16 kwietnia

5 zajęczych książek na Zająca!



Przed Wami krótka przegląd okołozajęczych (a właściwie okołokróliczych) książek, na które się czaję od dłuższego czasu, które chodzą za mną na co dzień, a ich aktywność w mojej podświadomości zdecydowanie zwiększyła się przy okazji Wielkanocy 🐰



Zdecydowanym faworytem tej listy jest Wodnikowe wzgórze - książka, która przede wszystkim zwraca na siebie uwagę niesamowitą i intrygującą okładką.

Opis okładkowy: 

Wodnikowe Wzgórze to książka, którą pokochały miliony czytelników na całym świecie. Richard Adams stworzył dzieło uniwersalne, trafiające do serc wszystkich czytelników, bez względu na wiek. W świecie Adamsa króliki mają imiona, zorganizowaną społeczność, obyczaje, własną mitologię, język, a nawet poezję. Mają też coś absolutnie wyjątkowego – dar przewidywania przyszłości.

Ja tymczasem zachęcam Was do wizyty na blogu Bardziej lubię książki, gdzie znajdziecie świetną recenzję tego tytułu (przekierowanie do recenzji).


Dlaczego ta książka jest tak wyjątkowa? Oczywiście znamy opowieści wykorzystujące zabieg antropomorfizacji, nie jest to pomysł nowy. Ale nie musi być nowy, wystarczy, żeby był dobrze zrezalizowany. A Richard Adams zrobił to doskonale. Króliki w Wodnikowym Wzgórzu są perfekcyjnie stworzone – mają różne charaktery, inne zalety, inne wady [fragment recenzji Bardziej lubię książki].



Jestem kolekcjonerką książek Bator, chociaż jeszcze żadnej nie miałam jeszcze okazji przeczytać. Ta książka (zresztą, podobnie jak poprzednia), zwróciła moją uwagę swoją tajemniczą i delikatnie frywolną okładką. Chociaż zdaję sobie sprawę z tego, że zbiera mnóstwo niepochlebnych opinii, nadal mam na nią wielką ochotę i stawiam na to, żeby jednak przekonać się na własnej skórze, czy jest czegoś warta.

Opis okładkowy: 
Autorka bestsellerowych romansów historycznych Julia Mrok kieruje się dwoma pragnieniami: rozkoszy i opowieści. By je zaspokoić, z nikim się nie liczy i nie zważa na skutki swoich poczynań, ale kiedy posuwa się za daleko, w końcu musi zniknąć z własnego życia. 
Zmienia tożsamość i wygląd, opuszcza swoich dwóch kochanków. Z Warszawy wyjeżdża do Ząbkowic Śląskich – miasteczka, do którego bardziej pasuje dawna nazwa Frankenstein. Wszechobecna atmosfera grozy zagęszcza się zwłaszcza w jedynym hotelu w mieście, gdzie uciekinierka postanawia wynająć pokój. Jego tajemnicza właścicielka, Wiktoria Frankowska, prowadzi w nim spa „Pod Królikiem”. Potworna tajemnica, jaka wiąże się z tym miejscem sprawi, że Julia Mrok będzie musiała na nowo zmierzyć się ze swoją przeszłością i podjąć decyzje, które po raz kolejny odmienią jej życie.


Do recenzji o bezkształtności tej książki zapraszam do Krytycznym okiem.


Nowa książka laureatki Nagrody Nike jest opowieścią o wyrażaniu siebie oraz poszukiwaniu nowej przestrzeni do tego, by się osadzić. Jest jednocześnie książką, w której Bator zatraca się w wirze konstruowanych historii. Opowieści zazębiają się, ale to wszystko z czasem dość mocno zgrzyta. Barwnie i plastycznie opowiadane historie ocierają się o siebie i zmuszają nawzajem do koegzystencji. Wszystko sprawia dość ponure wrażenie.Nie chodzi o to, że Joanna Bator nie opowiada już niczego nowego. Chodzi o to, że skupia się na opowiadaniu dla samego opowiadania. Sugeruje, że warto zwrócić uwagę na to, co w życiu stymuluje naszą wyobraźnię twórczą i jak to robi. „Rok królika” jest w tym wszystkim po prostu powieścią przepełnienia [fragment recenzji Krytycznym okiem].




Ostatnie dni Królika to trochę książka zagadka, którą od dnia jej publikacji mam w planach rozwiązać, ale jakoś nigdy nie jest mi po drodze (nawet nie mam jeszcze swojego egzemplarza). Waham się nadal, bo nie wiem, czy jest to książka na moje nerwy, ale z drugiej strony bardzo chciałabym się w niej zakochać.

Opis okładkowy:
Czterdziestoletnia Mia Hayes, zwana w rodzinie Królikiem, trafia do hospicjum – jej kilkuletnia walka z rakiem dobiega końca. Bliscy wciąż poszukują cudownego lekarstwa, powoli jednak godzą się z tym, że Mia wkrótce odejdzie. Każdy z nich na swój sposób radzi sobie z tym, co nieuniknione. Wojownicza matka nie poddaje się i ciągle wierzy, że lekarze uratują Mię. Siostra nie ma złudzeń, ale przekonuje nastoletnią Juliet, że jej mama wyzdrowieje. Brat rockandrollowiec co prawda przerywa trasę koncertową i wraca do domu, ale robi wszystko żeby nie myśleć o śmierci siostry. Wszyscy spotykają się przy łóżku Mii i plotkują, by zagłuszyć niepokój. Otoczona bliskimi Mia wspomina Johnny’ego, swoją pierwszą miłość. Ma nadzieje, że się spotkają.

Dominika swoją recenzją przekonała mnie, że warto sięgnąć po ten tytuł, chociaż to spotkanie może nie należeć do najłatwiejszych.


