13 maja

#243. Zapisane w wodzie - Paula Hawkins



Tytuł: Zapisane w wodzie
Tytuł oryginału: Into the water
Autor: Paula Hawkins
Wydawnictwo: Świat Książki
Liczba stron: 368
Data wydania: 10 maja 2017
Cena katalogowa: 36,90 zł


Rzadko decyduję się na sięgnięcie po jakąś książkę z czyjegoś polecenia, bo już nie raz się na tym sparzyłam. Zdecydowanie wolę sama siebie obwiniać o to, że znów wybrałam książkę, która nie przypadła mi do gustu, z którą się umęczyłam i tylko straciłam swój czas. No ale jednak czasem zdarza się, że coś mnie pokusi. Po kompletnej klapie z Dziewczyną z pociągu, od której nabawiłam się tylko choroby lokomocyjnej, dałam Hawkins jeszcze jedną szansę. Czy było warto? Jak mam być szczera to nie wiem.
Okolica Topieliska jest bardzo tajemnicza, od zawsze była. Miejsce to jest określane przez tubylców jako to, gdzie można pozbyć się niewygodnych kobiet. Kilkaset lat temu na tym terenie doprowadzano do śmierci kobiet, które uznawane były za czarownice. Do tej pory regularnie ginie tam jakaś kobieta, w bardzo tajemniczych okolicznościach, które nie wskazują ani na samobójstwo, ani na zabójstwo. Policyjne sprawy pozostają nierozwiązane.
Historia zaczyna nabierać tempa w momencie, kiedy w Topielisku ginie Nel, kobieta, która nie była zbyt lubiana przez społeczność. Podejrzenia padają na wszystkich i na nikogo. Wiele osób mogłoby chcieć się pozbyć niewygodnej koleżanki, jednak policja nie jest w stanie ustalić, kto mógł maczać palce w tym zabójstwie. Najważniejsze wydaje się ustalenie, czy śmierć Nel ma coś wspólnego z samobójstwem Kate, nastolatki, która zginęła w takich samych okolicznościach i to całkiem niedawno.
Przyznam, że Zapisane w wodzie jest książką zupełnie inną niż Dziewczyna z pociągu, ale nie zawsze inne znaczy lepsze. W tym przypadku widać, że styl autorki ewoluował, że od publikacji debiutu zdążyła się czegoś nauczyć. Ale czy będzie to wystarczające dla bardziej wymagających czytelników? Czy rzeczywiście będzie w stanie olśnić wszystkich swoją fabułą i bohaterami? Mnie nie zachwyciła, ale liczę na to, że z książki na książkę coraz bardziej będzie się rozwijać, poszerzać horyzonty i tworzyć skomplikowane historie.

Topielisko, w którym Hawkins osadziła swoją fabułę, jest miejscem magicznym i bardzo mrocznym ze względu na swoją przeszłość i egzekucje dokonywane na czarownicach. Autorka w umiejętny sposób kreuje to miejsce tak, aby nadal odczuwalna była aura tajemniczości, aby czytelnikowi towarzyszyła niepewność i żeby ciągle zastanawiał się w jakim stopniu aktualne tragedie mają odniesienie do przeszłości tego miejsca. Umiejscawiając kolejne zgony w tym samym obszarze i nadając im niewyjaśniony wydźwięk, Hawkins dodatkowo podbija charakter okolicy, tworzy klimat, którego niejeden autor by jej pozazdrościł.

Autorka ograniczyła się do małego miasteczka i niewielkiej społeczności, wśród której doszukujemy się osób powiązanych ze śmiercią Nel i wcześniejszą Kate. Okazuje się, że fabuła jest wielowątkowa, więc dojście do wyjaśnienia tych wydarzeń nie jest takie łatwe, jak się wydawało na początku. Połączona została przeszłość, przyszłość, wkradły się też niesnaski poszczególnych bohaterów, co tworzy masę zawiłości, jednak większość z nich jest przewidywalna. Mam wrażenie, że właśnie ta wielowątkowość i próba dodatkowego ubarwienia tej historii nie wyszła autorce. Momentami fabuła dłuży się w nieskończoność, a czytelnik wydaje się tkwić przez pół książki w jednym miejscu, bo mimo że pojawiają się nowe poszlaki, nowe wskazówki, to jednak w żaden sposób nie doprowadzają do rozwiązania tajemniczych śmierci. Da się zauważyć, że cała historia toczy się tak, jak Hawkins sobie to zaplanowała, przez co niektóre sytuacje tracą na rzeczywistości – przejawia się to już w zachowaniu bohaterów, ale najbardziej widoczne jest w sposobie pracy policji, która śledztwo zaczyna tak jakby od końca (zupełnie dla mnie nie zrozumiałe), zamiast poszukać odpowiedzi na podstawowe pytania.

