20 listopada

Autorzy na widelcu - #2. Bartosz Szczygielski




METRYCZKA

Imię: Bartosz
Nazwisko: Szczygielski
Znak zodiaku: Koziorożec
Wzrost: 182 cm
Dorobek literacki: "Aorta" - powieść (recenzja do poczytania tutaj)
"Cena przyjemności" opowiadanie ze zbioru "Czas zbrodni. Zmyślone kroniki kryminalnego Wrocławia", "Dni naszej hańby" w antologii "Ostatni dzień pary" i dużo, dużo więcej, choć nie wszystko zasługuje na uwagę
Ulubiona książka: "Fight Club" lub "Udław się", obie Palahniuka, ale nie mogę się zdecydować


Zdj. Katarzyna Moskal
Rude recenzuje: Zaczynałeś od pisania opowiadań. Dlaczego od razu nie zdecydowałeś się na napisanie książki fabularnej?

Bartosz Szczygielski: Z prostego powodu. Nie da się zbudować statku, gdy wcześniej nie nauczyło się wyciosać chociażby kajaku. Oczywiście pisanie opowiadań i książki to dwie zupełnie różne rzeczy. Każda wymaga innego podejścia, rozplanowania akcji oraz rozłożenia akcentów. Chciałbym powiedzieć, że nabierałem wprawy, ale to była bardziej kwestia strachu. Książka to ogromne przedsięwzięcie, które może okazać się porażką. Na szczęście w moim wypadku było dokładnie na odwrót. Strach mnie zmotywował i okazało się, że dobrze się stało, bo Aorta radzi sobie znakomicie.
 RR: Od czego zaczynałeś pisanie Aorty?

BS: Od przeświadczenia, że skończę pisać książkę w ciągu kilku miesięcy. Miałem plan i pomysły. Potem tego przeświadczenia się wyzbyłem, bo okazało się, że pisanie książki jest znacznie trudniejsze, niż każdemu się mogło wydawać. Pomysł pojawił się, gdy pisałem krótkie opowiadanie na konkurs na Festival Conrada. Postanowiłem je trochę rozbudować i wyszła Aorta.

RR: Jesteś dumny z efektów swojej pracy? Czy może po jej publikacji nachodzą Cię myśli, że jeszcze mogłeś coś zmienić, może bardziej dopracować?

BS: Jestem bardzo dumny, ale kilka rzeczy bym pozmieniał. Jestem przekonany, że każdy twórca ma taką chęć, ale na szczęście w którymś momencie trzeba powiedzieć “stop” i pójść dalej. Inaczej do dziś poprawiałbym i szlifował zdania, bo zawsze znajdzie się coś, co można zrobić lepiej.

RR: Zaopatrzyłeś się w zestaw chłodnej obojętności i twardego tyłka? Nauczyłeś się już podchodzić z rozwagą do recenzji?

BS: To nie jest łatwe. Krytyczne słowa bolą i to naturalne, ale uczę się podchodzić do nich na chłodno. O ile krytyka jest faktycznie uzasadniona to muszę się z nią zgodzić. Lekcja jest trudna, ale pozwoli mi w przyszłości uniknąć pewnych błędów. Nie wszystkie uwagi wykorzystam, ale część z całą pewnością. W końcu to ma być moja autorska historia, którą sam prowadzę.

RR: Jak reagujesz na krytykę? Masz tendencję do zostawiania przykrych anonimowych komentarzy pod bolącymi recenzjami albo pisania bezpośrednich wiadomości do ich autorów, że w zasadzie to nie znają się na recenzowaniu?

BS: Każdy ma prawo do krytyki o ile jest konstruktywna. Nie zniżyłbym się do tego poziomu, by anonimowo zostawiać gdzieś komentarze. Nie widzę w tym żadnego sensu. Mogę wejść w polemikę, gdy ewidentnie czułbym, że ktoś robi mi na złość i specjalnie źle opisuje moją pracę. Na szczęście nie spotkałem się jeszcze z taką sytuacją i mam nadzieję, że nie będę musiał. Z osobami, które recenzują staram się utrzymywać zdrowe kontakty. Sam recenzowałem i dalej zresztą mi się to zdarza i wiem, że to niełatwy kawałek chleba. Dobrze, że kultura jednak się trzyma i są dalej ludzie, którym po prostu zależy.

