne lansowanie na cudzym hejcie. Ktoś zostanie shejtowany, ktoś inny od razu robi odezwę do narodu by przyciągnąć na swój profil gapiów rządnych sensacji bo inaczej określić ich nie mogę. Takie osoby skreślam od razu, bo to nie jest przeciwdziałanie hejterom tylko dawanie pożywki dla tych którzy się delektują awanturami i tylko szukają takich "smaczków"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat niektóre "ataki" hejtu jestem w stanie zrozumieć, ale niestety wpadłam na dwa czy trzy konta, które faktycznie żyły nienawiścią do innych, a co najciekawsze - miały bardzo dużo widzów. Ale tak to jest, częściej dzielimy się tymi negatywnymi emocjami z innymi niż pozytywnymi.

      Usuń
  7. Osoby, które z egzaltacją mówią o książkach jakie są cudne, piękne, wartościowe i jaka to dla nich radość móc je posiadać na swej półce, a potem w kilka dni je sprzedają też u mnie lądują w niebycie, bo ich opinie o książce nie są wiarygodne.
    Jak również bookstagramerki, ktite opowiadają że jak nie boli ich głowa, to boli brzuch, jak nie plecy to znów mają ból doopy i tak w koło Macieju i karmią się tym współczuciem. W postach piszą jaka w nich siła, na story skarżą się na dolegliwości rodem z pediatrii. I wtedy mam ochotę złapać taką za łeb zaciągnąć na odział gdzie pracuje i pokazać jej co to znaczy cierpienie. Takim pragnącym współczucia i użalania się nad nim też mówię stanowcze NIE

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ze sprzedażą książek akurat się zgadzam, chociaż sama też się pozbywam części egzemplarzy, ale tylko i wyłącznie z tego względu, że na gorsze pozycje nie mam miejsca w biblioteczne, a półki z gumy też nie są. Ale wiem o co Ci chodzi, bo czasami spotykam się z tym, że ktoś wrzuca recenzję, w której książkę wychwala, a dwa dni później wyrzuca ją na sprzedaż. Takie same akcje widzę z zegarkami, ciuchami i innymi rzeczami, które instagramerki innych kategorii dostają. Po co ma leżeć w domu, jak kasa bardziej się przyda.
      Co do narzekania to też masz rację, ale mam wrażenie, że to bardziej wynika z nastawienia obserwatorów na takie jęki niż samego współużalania się. Chodzi mi o to, że ludzie chętnie zaglądają na profile, ale kiedy mają możliwość wejścia dokładnie w Twoje życie, robią to jeszcze chętniej. Dlatego niektóry pokazują się w toaletach, opowiadają o swoich "toaletowych" problemach,ale też właśnie pokazują mieszkania, dzieci, posiłki, wszystkie spacery itd. Oczywiście każdy robi sobie to na co ma ochotę, ale mam wrażenie, że część robi to dlatego, że to się po prostu "klika".

      Usuń

Copyright © rude recenzuje.