Sam narrator też pozostawia wiele do życzenia i wydawał mi się najbardziej drażniącym elementem tej książki. Oczekiwałam od niego czegoś innego, większej jednorodności, tego, że książka przez znaczną większość będzie prowadzona w ten sam sposób. Tymczasem tutaj pojawia się narrator pierwszoosobowy, z którym do czynienia mamy głównie w pierwszej części książki, gdzie rozdziały poprowadzone są bardziej na zasadzie pamiętnika czy gonitwy myśli poszczególnych bohaterów. Pojawia się narrator trzecioosobowy. Czasami zwraca się on bezpośrednio do czytelnika. W tej kwestii panuje totalny chaos, który mnie rozpraszał w czytaniu i w próbie wciągnięcia się w fabułę.

Pomysł Hawkins na stworzenie takiej historii wydaje się trafiony w punkt, jednak dla mnie czegoś nadal brakuje w jej książce. Poza tym, że była niepotrzebnie rozwleczona, że postaci były marionetkami w jej rękach, to jeszcze dodatkowo wdarło się do niej trochę błędów logicznych. Klimat powieści ratuje ją i sprawia, że Zapisane w wodzie jest lepsze od Dziewczyny z pociągu, ale tak jak debiut był słaby, tak ta książka jest po prostu przeciętna.




7 komentarzy:

  1. Po "Dziewczynie z pociągu" obiecałam sobie, że już nigdy nie sięgnę po żadną książkę Hawkins. Skoro "Zapisane w wodzie" to też nic specjalnego raczej pozostanę przy tym postanowieniu :)
    Pozdrawiam,
    Magda z Read With Passion

    OdpowiedzUsuń
  2. Przez ten wielki bum na Dziewczynę z pociagu nawet nie chcialam jej tknac. Zapisane w wodzie oczywiście za przyczyna nazwiska autorki stara sie wedrzec do czolowki bestsellerow. Teraz juz wiem,ze jesli siegne po ksiazke tej autorki to zaczne od Zapisane w wodzie 😁

    Pozdrawiam i zapraszam do mnie
    bookwormpl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszyscy wcześniej polecali i zarzekali się, że ta książka jest lepsza od "Dziewczyny w pociągu" i nawet zdążyłam ją kupić, a Ty mówisz, że jednak jest zła. I teraz nie mam wyjścia - sama się muszę przekonać ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi "Zapisane w wodzie" bardzo przypadło do gustu :) Nie mogłam się oderwać od lektury (przeczytałam w niecałe dwa dni!).

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety nie czuję się przekonana do tej książki, podobnie jak do "Dziewczyny z pociągu". Minusy, które wymieniłaś prawdopodobnie i ja bym mocno odczuła, dlatego chyba sobie odpuszczę tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uf. Dobrze, że sobie darowałam. Szkoda czasu na przeciętność. Tyle w temacie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziś skończyłam czytać tę powieść i jestem baardzo rozczarowana. "Dziewczyny z pociągu" nie czytałam i na pewno po nią nie sięgnę. "Zapisane w wodzie" to książka szalenie nudna, nieciekawa i z pewnością nie nazwałabym jej trzymającym w napięciu thrillerem. Bardzo słaba pozycja.

    PS. Czy Ty prowadzisz jeszcze jeden blog? Bo na blogu Panny Jagiellonki znalazłam słowo w słowo taki sam fragment o topielisku jako miejscu magicznym i mrocznym i o tym, że Hawkins tworzy klimat, którego może jej pozazdrościć niejeden pisarz. Czy to przypadek?

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.