RR: “(...) specjalnie źle opisuje moją pracę” czyli, że co robi? Co jest w takiej sytuacji złe? ;)

BS: Wiem z zaufanego źródła, że marketing rządzi się swoimi własnymi, twardymi zasadami i zdarzają się sytuacje, gdy takie negatywne teksty pisane są na zamówienie. Wszak konkurencja na rynku jest ogromna. Chciałbym się mylić uwierz. Taki tekst daje się poznać z daleka, bo często konstruowany jest na jedną modłę - złapać się konkretnej kwestii i dociskać ją tak długo, aż czytelnik zniechęci się całkowicie do całej książki.

RR: Mam wrażenie, że jesteś bardzo krytyczny w stosunku do siebie i masz pesymistyczne podejście do swojej twórczości. Z czego to wynika?

BS: Masz rację, jestem bardzo krytyczny w stosunku do swojej pracy. Nie wiem czy jest to podejście pesymistyczne, pewnie trochę tak, choć ja to widzę jako podejście realistyczne. Walczę z tym, by uwierzyć w siebie i nawet ostatnio powiedziano mi, że powinienem zacząć manifestować to, że jestem po prostu dobry w tym co robię.

RR: Pisałeś kiedyś, że najgorsze jest oczekiwanie na oficjalną publikację książki po kilku latach od jej rozpoczęcia. Porównałeś to do żartu, który się opowie, po czym czeka się kilka lat, aby poznać werdykt jego śmieszności. Czy w takim razie Twój żart okazał się być śmieszny? ;)

BS: Uważam, że jest przezabawny! Warto było czekać serio, bo Aorta jest diabelnie dobrze skonstruowaną powieścią, którą każdy może odczytywać na wiele sposobów. I to jest piękne. Raz okazało się nawet, że czytelniczka zupełnie inaczej zinterpretowała moje słowa, ale co ważne, jej interpretacja była absolutnie trafna. Ucieszyło mnie to jak jasna cholera.

RR: Podczytujesz w wolnych chwilach Harry’ego Pottera?

BS: Przyznaję bez bicia, że Pottera znam tylko z ekranizacji.

RR: Niemożliwe! Masz w planach nadrobienie wersji książkowych? Wliczając w to oczywiście najnowszy tom?

BS: Zdecydowanie! Wszak jest to pozycja kultowa, którą należałoby choć poznać. Zresztą, może od Rowling czegoś się nauczę, bo kwestie narracyjne to rzecz do której przywiązuje w książkach największą wagę.

RR: W Aorcie poruszyłeś kilka kwestii, które bardzo mnie zaciekawiły, stąd to pytanie. Skąd zainteresowanie ciągiem cyfr w numerze PESEL? W życiu bym nie pomyślała, że ten numer to coś więcej niż data urodzenia i jakiś numer porządkowy.

BS: Wokół nas jest wiele rzeczy na które nie zwracamy codziennie uwagi. Jak widać numer PESEL jest jedną z nich, a ja chciałem pokazać, że matematyka rządzi światem. Można się spierać, że po szkole do niczego jej nie wykorzystujemy, ale gdyby odrzucić jej zdobycze to dalej rzucali byśmy się kamieniami w jaskiniach.

RR: A znajomość anatomii skąd się wzięła? Odpowiednie przygotowanie czy zainteresowanie?

BS: Reaserch. Ludzkie ciało jest zbiorem połączonych ze sobą rurek, które dziwnym trafem potrafią ze sobą współpracować. To fascynujące ile można rzeczy się dowiedzieć, gdy wiadomo czego się szuka. No i pomógł mi lekarz, którego od czasu do czasu dręczyłem dziwnymi pytaniami.

RR: Mam wrażenie, że bardzo dobrze znasz kobiety (co jest odrobinę dziwne!). Poza samymi damskimi zachowaniami wspominasz np. o zielonym korektorze i okazuje się, że bardzo dobrze wiesz, do czego on służy! Skąd masz takie informacje? Masz jakiegoś damskiego agenta, który pomógł Ci w zbudowaniu otoczki do tych “babskich” spraw?