Powieść "Ostatnie dni Królika" na pewno nie jest dla wszystkich. Książki o chorobach nie są łatwe w odbiorze. Wręcz przeciwnie. Przygnębiają, przynoszą wiele smutku, goryczy i żalu, a przede wszystkim - poczucia bezsilności. Mimo to, powieść Anny McPartlin niesie ze sobą dużo otuchy i radości. Elementy humorystyczne świetnie dopełniają jej całości. McPartlin stworzyła soczyście wzruszającą historię pełną trudnych tematów. Pełną wspomnień i przemyśleń. Pełną miłości i bólu, poruszającą każdą strunę w duszy i rozrywającą serce na małe kawałki [fragment recenzji Recenzje Ami.].



Mam wrażenie, że ludziom - w tym niezbyt trudnym życiu - brakuje optymizmu i radości z najdrobniejszych rzeczy, które jednak okazują się najważniejsze. Zresztą do tych ludzi zaliczam się też ja. Właśnie dlatego chcę sięgnąć po książkę spisaną przez osobę doświadczoną przez los, która przeżyła ogromną tragedię, chcę nabrać motywacji do życia.

Opis okładkowy:
Rozmowa o fenomenalnym optymizmie. W każdych warunkach, także w obozie koncentracyjnym. O tym, że człowiek umie przetrwać bardzo wiele i że do końca może pozostać młody. Alicja Gawlikowska-Świerczyńska – lekarka, była więźniarka obozu w Ravensbrück – w wieku dziewięćdziesięciu dwóch lat opowiada o swoim życiu. To niezwykły dokument, a zarazem porywająca opowieść o życiu kobiety silnej, odważnej i niezależnej.


Bardzo ciekawa pozycja, warta przeczytania. Muszę przyznać jednak ,że chwilami miałam mieszane uczucia co do przekonań głównej bohaterki. Książka szokuje, porusza i ukazuje obozy koncentracyjne z innej strony, z tej bardziej optymistycznej. Pokazuje nam również,że z przeszłością można się pogodzić, zaakceptować to, że coś się już stało,że nie da się tego zmienić. Książka,przede wszystkim podnosząca na duchu. Myślę, że będę do niej wracać: choćby po to, by po raz kolejny przeczytać, że „z każdej sytuacji można wyciągnąć pozytywne wnioski. Może to być korzyść dla charakteru. [...] Człowiek może stać się silniejszy psychicznie. Może chcieć to oddać innym” [opinia z lubimyczytac.pl, autor- Iriss].



Jest też książka, na którą wpadłam przez przypadek, w trakcie przygotowywania tego postu. Jej okładka zaintrygowała mnie, jednak głównie przez to, że od pierwszego spojrzenia skojarzyłam ją z amerykańskim wydaniem Me before you Jojo Moyes.

Opis okładkowy:
Akcja powieści Sarah Winman zaczyna się w późnych latach 60. w Wielkiej Brytanii. Narratorka, Elly, właścicielka królika nazwanego po prostu bogiem, dorasta w pozornie tylko normalnej rodzinie, w otoczeniu ekscentryków. Najlepszymi przyjaciółmi dziewczyny są jej brat Joe, zakochany w swoim koledze, Charliem, oraz rówieśniczka Elly, Jenny Penny, ofiara molestowania. Rodzice Elly prowadzą pensjonat, przez który przewija się cała galeria nietuzinkowych postaci, wśród nich Artur, zwariowany gej, oraz jego przyjaciółka Ginger, artystka estradowa udająca Shirley Bassey. Dwoje artystów staje się częścią rodziny. Charlie wyjeżdża z ojcem na Bliski Wschód, zostaje porwany i przepada bez wieści. Jenny znika gdzieś za horyzontem wydarzeń; dopiero po latach przychodzi od niej list – z więzienia. Zamach na World Trade Center z 11 września 2001 roku pozwoli połączyć na nowo to, co rozdzielił los i rozwikłać rodzinne zagadki.


Najlepszym i bez wątpienia największym atutem "Kiedy Bóg był Królikiem", jest bolesny realizm, który odnajdujemy na łamach powieści. Brytyjska autorka w umiejętny sposób lawiruje między wątkami sprawiając, że żaden z nich nie jest zbyt ckliwy czy sztuczny. Idealne połączenie humoru, tragedii i ciepłych rodzinnych uczuć, przekonuje do autentyczności zawartej w książce, nawet wtedy, gdy czytelnik styka się z  siatką prywatnych cudów towarzyszących rodzinie Maud [fragment recenzji Niedopisana Recenzja].



Chciałam w jakiś bystry i inteligentny sposób podsumować swój post, ale jedyne, co przyszło mi na myśl to to, że okropna ze mnie sroka, że przede wszystkim zwracam uwagę na książkowe okładki, a dopiero później koncentruję się nad ich treścią. Czy przeczytam te książki? Pewnie, ale pewnie w drugim życiu!


Koniecznie dajcie znać w komentarzach jeżeli mieliście już okazję czytać którąś z powyższych pozycji i czy rzeczywiście warto się na nie zdecydować i poświęcić im czas.




3 komentarze:

  1. Wodnikowe wzgórze to genialna książka <3 Na Rok królika też mam ochotę, bo bardzo lubię twórczość Joanny Bator :)

    OdpowiedzUsuń
  2. "Ostatnie dni Królika" i "Wodnikowe Wzgórze" chciałabym kiedyś przeczytac, ale nie wiem kiedy uda mi się je dorwać. Poza tym nie martw się, nie tylko Ty jesteś sroką okładkową, sama mam stosy książek, które czekają na przeczytanie, bo skusiła mnie okładka :D Kiedyś na pewno uda nam się je nadrobić!
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.