BS: Motyla noga, to moja kobieca strona osobowości doszła do głosu! Nie miałem konsultantki i tym bardziej cieszy, że nie stworzyłem postaci, które są rzeczywiste. Korektor pojawił się w mojej głowie, gdy szukałem sposobu na ukrycie śladów na ciele. Resztę znalazłem tu i ówdzie. Chciałem, by kobiece postaci były prawdziwe, a nie skonstruowane ze schematów “księżniczki, którą trzeba ratować” lub “agresywnej, ale kochanej”. Takie klisze sprawdzają się w romansach, gdzie jesteśmy w stanie w nie uwierzyć. Noir to półprawdy, dwa zmieszane ze sobą kolory - czarny i biały. Postaci nie mogły być nieprawdziwe i zwyczajnie wyobraziłem sobie, jak ja bym się zachował w danej sytuacji. Widać moja dusza jest kobietą.

RR: A przy okazji skąd wzięła się ta agresja wobec kobiet w Aorcie?

BS: Powinno pisać się o rzeczach, które są ważne. Agresja wobec kobiet wydaje się cały czas tematem tabu, a kampanie reklamowe nie trafiają do ludzi, którzy tłuką i gwałcą dziewczyny. Wprawdzie Aorta nie opowiada o tej agresji bezpośrednio, ale cieszy mnie to, że daje się to odczytać. Chciałem pokazać, że kobiety też mają siłę. Pewnie wiesz o czym mówię, bo są sceny, które stawiają bohaterki po drugiej stronie barykady. Uważam, że powieść, niezależnie od gatunku, ma opowiadać o czymś więcej niż tylko o “przygodach” jej bohaterów. O czymś, czego wprost nie da się łatwo zobaczyć. Aorta o czymś takim opowiada, ale widać to dopiero po tym zakończeniu za które chciałaś mnie zabić!

RR: Limo pod okiem zdarzyło Ci się pewnie mieć. Jajko pomaga? Serio?

BS: Daje radę, choć najlepiej unikać podbiegnięć krwawych!

RR: Czemu akurat Wydawnictwo W.A.B.?

BS: Proste, chciałem pracować z najlepszym redaktorem od kryminałów, czyli Panem Filipem Modrzejewskim. I powiem szczerze, opłacało się. Wiele się nauczyłem, a to dopiero początek współpracy. A przynajmniej taką mam nadzieję. Wydawnictwo W.A.B. i Mroczna Seria to po prostu wyróżnienie dla autora. Wszak Aorta jest w tej samej serii, co książki Mankella!  

RR: Skąd taki cudny projekt okładki? Maczałeś w tym palce? Podejrzewam Cię, bo wiem, że jesteś plastycznie uzdolniony!

BS: Pomysł wziął się z czołówki True Detective i w grafice wykorzystywany jest od dawna. Ja zebrałem inspiracje do kupy, opisałem dokładnie swoją wizję i grafik z wydawnictwa dopełnił dzieła. Chciałem, żeby okładka była wyrazista, pokazywała pazur. Przez chwilę wahałem się czy aby nie przesadziłem z pomysłem, ale do tej pory chyba tylko raz spotkałem się z opinią, że okładka jest dziwna. I to na podstawie grafiki, bo na żywo wygląda obłędnie!

RR: Lubisz tatuaże, więc dziwi mnie, że żaden z Twoich bohaterów nie jest wydziarany od stóp do głów! ;) Masz jakieś tatuaże? 

BS: Strażacy dzielą ciało metodą na 9-tki, a dokładniej to reguła dziewiątek Wallace'a. Można na jej podstawie szybko oszacować, jak duża część ciała uległa poparzeniu. Głowa i górne kończyny to około 9%, nogi to dwa razy po 18%, brzuch 9%, klatka piersiowa kolejne 9. I tak dalej. Czemu o tym mówię? Bo mam wytatuowane około 36 procent ciała. Tatuaże jakoś nie pasowały do moich bohaterów, a nie chciałem sztucznie podbijać ich fajności, by robić ich cool. Tatuaż w powieści kryminalnej zawsze kojarzy mi się z jedną rzeczą, że szwarccharakter ma wytatuowanego pająka na dłoni, którego ktoś tam przelotem zobaczył, a na końcu przyczyni się on do złapania przez policję. Nie wykluczam, że dziaranie pojawi się później, ale będzie musiało pasować do bohatera. Jest scena w adaptacji “Dziewczyny z tatuażem” Finchera, która doskonale pokazuje, jak przedstawiać tatuaże. Lisbeth robi sobie tatuaż na kostce po wydarzeniu, które zmieniło jej postrzeganie na świat. I w takiej formie jestem w stanie to zaakceptować.

RR: A “gdzie, do cholery, jest druga część”?!

BS: Drażliwy temat! A tak na poważnie, pracuję nad planem, by następnie zasiąść do pisania.

RR: Powoli się za to zabierasz, ale oczywiście Cię nie popędzam. Nie obawiasz się, że czytelnicy nie dadzą Ci spokoju, a grono osób, które będą miały ochotę Cię zabić, zacznie się rozrastać?

BS: Moja skromna osoba chyba nie jest jeszcze aż tak rozpoznawalna, żebym musiał się tego obawiać. Oczywiście cieszy mnie fakt, że czytelnicy będą i już nawet czekają na kontynuację. To dla mnie duży stres, bo muszę sprostać ich oczekiwaniom, a także poprzeczce, którą dość wysoko sobie zawiesiłem. Liczę, że sprostam i grono czytelników będzie pałało jeszcze większą żądzą mordu, bo jestem w tej komfortowej sytuacji, że wiem jak skończyć się kolejna część. I cóż, Aorta była tylko przedsmakiem i mogę zdradzić, iż takiej rzeczy w powieściach kryminalnych jeszcze nie było.  

Zdj. Julia Wizowska

RR: Aorta to kawał cegły (prawie 400 stron), a wspominałeś, że pierwsza wersja była jeszcze dłuższa. Nie myślałeś o tym, że objętość książki może odstraszyć część czytelników?

BS: Obawiałem się, że będzie za krótka. Fakt, sporo materiału zostało usunięte w redakcji, ale to były głównie moje rozwlekłe próby wzniesienia się na wyżyny pisarskiego kunsztu. Cóż, nie należały do udanych i bardzo dobrze, że w Aorcie ich nie ma. Wydaje mi się, że czytelnicy lubią powieści o dużych objętościach o ile jest ona usprawiedliwiona fabułą. Wydaje mi się, że Aorta ma idealną długość.
 RR: Gdyby Aorta miała zostać zekranizowana w Polsce, kogo widziałbyś w roli swoich bohaterów?

BS: W pierwszej chwili postawiłbym na Andrzeja Chyrę jako Gabriela Bysia. Jeżeli chodzi o resztę, to trudno ocenić. Nie widzę żadnej aktorki, która pasowałaby do roli Kaśki. A marzeniem byłoby zobaczyć Janusza Gajosa, który wcieliłby się w rolę Dziergi.

RR: Wiem, że do Pruszkowa sprowadziłeś się mając 3 lata. Nigdy osobiście nie udało Ci się trafić na żadnego z bossów? Mam znajomych, którzy będąc dzieciakami spotykali Panów, którzy kupowali im pizzę w restauracjach w Pruszkowie - zupełnie przypadkowo - albo dostawali jakieś słodycze.

BS: Jeżeli jakiegoś spotkałem osobiście, to tego nie zarejestrowałem. Ale wiem, że znajomym się to zdarzało. Nie kryli się za specjalnie, bo i nie mieli powodu. Prawo działało wtedy inaczej.

RR: Myślisz, że już nikogo ze Starej Gwardii nie ma w Pruszkowie?

BS: Trudno ocenić. Wiem, że niektóre osoby, które kręciły się w okolicy Starej Gwardii dalej są w mieście. Choć teraz robią już zupełnie inne rzeczy niż w przeszłości.

RR: Lubisz przemierzać Pruszków piechotą?

BS: Oczywiście. Wszędzie jest blisko, a jazda samochodem po Pruszkowie to coś, co podnosi mi ciśnienie. Pojawiają się nowe bloki, ale jakoś nie pomyślano o parkingach. Za to drzewa wycinane są bez żalu. To dziwne miasto, gdzie albo nie robi się nic, albo robi się wszystkie możliwe remonty tras na raz, by wyjazd samochodem zajmował godzinę.

RR: Byś nienawidzi Pruszkowa. Jaki jest Twój stosunek do tego miasta?

BS: Nie to, że go nienawidził. Był dla niego sypialnią, miejscem do którego wracał i w którym nie miał za bardzo co robić. Bądźmy szczerzy, większość mieszkańców tak traktuje Pruszków. I coś czuję, że nieprędko to się zmieni. Miasto leży po prostu zbyt blisko stolicy.

RR: No dobra. A czemu nie zdecydowałeś się na zabicie kogoś w Parku Potulickich? Czemu w fabułę nie wetknąłeś restauracji McDonald’s, która wydaje się być jednym z najbardziej charakterystycznych punktów Pruszkowa? Całą akcję zabunkrowałeś w mało znanych miejscach. Czemu się tak ukrywasz? ;)

BS: McDonald’s pojawia się na sekundę, ale faktycznie omijałem te bardziej charakterystyczne punkty miasta. Miało być kameralnie, a Pruszków miał wyglądać jak miasto, gdzie wszyscy się znają. Wybrałem lokalizacje, które wydawały mi się odpowiednie, by zamknąć w nich mrok oraz ból, który trawił bohaterów od środka.

RR: Za co najbardziej lubisz Bysia? Jesteście do siebie podobni pod jakimiś względami?

BS: Facet ma niezły gust muzyczny i jest diabelnie uparty. Rzekłbym do przesady dąży do wcześniej obranego celu. Ja aż taki nie jestem (chyba), ale imponuje mi taka postawa. A w przypadku Bysia to na 100% musi mieć coś ze mnie, ale nie potrafię powiedzieć dokładnie co. To tak jak z rodzicami, którzy dopiero po latach mogą zauważyć, co takiego ich potomkowie mają we krwi z ich samych. Potrzebuję czasu, by to odkryć.

RR: Byłeś na Targach Książki w Krakowie. Jak Twoje wrażenia? Z jakim przyjęciem ze strony czytelników się spotkałeś?

BS: Wyjątkowe wydarzenie. Po raz pierwszy byłem na targach z tej innej strony. Ogromny stres, że nikt nie przyjdzie i będę siedział gapiąc się na swoje buty. Na szczęście pojawiło się kilka przemiłych czytelników i czytelniczek, które zapełniły cały czas jaki mi dano. Było więc rewelacyjnie. Zresztą całe targi to było inspirujące wydarzenie, ale żeby spotkać wszystkich pisarzy, których by się chciało, należało poświęcić wyjątkowo dużo czasu. I tak można było kogoś przegapić.

Zdj. Katarzyna Moskal
RR: Ucieszyłeś się, że w zestawie pytań nie było żadnego punktu odnoszącego się do Twojej inspiracji. Muszę przyznać, że po tym miałam ogromną ochotę zadać Ci to pytanie i sprawdzić, jak wybrniesz z tej niewygodnej sytuacji ;) Z tym dam Ci spokój, ale zapytam za to co czytasz? Po jakie książki sięgasz najczęściej?

BS: Mówienie o inspiracji jest trudne, bo ciężko z niego wybrnąć. Staram się zawsze coś sklecić, żeby wyjść na inteligentnego, ale wychodzi różnie. Lubię sięgać po książki, które wiem, że dość mocno mogą mną wstrząsnąć. Robi to Palahniuk czy Knausgård i McCarthy. Dodajmy jeszcze Paula Astera i wychodzi koktajl, który jest dość specyficzny w smaku, ale z całą pewnością wyjątkowy.

RR: A jaka była najgorsza książka, którą do tej pory przeczytałeś (oczywiście z własnej woli)?

BS: Trudne pytanie, bo wydaje mi się, że takiej nie mam. Było kilka pozycji, które skutecznie mnie do siebie zniechęciły, ale to tylko dlatego, że miałem zbyt wysokie wymagania.

RR: Wyczerpałam już zestaw pytań! Dziękuję za rozmowę!






3 komentarze:

  1. Muszę przyznać, że jeszcze e słyszałam o tym autorze ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny wywiad :) Bardzo dużo się z niego dowiedziałam i jedyne co teraz muszę zrobić to sięgnąć po "Aortę" :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny wywiad! :D Właściwie jeszcze lepszy niż ten poprzedni. :D

    OdpowiedzUsuń

Copyright © rude recenzuje.